Wycieczki z Tymkiem

Thorsgruva i gryzący mróz

Jak byście zareagowali na wiadomość, że w okolicy, w której mieszkacie znajduje się kopalnia uranu? Z pewnością byłaby to dość niecodzienna wiadomość i mogłaby wywołać dość różnorakie emocje takie jak niedowierzanie, szok, ciekawość a nawet strach (w końcu uran jest radioaktywny). O tym, że niedaleko mojego domu jest tego typu obiekt przeczytałem w necie ale nie na stronie głównej wiadomości. Nie była to jakaś mega sensacja, nie trąbili o tym w radiu. Kopalnia owszem jest ale od wielu wielu lat jest już nieczynna i zapewne tylko miejscowi mają o niej pojęcie. Atrakcja turystyczna właściwie żadna, o czym miałem się przekonać, zresztą skoro po mojej ponad pięcioletniej obecności w tym miejscu dowiaduję się takich rzeczy to naprawdę temat musi być dawno zapomniany. Dlatego też owa wyczytana w necie informacja została potraktowana przeze mnie tylko i wyłącznie jako ciekawostka i zanotowałem sobie w pamięci, aby któregoś dnia tam się wybrać i popatrzyć co pozostało do dnia dzisiejszego. Jednak dopiero parę dni temu przyuważyłem na mapce w necie gdzie to dokładnie jest i że trasa jest naprawdę króciutka. Uznałem, że w sam raz na wyprawę z moim małym Trollem.
Przekonanie Tymka okazało się niespodziewanie łatwe. Jako że w sobotę mieliśmy trochę wolnego czasu do zagospodarowania a i pogoda dopisywała (od jakiegoś tygodnia nie było opadów ale za to trzymał kilkustopniowy mróz), więc wczesnym popołudniem byliśmy gotowi do drogi. Trasa na Thorsgruva (Gruva to po norwesku kopalnia) zaczyna się w tym samym miejscu, skąd startowałem jakiś czas temu idąc na Trodlafjell. Zresztą sądząc z tabliczek przy parkingu można z tego miejsca dojść również w kilka innych miejsc. Ważna informacja na przyszłość 🙂

IMG_9203 a
Początek trasy
IMG_9207 a
Możliwości na przyszłość 🙂
IMG_9209 a
Lodowe kałuże

Utrzymujący się od tygodnia mróz sprawił, że rzeczka płynąca tuż przy drodze niemal całkowicie zamarzła. W zagłębieniach drogi również zalegały grube warstwy lodu co mój synek przyjął z okrzykami radości. Obudziła się w nim bestia i jak tylko zobaczył jaka frajda jest z kruszenia lodu butami, nie przepuścił żadnej napotkanej zamarzniętej kałuży. Trochę obawiałem się, że zaraz poleci w stronę rzeczki, gdzie pod lodem wciąż przelewała się woda, ale Tymek zgodził się, że jeśli chodzi o rzeczkę to jest zakaz i że się w tamtą stronę nie wybiera. Choć ciekawiło go, że nie ma nigdzie żadnego znaku zakazującego wchodzenia do rzeczki.
Kawałek dalej spotkaliśmy kobietę, która wracała z treningu biegowego. Jej samochód stał na parkingu obok naszego i gdy obejrzałem się, żeby zobaczyć jak wsiada do środka i odjeżdża naszła mnie myśl, że to może być jakieś rozwiązanie na wyeliminowanie biegania po twardej nawierzchni. No ale żeby myśleć znowu o treningach musiałbym do końca wyleczyć to swoje kolano. Temat na przyszłość, zanotowałem w myślach.
Większość tras prowadziła prosto i po drodze zagłębiającej się w las. Jednak ta na Thorsgruva zakręcała w prawo jeszcze przed pierwszymi drzewami. Skręciliśmy więc i zaczęliśmy wspinać się na łagodnie nachylone wzgórze. Kawałek dalej na drodze był postawiony paśnik, przy którym ucztowały owce, a raczej barany sadząc po rogach. Na nasz widok oderwały się od konsumpcji i pognały wyżej. A jako, że i droga po której szliśmy jak i otaczający ja stok stanowił naturalne pastwisko więc i wszystko wokół usłane było niewielkimi bobkami. Tymek widząc tyle pozostawionego przez zwierzęta materiału organicznego miał ubaw po pachy. Zapewne ci, którzy mają bądź mieli kiedyś małe dzieci wiedzą jak na pięciolatka działa słowo ‘’kupa’’.
Szliśmy dalej. Przeszliśmy obok kolejnego paśnika, tym razem pozbawionego biesiadników i doszliśmy do skrzyżowania. Znak na Thorsgruvę wskazywał na lewo ale mój synek uznał, że idąc prosto będzie ciekawiej. Przekonałem go dopiero gdy wymyśliłem, że wracając pewnie będziemy iść tamtą właśnie drogą. Mając małe dzieci człowiek staje się bardziej kreatywny. Skręciliśmy więc w lewo i znów trzeba było piąć się w górę. Humor Tymka nie opuszczał, tym bardziej gdy zauważył długie pasy lodu powstałe po spływającej w dół zbocza wodzie. I mimo, że powierzchnia była daleka od gładkiej a tu i ówdzie wystawały jakieś patyki, wymyślił, że zjedzie po tym jak po zjeżdżalni. Na szczęście udało mi się go odwieźć od tego zamiaru choć kilkakrotnie już siadał na lodzie.

IMG_9216 a
Lodowa zjeżdżalnia
IMG_9230 a
Fotka z górami w tle

Doszliśmy do kolejnego zakrętu drogi. Stąd rozciągał się niezły widok na dolinę i biegnącą przez nią drogę E-134. Nie byliśmy zbyt wysoko, więc nie można było tego porównać z tym, co można zobaczyć choćby ze zbocza Krakkanuten, ale i stąd widok był ciekawy. Nieco wyżej droga się kończyła a krótka ścieżka prowadziła wśród porozrzucanych wszędzie kamieni do tabliczki z opisem kopalni. Dotarliśmy na miejsce. Jako, że nie było tu nic do oglądania wspięliśmy się na górkę za tabliczką, gdzie natknęliśmy się na ławeczkę. Tymek oczywiście skorzystał i stwierdził, że by coś zjadł. Przypomniałem mu, że tuż przed wyjściem z domu zjadł aż trzy kanapki, co jak na niego jest rewelacyjnym rezultatem i zgodził się łaskawie na kilka łyków wody. Było tak zimno, że przez cały czas mieliśmy założone rękawiczki. Zastanawiałem się czy woda w butelce jest już lodowata ale na szczęście była całkiem znośna.
– Tylko pij ostrożnie – powiedziałem. – Żeby się nic nie wylało bo ci buzia zamarznie.
Pomogłem mu przechylić butelkę bo w grubych rękawicach nie było to łatwe. Oczywiście troszkę się nam wylało.
– Aaa, mróz mnie ugryzł! – z uśmiechem wykrzyknął Tymek.
I jak tu nie kochać dzieci.

IMG_9232 a
Tabliczka i informacją o kopalni
IMG_9238 a
Miejsce na odpoczynek (o ile ktoś chciałby odpoczywać po przejściu 0,8km)
IMG_9242 a
Widok na Vats

Było za wcześnie na powrót a i Tymek wyjątkowo nie marudził, że już się zmęczył więc mogliśmy jeszcze pokręcić się po okolicy. Chciałem sprawdzić czy są tu w ogóle jakieś pozostałości tej kopalni, bo do tej pory widzieliśmy jedynie tabliczkę informacyjną i nic poza tym. Były co prawda jakieś dwa wąskie i dość wysokie wąwozy, które mogły kiedyś być częścią kopalni ale jak już to obecnie jakiekolwiek tunele były zasypane i niewidoczne. Dopiero kiedy wspięliśmy się jeszcze wyżej ujrzałem otwór jaskini. Był przywalony kamlotami i ‘’zabezpieczony’’ dużą stertą ściętych gałęzi na zewnątrz więc nie było możliwości zerknięcia co znajduje się w środku.

IMG_9244 a
Wejście do tunelu
IMG_9246 a
Idziemy dalej
IMG_9247 a
Zdobywamy górę
IMG_9253 a
Troll zdobywca
IMG_9256 a
i troszkę z innej perspektywy
IMG_9257 a
Krakkanuten na pierwszym planie

Postanowiliśmy z Tymkiem połazić jeszcze chwilę i ku mojemu zdumieniu to on z entuzjazmem ruszył przodem.
– Chodź tata, pokażę ci jak trzeba iść – wołał.
Trzeba było go trochę hamować i przypominać, żeby nie stawał na lodzie, bo może polecieć w dół. W tym miejscu zbocze było dość strome a zwalenie się do jednego z wąwozów mogło skończyć się kalectwem. Dotarliśmy jednak na jakąś niewielką górkę, skąd mieliśmy ładny widok na okolicę a potem powoli ruszyliśmy z powrotem. Dalsza droga była niemożliwa ze względu na ogrodzenie uniemożliwiające wydostaniu się owiec gdzieś dalej. Wracając Tymek zajął się pałaszowaniem banana a ja natknąłem się na pozostałości świadczące o istnieniu kopalni.

IMG_9259 a
Przerwa na banana
IMG_9262 a
Ławka z widokiem
IMG_9265 a
Kiedyś pewnie był i wagonik
IMG_9267 a
i jeszcze kawałek szyny. Resztę chyba zabrali złomiarze 🙂
IMG_9282 a
Chwila na przemyślenia
IMG_9308 a
Robi się ciemniej
IMG_9309 a
Droga powrotna

Wróciliśmy ta samą drogą aż do skrzyżowania, na którym przekonałem Tymka do pójścia na Thorsgruvę i tym razem zamiast wracać do auta, udaliśmy się w stronę gdzie pierwotnie mały Troll chciał iść. Droga tak naprawdę prowadziła donikąd. Biegła wokół zbocza i kończyła się ślepo gdzieś wśród kamlotów. Jednak jej odnoga zbiegała w dół do utwardzonej drogi. Poszliśmy właśnie tędy, jako że prowadziła między innymi na parking, gdzie pozostawiliśmy auto. I tak nasza wycieczka się skończyła. Przeszliśmy nieco ponad 2 kilometry i choć trasa okazała się mało wymagająca to obaj mieliśmy sporo radości z jej pokonania.

A teraz trochę faktów odnośnie samej kopalni. Informacje czerpałem z netu ale to samo zawarte jest na tablicy stojącej na trasie.
Thorsgruva – kopalnia otwarta (zakładam że odkrywkowa) działająca w latach 1894-1914. Założycielem był pochodzący z Sandeid Mauritz Kartevoll, zegarmistrz z zawodu. Był człowiekiem oczytanym. Interesował się chemią, fizyką, astronomią, geologią. Był dwukrotnie wybierany na burmistrza w Sandeid, założył bibliotekę, trudnił się handlem a także prowadził piekarnię. Nazwa kopali nawiązywała do Torytu, minerału zawierającego dużą ilość pierwiastka Tor (łac. Thorium), odkrytego przez szwedzkiego chemika Jönsa Jacoba Berzeliusa w 1828 roku. Jak łatwo się domyślić Tor pochodzi od imienia nordyckiego boga Thora. Ruda uranu była pakowana i wysyłana najpierw do Stavanger a następnie do różnych ośrodków badawczych w Europie. Sama Marie Skłodowska-Curie używała rudy uranu z tego miejsca w swoich analizach. Oprócz niej na uranie z Thorsgruvy pracowali tacy badacze jak Wilhelm Rentgen czy William Ramsey. Łącznie około 1300kg rudy uranu zostało wydobyte z kopalni Thorsgruva. Jako, że w owym czasie pojęcie radioaktywności zyskiwało na znaczeniu i coraz szerzej zaczęto myśleć o wykorzystywaniu jej w medycynie, Kartevoll planował w Vats otworzyć szpital i używać między innymi wody pobranej z kopalni jako leczniczej wody do picia. Przedsiębiorca zmarł w roku 1922 nie dorobiwszy się na kopalni. Podczas II wojny światowej, okopujący Norwegię Niemcy planowali wykorzystać kopalnię do własnych celów jednak w większości pozyskiwali oni mikę. Po wojnie odnaleziono 15 skrzyń zawierających rudę uranu i postanowiono wysłać je do celów badawczych na Uniwersytet Bergen. W latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku geolodzy z Oslo badali teren jednak okazało się, że eksploatacja kopalni nie jest opłacalna. I zapewne dlatego stan Thorsgruva w dzisiejszych czasach jest jaki jest.
Oprócz tego w okolicy Vats znajdowały się także inne kopalnie :
– Sørhusgruva – bogata w miedź,
– Krakkanutgruva – wydobywanie skaleni,
– Årligruva – mika
– pozyskiwanie łupków w Blikrabygda / Vestvoll.
Najbardziej znaną kopalnią w dalszej okolicy jest zamknięta obecnie kopalnia miedzi w Visnes (pod Haugesund), skąd pochodzi miedź użyta podczas budowy Statuy Wolności w Nowym Yorku. Obecnie w Visnes mieści się muzeum.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *