górskie wyprawy

Hardangervidda

Niewykorzystany pomysł na zrobienie jednodniowej wycieczki na płaskowyżu Hardangervidda z zeszłego tygodnia postanowiłem zrealizować w kolejny weekend. Zapowiadali znacznie lepszą pogodę, choć miało trochę wiać. W sobotę prędkość wiatru miała dochodzić nawet do 13 m/s, w niedzielę już tylko 5 do 6 m/s i to na ten dzień zaplanowałem podróż. Zamierzałem dojechać do schroniska Kalhovd we wschodniej części płaskowyżu i pozostawić auto nieco dalej na zachód, pomiędzy jeziorami Mår oraz Kalhovdfjorden. Stamtąd miała mnie poprowadzić 17 kilometrowa ścieżka wokół masywu Mårsnos z powrotem do samochodu. Po drodze chciałem wejść jeszcze na Mårsnos (1433m n.p.m.) oraz na Bunuten (1315m n.p.m.). Pętla, którą zamierzałem przejść znajduje się na wysokości 1100 – 1200 m n.p.m., różnice wysokości nie były więc zbyt ambitne.

Hardangervidda to największy płaskowyż Europy. Ma 10 tys. km kwadratowych i wznosi się na wysokość 1100 m n.p.m., czyli powyżej strefy roślinnej drzew. Jego wschodnia część jest bardziej płaska i jednolita, porośnięta głównie wrzosowiskami. Zachodnia strona jest bardziej pofałdowana i górzysta. Obszar Hardangervidda poprzecinany jest siatką ścieżek i szlaków. Na część z nich śmiało można wjechać rowerem, a po rozległych jeziorach można pływać kajakiem. Entuzjaści długich wędrówek mogą spędzić noc w jednym z kilkunastu schronisk rozlokowanych na całym płaskowyżu. Hardangervidda to również bogactwo fauny. Wędrując po bezkresnych równinach można natknąć się na renifery, lisy polarne czy sowy śnieżne. Jeziora natomiast obfitują w ryby. Z uwagi na swój subpolarny charakter, wielu podróżników (Roald Amundsen, Fridtjof Nansen czy Marek Kamiński) przygotowujących się na arktyczne wyprawy trenowało właśnie tutaj. Podczas II Wojny Światowej niezmierzone przestrzenie oferowały schronienie norweskim partyzantom i zbiegom.

W roku 1970 utworzono na płaskowyżu Park Narodowy Hardangervidda, zajmujący 3400 km2. Pozostały obszar to rezerwat przyrody.

Dojechałem na miejsce parę minut po 8 rano. Ostatnie 30 kilometrów to nieutwardzona, momentami dość wyboista droga, w dodatku płatna (50 koron). Przejechałem obok schroniska Kahovd i skierowałem się w stronę jeziora Mår. Dwa razy dziennie z przystani na południowym brzegu kursuje łódź, przewożąca chętnych na przeciwległy, północny kraniec jeziora, do schroniska Mårbu. Zaparkowałem auto na parkingu przy budynku hydroelektrowni. Na pierwszy ogień poszedł szczyt Mårsnos. Podejście nie wydawało się zbyt strome więc nie zrażał mnie specjalnie brak ścieżki. Słońce oświetlało zbocze pierwszymi ciepłymi promieniami. Daleko na południu wznosił się charakterystyczny kształt Gaustatoppen, górujący nad wszystkimi innymi szczytami. Mozolnie wspinałem się pod górę, a im wyżej wchodziłem tym z silniejszym wiatrem musiałem się zmagać. Szczęśliwie nie wiało tak mocno jak podczas niedawnej wyprawy na Oksen.

Dotarłem na szczyt. Początkowo planowałem wrócić tą samą drogą na dół i udać się ścieżką w trasę, którą zaplanowałem zaczynając od miejsca, gdzie pozostawiłem samochód. Jednak teraz uznałem, że łatwiej i szybciej będzie zejść po wschodnim zboczu, w kierunku przystani na brzegu jeziora Mår i tam wejść na szlak. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. O ile zejście na brzeg musiałem przeprowadzić na przełaj, tak przy parkingu na przystani bez trudu odnalazłem ścieżkę i odtąd wędrowałem w miarę w komfortowych warunkach.

Początkowo maszerowałem na północ, wzdłuż brzegu jeziora. Potem jednak ścieżka odbiła na zachód i po niedużym podejściu wyszedłem na równinę i przełęcz z której dostrzegłem kilka interesujących szczytów. Jeden z nich, ulokowany na wprost mnie to Bunuten, na który miałem zamiar się wspiąć. Górka nie jest wysoka a wschodnie zbocze oferuje dość łatwe wejście, pomimo braku ścieżki. Ze szczytu rozpościera się widok na okoliczne jeziorka.

Po zejściu odnalazłem ścieżkę i kontynuowałem marsz. Miałem już w nogach ponad 15 km i czułem zmęczenie. Do końca trasy pozostało wciąż sporo do przejścia. Zacisnąłem zęby i szedłem dalej. Ścieżka miejscami ginęła wśród wrzosów i bywało, że traciłem ją z oczu.

Ostatecznie dotarłem do samochodu po ośmiu godzinach marszu. Aplikacja w telefonie wskazywała, że przeszedłem 24 kilometry. Udało się zrealizować założone cele, pogoda dopisała, widoki na trasie prezentowały się znakomicie, należy więc uznać, że wyprawa się udała. Pozostało tylko wsiąść do samochodu i wrócić do domu.

Widok ze szczytu Mårsnos
Jezioro Mår
Bunuten

Hardangervidda is the largest plateau in Europe. Has 10 000 square kilometers and rises to an altitude of 1100 m above sea level. Its eastern part is flatter and uniform, mostly covered with moors. The western side is more undulating and mountainous. The area of ​​Hardangervidda is crisscrossed by a network of paths and trails. Some of them can be safely taken by bike, and you can go canoing on the vast lakes. Enthusiasts of long hikes can spend the night in one of several cabins and lodges, located throughout the plateau. Hardangervidda is also rich in fauna. While wandering the endless plains, you can come across reindeer, arctic foxes and snow owls. The lakes, on the other hand, abound in fish. Due to its subpolar nature, many travelers (like Roald Amundsen, Fridtjof Nansen or Marek Kamiński) preparing for Arctic expeditions here. During World War II, vast spaces offered shelter to Norwegian guerrillas and fugitives. In 1970, the Hardangervidda National Park, covering 3,400 km2, was established on the plateau. The rest of the area is a nature reserve.

My plan for this day was to get to eastern part of plateau, a little further from Kalhovd lodge, just between two lakes: Mår and Kalhovdfjorden. From there, I was going to hike around Mårsnos massif and climb to two nearest mountains: Mårsnos (1433m asl) and Bunuten (1315m asl).

The route took me exactly 8 hours and I made 24 kilometers walk. The weather conditions were perfect and views from the trail were stunning.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *