Wycieczki z Tymkiem

Rodzinny tur – retur na Olaila Fjellstove

 

Wyprawy na Olaila Fjellstove nie planowałem. Zrobiła to za mnie moja żona, umawiając się na rodzinną, niedzielną wycieczkę ze znajomymi. Mieliśmy spakować nasze pociechy do auta i podjechać kilkadziesiąt kilometrów na wschód, gdzie znajduje się szlak. Droga na Olaila jest dość popularna wśród miejscowej ludności. Łatwo dostępna, w miarę płaska i obfitująca w dodatkowe trasy. Na szlaku spotkać można spacerujące rodziny z dziećmi a wzdłuż trasy co jakiś czas rozstawione są kamienne ławeczki oraz miejsca na rozpalenie grilla. Organizacją szlaków w tej okolicy zajmuje się norweski związek turystyczny (Den Norske Turistforening), są one więc doskonale oznaczone. Schronisko (Olaila Hytte) na końcu trasy (około 5,2 km od parkingu) jest prowadzone przez oddział DNT w Haugesundzie (Haugesund Turistforening). Zimą okolica jest oblegana przez narciarzy zasuwajacych po szlaku na biegówkach.

Aby się dostać na parking przy Oppheim, należy zjechać z drogi E134 na trasie między Ølen a Etne. Odpowiedni drogowskaz kieruje na Olailivegen. Następnie szutrową drogą podjeżdża się na wysokość około 360 metrów ponad poziomem morza (jakieś 200 metrów wyżej niż droga E134). Parking jest rozległy ale niestety płatny (40 koron za cały dzień). Bilet parkingowy kupuje się wysyłając specjalnego smsa na numer podany na tablicy informacyjnej przy parkingu.

Dzień był słoneczny a temperatura grubo przekraczała 20 stopni. Po dotarciu na miejsce wypakowaliśmy się z auta, umieszczając naszego najmłodszego trola w wózku. Nasi znajomi również zaopatrzyli się w wózek dla swojego prawie półrocznego brzdąca. Na parkingu stało zaledwie kilka samochodów. Zarzuciliśmy plecaki na ramiona i można było ruszać.

Jak już wspomniałem trasa jest w miarę płaska, choć zdarzają się niewielkie podejścia. Daleko na horyzoncie majaczył jeden z najwyższych szczytów w okolicy: Lysenuten z charakterystycznym masztem antenowym i niewielkim domkiem. Poza nim i paroma innym górkami, raczej nie było na czym oka zawiesić. Ot zwyczajne wzgorza, porośnięte żywą zielenią.

Tymek początkowo szedł z boku nieco ospały, jednak po mambie i słodkiej bułce nabrał energii i namawiał do ścigania się. Z kolei Michaś przysnął w wózku i obudził się dopiero w połowie trasy. Uwolniony z wózka podreptał chwilę, a że jego tempo marszu spowalniało całą naszą grupę, więc wrócił z powrotem do swojego pojazdu.

IMG_0553 a
Misiak po drzemce stanął w końcu na własnych nogach.
IMG_0562 a
Lecz zamiast iść razem z całą grupą zajął się zdobywaniem szczytów.
IMG_0571 a
Jak widać wspinanie się po skałach ma już w genach.
IMG_0574 a
Chwila na podziwianie widoków ze szczytu.
IMG_0586 a
Przy takiej pogodzie uzupełnianie płynów to podstawa.
IMG_0588 a
Nie zabrakło na trasie ćwiczeń . Tutaj było przetaczanie kamieni 🙂

Dotarliśmy do Olaila i rozgościliśmy się w cieniu na ławeczkach by odpocząć i zjeść przytagrane w plecaku kanapki. Michaś uradowany, że może rozprostować nogi, biegał radośnie w jedną lub w druga stronę, a Tymek pilnował żeby nie wchodził do sali jadalnej schroniska. W środku obowiazywał zakaz wchodzenia z butami na nogach.

IMG_0606 a
Olaila hytte. Ławeczki i miejsce na grila.
IMG_0636 a
Każdy mógł znaleźć miejsce dla siebie.
IMG_0611 a
Można było przyjrzeć się mapie i rozplanować dalsze wyprawy.
IMG_0618 a
Michaś gotowy do drogi powrotnej.
IMG_0633 a
Dlaczego jeszcze nie ruszamy?

Zjedliśmy i popiliśmy nieco, odpoczywając przed drogą powrotną. W międzyczasie doszły dwie inne grupki turystów i również rozlokowały się na ławeczkach pod ocienionym dachem schroniska. Zebraliśmy swoje graty i ruszyliśmy w drogę. Michaś znudzony bieganiem sam zapakował się do wózka a Tymek początkowo scigał się ze mną na kolejne wzniesienia na trasie. Kiedy się zmęczył, wziąłem go na barana. Nie narzekał, kiedy jakiś czas później poprosilem go aby dał mi odetchnąć i postawiłem go z powrotem na ziemi. Szedł grzecznie niemal do końca trasy jednak zmęczenie dało o sobie znać i jakiś kilometr przed parkingiem zaczął domagać się odpoczynku w wózku. Negocjacje na niewiele się zdały, więc Misiak wylądowal mi na rękach a Tymek uradowany mógł resztę drogi spędzić siedząc.

IMG_0642 a
W drodze powrotnej zdobywaniem szczytów zajął się starszy z trolów.
IMG_0643 a
Tutaj na jednym kamieniu (o przepraszam, na szczycie)…
IMG_0646 a
… a tu na drugim (swoją drogą był to ten sam kamień, na który wcześniej wdrapał się Michaś).

Gdy wreszcie zobaczyliśmy parking, Michaś sam podbiegł w kierunku auta, nie zauważył jednak, że próbuje dostać się do niewłaściwego pojazdu. Spakowaliśmy się i mogliśmy jechać z powrotem do domu.

Jak widać na profilu wysokości tak całkiem płasko nie jest.

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *