górskie wyprawy

Grånuten 527 m n.p.m.

 

Gdyby ktoś mnie chciał przekonać do zimowego łażenia po górach jeszcze parę miesięcy temu, pewnie miałbym spore zastrzeżenia co do jego zdrowia psychicznego. No bo jak to? Zimą chodzić w góry? W śniegu i mrozie? Przecież tak można się łatwo zabić. Bo to oblodzone skały, na których łatwo się poślizgnąć i gdzieś zlecieć. Albo wpaść w jakąś dziurę skrytą pod śniegiem. Ogólnie dość ryzykowna sprawa. Biorąc jeszcze pod uwagę ostatnie wypadki w Tatrach, takie obawy nie są bezpodstawne. A jednak zimą w góry chodzić można o czym sam się przekonałem. Na początku grudnia wlazłem na Akslę a w miniony weekend postawiłem stopę na kolejnej górce. Tak więc zimowe wyprawy są jak najbardziej możliwe o ile przeprowadza się je z głową. Zresztą ta zasada dotyczy również innych pór roku.

O wejściu na Grånuten zacząłem myśleć od jakiegoś tygodnia. To wtedy podczas spaceru z dzieckiem natrafiłem na początek trasy na tę górę. Sam szczyt znajduje się w tym samym paśmie, co Fuglen, tylko nieco bardziej na południe a podejście zaczyna się z Nedre Vats ładną asfaltówką prowadzącą wzdłuż Tunetu (czyli tutejszego domu spokojnej starości). O moich planach wygadałem się podczas sylwestrowej imprezy u znajomych i w ten sposób znalazłem chętnych na wspólna wyprawę. Mieliśmy zatem iść w trojkę: ja, moja małżonka Marta oraz Daniel, znajomy z pracy.

mapka
Mapka okolicy z zaznaczeniem naszej trasy.

Sprawdzając pogodę dwa dni wcześniej uznałem, że warunki zapowiadają się wyśmienicie. Brak opadów, lekkie zachmurzenie, niewielki mróz, gwarantujący, ze po drodze wszelkie błoto i kałuże będą pozamarzane, przez co na trasie będzie sucho. Dodatkowo zapowiadali znośny wiatr do 3 m/s co przy ostatnich wichurach było dobrą wiadomością.

Umówiliśmy się na 9 rano w sobotę 2 stycznia. Podjechaliśmy do Nedre Vats na parking przy Tunecie, co zabrało nam góra 5 minut. Trasa rozpoczyna się tuż przy parkingu. Okazało się, że temperatura tego dnia miała być dodatnia. Te parę stopni na plusie nie popsuło nam jednak frajdy z wycieczki. Na szlaku napotkaliśmy nieco kałuż i błota lecz te pierwsze można było z łatwością obejść lub były wciąż zamarznięte po nocnym przymrozku a drugie były na tyle zmrożone, że stopa nie zapadała się w błocko po kostki. Początek wycieczki to malowniczy wschód słońca, który towarzyszył nam na pierwszych metrach. Co prawda samo słońce przeważnie kryło się za chmurami, jednak mogliśmy podziwiać rewelacyjne barwy malowane na niebie. Dzień zapowiadał się fantastycznie.

IMG_9078 a
Wschód słońca nad Nedre Vats
IMG_9081 a
Bajkowe niebo. Dla porównania, podobne ujęcie wykonałem w drodze powrotnej. Zdjęcie znajduje się na końcu wpisu.
IMG_9092 a
Hovda po drugiej stronie jeziora (podobne ujęcie zrobiłem w drodze powrotnej – tak dla porównania)
IMG_9094 a
”Moja” ekipa
IMG_9107 a
A tu już troszkę wyżej
IMG_9118 a
Do szczytu wciąż kawałek ale widoki i tutaj są super

Początek trasy to tradycyjnie biegnące pod górę zakosy. Szeroka szutrowa droga, po której można by śmiało wjechać autem zaprowadziła nas w końcu w odbijającą w lewo leśną ścieżkę. Kilkadziesiąt metrów wyżej, kiedy wyszliśmy już z lasu naszym oczom ukazał się masyw górski, na który zmierzaliśmy. Wystarczyło się jednak obrócić by ujrzeć wspaniałą panoramę na dolinę i góry po przeciwnej stronie. Teraz ścieżka wiodła po w miarę płaskim terenie. Więcej było tu kamieni a wśród roślinności przeważały niskie krzaki i pojedyncze karłowate drzewka. Zatoczyliśmy łuk omijając wielkie skupisko ogromnych kamlotów i szlak ponownie zaczął prowadzić nas pod gorę.

Po kilku, kilkunastu minutach wyszliśmy zza osłony skał i uderzył nas silny lodowaty wiatr. Był zdecydowanie mocniejszy niż prognozowane 3 m/s. Jakiś czas później, już po powrocie do domu sprawdziłem ponownie prognozę i wtedy dopiero ujrzałem, że w naszej okolicy wieje 10 m/s a ogólnie w Rogaland porywy wiatru mogą dochodzić do 20 m/s!

IMG_9129 b
Kilkadziesiąt metrów do szczytu. To tutaj to tylko oznaczenie szlaku.

Trasa na szczyt okazałaby się miłym spacerkiem gdyby nie ten wiatr właśnie. Udało nam się jednak dotrzeć na miejsce. Z tego miejsca doskonale widać było sąsiedni szczyt Fuglen. Wydawało się że można by dojść tam w 30, może 40 minut. Stojące nisko słońce, wciąż skrywało się częściowo za chmurami, dając nam świetne światło do zdjęć. Ze szczytu mieliśmy widok na Nedre Vats, jeziora Vatsvatnet, Frolandsvatnet oraz na fjord Vatsfjorden. Na wschodzie nieźle prezentowała się Hovda a nieco dalej ku północy pasmo gór ze szczytami Aksla i Vardafjell. Porobiliśmy parę fotek, wpisaliśmy się w książkę i ruszyliśmy z powrotem.

IMG_9148 a
Cel osiągnięty. Można zająć się kontemplacją widoków 🙂
IMG_9168 a
i widoczek z samej góry. Vatsfjord.
IMG_9171 a
Wracamy. W oddali majaczy Aksla.

Wiatr, który tak dawał nam w kość musiał być obdarzony swoistą inteligencją i bardzo wrednym charakterem. Podczas zejścia wściekle przywalił jeszcze mocniej tak, że z trudem łapałem równowagę a idąc pod wiatr nie było nawet mowy o złapaniu oddechu. Szczęście nam jednak dopisywało i zeszliśmy bezpiecznie.

IMG_9175 a
Droga powrotna
IMG_9183 a
Hovda
IMG_9185 a
Las w wersji mini.
IMG_9186 a
Zapowiadane wcześniej zdjęcie porównawcze z widokiem na Hovdę.
IMG_9199 a
I fotka z kamieniem na pierwszym planie.
IMG_9200 a
I kto by pomyślał, że to zdjęcie zostało zrobione zimą?
IMG_9202 a
Drugie zdjęcie porównawcze.

Pod koniec wycieczki słońce wreszcie przebiło się przez chmury, przez co ostatnie fotki prezentują się wręcz rewelacyjnie.

I na koniec tradycyjnie profil trasy.

3 komentarze

  • Łukasz

    Bardzo fajny szlak. Zrobiliśmy go z Anią 1 Sierpnia 2014. Przed wejściem jeszcze w las znajduje się drogowskaz dedykowany naszemy koledze. Na drewnianym szyldzie wypalono drukowanymi literami napis ”EMILIAVEGEN”
    Powodzenia w dalszych wyprawach.

    • admin

      Fajne jest to, że ze wchodząc na te górkę można się pokusić o przejście również na Fuglen, który znajduje się rzut beretem od Grånuten. My odpuściliśmy ale zawsze można tam wrócić 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *