Trollerudåsen
Ostatni weekend zimy przyniósł dość zaskakującą pogodę. Sobotni poranek przywitał mnie deszczem, ale wkrótce do deszczu dołączył śnieg, a niedługo potem sypało już na całego. Prognozy zapowiadały za to słoneczny dzień na niedzielę i to wtedy zamierzałem wybrać się na jakąś wędrówkę. Góry raczej odpadały. Za daleko, zbyt niepewna pogoda i zdecydowanie za zimno. Wyszukałem w internecie kolejną z wież widokowych (lub obserwacyjnych, bowiem pełniły one funkcje głównie przeciwpożarowe), sprawdziłem jak dojechać do prowadzącej do niej ścieżki i byłem wstępnie przygotowany.
Niedziela rzeczywiście okazała się słoneczna, jednak nad ranem śnieg z poprzedniego dnia wciąż miał się dobrze. W nocy przymroziło na tyle, że miałem problem z otworzeniem drzwi do auta. Jakoś jednak udało się dostać do środka i uruchomić silnik. Trasa nie była długa, ale prowadziła w większości bocznymi drogami, na których miejscami leżał jeszcze śnieg, więc musiałem prowadzić ostrożnie.
Dotarłem do parkingu przy drodze Trollerudveien i pozostawiłem na nim auto. Pierwsze sto metrów to spacer główną, asfaltową drogą, po czym mogłem zejść w szutrową drogę prowadzącą do jakiegoś gospodarstwa. Znaki i tabliczki informowały mnie, że idę we właściwym kierunku. Tuż przed zabudowaniami kolejny znak skierował mnie na wschód a nim dotarłem do następnej farmy, mogłem zejść z drogi i zagłębić się w leżący przy polu zagajnik. Potem już zgodnie z niebieskimi oznaczeniami wędrowałem przez las, kierując się na Trollerudåsen, wieżę, do której chciałem dojść. Trasa jest dość krótka, a tamtego poranka świeciło słońce, dzięki czemu spacer przez zasypaną śniegiem ścieżkę był czystą przyjemnością.
Wkrótce stanąłem na niewielkim wzniesieniu, gdzie postawiono żelbetonową konstrukcję. Lata świetności miała już za sobą, na trzech platformach bez trudu można było dostrzec pokryte rdzą zbrojenia. Może dlatego wejście na górę było wzbronione, a przy pierwszej kondygnacji położono metalową kratę. Mimo wszystko konstrukcja prezentowała się okazale i dość wdzięcznie pozowała do zdjęć.
Miałem już wrócić tą samą trasą, gdy uświadomiłem sobie, że ścieżka prowadzi dalej i zatacza pętlę. Nie muszę więc pokonywać ponownie tej samej trasy. Skorzystałem z tej możliwości i zatoczyłem łuk, dochodząc ostatecznie do punktu, gdzie zaczynałem wędrówkę. Inny szlak wiódł do brzegów jeziora Trestikkelyjernet, ale biorąc pod uwagę całkiem głębokie miejscami zaspy, darowałem sobie wędrówkę w tamtym kierunku. Wróciłem zatem na parking, gdzie w międzyczasie przybyło nieco samochodów, zapakowałem się do swojego i wróciłem do domu.
The last weekend of winter brought quite surprising weather. Saturday morning greeted me with rain, but soon the rain was joined by snow, and soon after it became into blizzard. The forecast predicted a sunny day on Sunday, and that’s when I planned to go on a hike. The mountains seemed to be bad idea. Too far away, too uncertain the weather and definitely too cold. I searched the Internet for another viewing tower (or watching tower, as they served mainly for fire protection purposes), checked how to get to the path leading to it and I was initially prepared.
Sunday indeed turned out to be sunny, but in the morning the snow from the previous day was still good. It froze so much at night that I had trouble opening the car door. However, somehow I managed to get inside and start the engine. The route wasn’t long, but it mostly led along side roads with some snow still on them, so I had to drive carefully.
I reached the parking lot on the Trollerudveien road and left the car there. The first hundred meters were a walk along the main asphalt road, then I could turn to a gravel road leading to a farm. Signs and plaques informed me that I was going in the right direction. Just before the buildings, another sign directed me east, and before I reached the next farm, I could leave the road and go deeper into the grove next to the field. Then, following the blue markings, I wandered through the forest, heading for Trollerudåsen, the tower I wanted to reach. The route is quite short, and the sun was shining that morning, making walking along the snow-covered path a pleasure.
Soon I stood on a small hill where a reinforced concrete structure had been erected. Its glory years were already behind it, and rusty reinforcement could easily be seen on three platforms. Maybe that’s why entry to the top was forbidden, and a metal grate was placed on the first floor. Despite everything, the structure looked impressive and posed quite gracefully for photos.
I was about to return along the same route when I realized that the path continued and made a loop. So I didn’t have to walk the same route again. I took advantage of this opportunity and made an arc, finally reaching the point where I started my journey. Another trail led to the shores of Lake Trestikkelyjernet, but considering the snowdrifts were quite deep in places, I skipped going in that direction. So I returned to the parking lot, where in the meantime some cars had arrived, I packed up into my car and went home.
Jeden komentarz
Lidia Ogrodowczyk
W Norwegii wszystkie pory roku są piękne.