Overnatting på Vardafjellet
Wypad w góry z namiotem chodził mi po głowie już od dłuższego czasu. I pomimo, że moja przygoda z emigracją w Norwegii się skończyła, na miejscu wciąż pozostało sporo mojego turystycznego sprzętu. Podsunąłem pomysł nocowania w górach swojemu najstarszemu trollowi a ten z entuzjazmem zgodził się uczestniczyć w takiej przygodzie. Polecieliśmy na krótki, bo zaledwie weekendowy wypad, aby skorzystać ze słonecznej pogody, od ponad miesiąca nawiedzającej kraj fiordów. Okazało się, że dotarliśmy w ostatniej chwili, bo już na niedzielne popołudnie zapowiadali deszcz.
Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem nocowałem w namiocie, a spanie w górach to w ogóle miała być dla mnie nowość. Wobec tego wybrałem góry, które już znałem: masyw Åksla, Vardafjellet, Brennestag i Doldaren. Pakując nasze plecaki, zauważyłem, że do plecaka Tymka niewiele da się upchać. Ot zaledwie matę samopompującą i parę ciuchów. Na moich barkach spoczęło dźwiganie namiotu, dwóch śpiworów, reszty ubrań, kuchenki turystycznej i prowiantu. Łącznie jakieś 15 kg. Przy prażącym w 24 stopniach słońcu i mozolnej wspinaczce pod górę nie dało się tego nie odczuć.
Mój mały troll zaczął wyprawę z entuzjazmem. Przynajmniej dopóki nie trzeba było iść pod górę. Niestety wszelkie postoje powodowały natychmiastowy nalot nieprzyjacielskich owadów, które kąsały bez litości, o dziwo włącznie mnie. Żartowaliśmy, że to pewnie przez ilość czekolady, jaką Tymek w siebie wsunął przed wyjściem. W związku z powyższym, wolałem się nie zatrzymywać, co skutkowało spadkiem entuzjazmu u towarzyszącego mi trolla.
Zaczęliśmy wyprawę w Vestvoll i planowałem przejście trasy, którą i Tymek kiedyś częściowo pokonał podczas akcji Fire på ein dag. Z uwagi na coraz częstsze jęki i protesty, zarządziłem, że odpoczniemy, gdy dotrzemy do pierwszego charakterystycznego miejsca na trasie, czyli Friarane. Jednak, kiedy tam dotarliśmy, Tymek niemal natychmiast ruszył dalej i musiałem niemal go gonić. Humor mu się poprawił, tym bardziej, że mozolna droga pod górkę była już za nami.
Wkrótce stanęło przed nami kolejne wyzwanie, czyli szczyt Litle Kjort. Pamiętając nasze poprzednie wspólne wejście na tę górkę, nastawiałem się psychicznie na kolejne jęki, ale niespodziewanie, dobry nastrój już mojej pociechy nie opuszczał. Nawet przejście stromego odcinka z poręczówkami wyszło mu rewelacyjnie.
Dalej było już łatwiej. Co prawda, nieco obawiałem się, czy w związku z panującą od tygodni suszą uda nam się odnaleźć strumień, przy którym będziemy mogli uzupełnić wodę, bo ta, w panujących warunkach znikała dość szybko. Dość wartki strumień można było spotkać pomiędzy szczytami Vardafjellet i Brennestag i to tam się kierowałem. W razie gdybyśmy napotkali jedynie wyschnięte koryto, liczyłem się z odwrotem i zrezygnowaniem dalszej wędrówki. Na szczęście po dotarciu na Brennestag i dalej, napotkaliśmy najpierw na małe jeziorko, a jakiś czas później na wspomniany strumień. Uzupełniliśmy wodę i ruszyliśmy dalej. W międzyczasie niebo zasnuła ogromna, ciemna chmura i zrobiło się chłodniej. Deszcz na szczęście nie nadchodził
Uznałem, że dobrą miejscówką na biwak będzie okolica szczytu Vardafjell i gdy tylko tam dotarliśmy, Tymek zaczął mnie molestować o rozstawienie namiotu. A gdy ten już został rozstawiony, zostałem zasypany pytaniami o posiłek. Przygotowaliśmy więc posiłek na turystycznej kuchence (torebka z liofilizowanm kurczakiem), który smakował jak najpyszniejsze danie w pięciogwiazdkowej restauracji.
Przez jakiś czas kręciliśmy się jeszcze po okolicy. Znów się wypogodziło i świeciło ładne słoneczko. Uznałem, że niegłupim pomysłem byłoby ponowne uzupełnienie zapasów wody. Tymek uznał, że na mnie poczeka w namiocie a ja z dwoma butelkami ruszyłem na poszukiwanie strumienia. Nie chciało mi się wracać do tego, przy którym już byliśmy, tym bardziej, że znałem inne miejsce, gdzie można by uzupełnić zapasy. Trasa biegła w przeciwną stronę, w kierunku szczytu Åksla. W miejscu, gdzie szlak schodził do chatki Sletthaug, powinienem znaleźć wartki strumień wypływający z pobliskiego jeziora. Okazało się, że strumienia nie ma, a samo jeziorko zostało uszczuplone przez suszę. Zawróciłem. Po około 20 minutach nieobecności wróciłem na Vardafjellet. Tymek posłusznie czekał w namiocie, ale gdy mu powiedziałem, że muszę iść napełnić butelki w miejscu, gdzie wcześniej to robiliśmy, nie chciał więcej zostawać sam. Poszliśmy więc razem, a mój mały troll paradował po ścieżce jedynie w koszulce i kalesonach.
Słońce stało już nisko, ale daleko jeszcze było do zachodu. W czerwcu, noce potrafią być bardzo krótkie. Obróciliśmy w obie strony a wciąż nie chciało się ściemnić. Postanowiliśmy się już położyć a następnego dnia wybrać się jeszcze na Åkslę.
Świt zastał nas w chmurach. Dosłownie. Wszystko wokół spowijała biel, i było mokro. Wstaliśmy z ociąganiem. Widoczność ograniczała się do kilkunastu metrów, wobec czego musieliśmy zmodyfikować nasze plany. Nie było większego sensu maszerować dalej, skoro w każdej chwili mógł spaść deszcz. Zwinęliśmy majdan i ruszyliśmy w drogę powrotną. Ta wiodła w kierunku szczytu Brennestag i drogi prowadzącej w dół do Blikry. Stroma, lecz szeroka droga wiodła przez las, przez co szło się nią dość mozolnie i co rusz byliśmy narażeni na ataki wściekłych muszek (meszek). Żałowałem, że nie zabrałem długich spodnich. Wkrótce moje nogi miały wyglądać, jakbym przechodził ospę.
Z Blikry na Vestvoll, gdzie pozostawiliśmy auto jest zaledwie rzut beretem, dzięki czemu już wkrótce mogliśmy zakończyć naszą wędrówkę. Mały troll, zmęczony lecz zadowolony, później odsypiał trudy wędrówki w domu na kanapie. Deszcz, zgodnie z prognozami zaczął padać dopiero późnym popołudniem. Biwakowanie w górach nie okazało się czymś skomplikowanym i z chęcią wybrałbym się jeszcze raz na podobną wyprawę. Mam nadzieję, że będę miał ku temu niejedną okazję.
My life in Norway unfortunately ended, but still I have some issues that keep me there. And this give me a reason to visit land of trolls time to time. Of course every visit must be connected with mountain trip. For this time I planned something new. I wanted to take a tent and sleeping bag with me. In addition I shared my idea with my oldest son and I heard from him, that he would like to join me on this trip.
We choose one weekend to go to Norway. I wanted to use sunny and warm weather which we could enjoy from May. In Norway forecast showed drought warning, because of lack of rain. Unusual situation in this country.
We landed in the Friday evening and found out that weather is going to its normal level (rain) on Sunday. That meant that we had to go on our trip on Saturday.
I don’t remember when I slept in tent last time and backpacking was really challenging task for me. I had to pack two sleeping bags, tent, some warm clothes, rain jackets, food and water into one backpack, because Tymek, my son was equipped with small backpack. I could give him to carry only sleeping mat and some clothes. Rest of equipment I had to take on my shoulders.
We started on Saturday afternoon from Vestvoll. Area was quite well known to me from previous trips. Once, about two years earlier, I went this route with Tymek. We went down after Brennestag summit. This time I wanted to set up the tent near Vardafjellet mountain, because there is water stream between Brennestag and Vardafjell, where we could fill up our two bottles. At least it should be a stream. Now, during the drought, I could only have a hope to encounter some water resources on our journey.
First stage of the route is average difficulty. Up to Friarene you will go by wide tractor road. Trail goes mostly close to trees, so there is hard to enjoy the views. From Friarane you can climb to Hovda where you can get in several minutes. My little troll didn’t wanted to go there and he went forward to our next point: Litle Kjort. Challenging part of this stage is almost vertical wall with ropes, that can help you a lot to get higher.
We didn’t stop for more than to take a few pictures. The reason for that was flying insects that were very irritating. We passed Litle Kjort summit, then Brennestag and in halfway to Vardafjell we reached water stream, where we could refill our bottles. When we came to Vardafjell, I decided to set up the tent. There was still plenty time to sunset and we could go further to Åksla, but I left this mountain to next day.
We prepared our place to sleep, eat something and enjoyed the surrounding area in the next hour. Then we had to go back to the stream to get some more water. After 9 pm there was still very light and sun didn’t want to hide behind the horizon. When we decided to go sleep, it was still a daylight.
The morning was wet and cloudy. In fact we wake up into the clouds and visibility not exceed several meters. We had to change our plans regarding Åksla mountain. I wanted to avoid rain so we packed our camp and went back towards Brennesag, where is road down to Blikra. And from Blikra to Vestvoll, where I left my car is approx. 300 meters. Soon we were at home. According to weathercast rain started late afternoon.
Droga na Vardafjellet. | Road to Vardafjellet mountain.
Droga powrotna. | Way back.
4 komentarze
Kejt
Jak widze namiot w gorach to juz wiem ze to bedzie fajna przygoda 😉
Lidia O.
Pięknie, i zazdroszczę wspaniałej wyprawy.
Eugeniusz
Super wyprawa, dobrze, że z takim ,,przewodnikiem” trollem☺
Eugeniusz
Super ????