Napen
Kolejny weekend w Norwegii nie zapowiadał się już tak słonecznie jak poprzednie. Prognozy pokazywały deszcze w wielu miejscach i trzeba było się nagimnastykować, aby znaleźć jakąś fajną miejscówkę na sobotni wypad za miasto. I przyznam, że coś takiego udało mi się znaleźć. Co prawda czekała mnie czterogodzinna podróż samochodem, żeby się tam dostać, ale za to wraz z bezdeszczową pogodą znalazłem również ciekawą górkę do wejścia. Szczyt nazywa się Napen, liczy 889m n.p.m. I znajduje się w gminie Fyresdal, kilkanaście kilometrów od miasteczka Fyresdal.
Napen otoczone jest ze trzech stron jeziorem Napevatn, poza tym dość strome zbocza gwarantują świetne widoki ze szczytu. Dojechałem na miejsce gdy tylko zrobiło się widno. Zjechałem z głównej drogi 355, parę kilometrów na południe od miasteczka i wjechałem w las. Przejechałem obok grupy lokalsów szykujących się na polowanie i kontynuowałem jazdę, aż dotarłem do skrzyżowania dróg tuż przy zachodnim krańcu jeziora. Pozostawiłem samochód na skraju drogi i dalej ruszyłem pieszo. Szutrowa trasa wiedzie wzdłuż brzegu, po obu jej stronach rosły drzewa. Był początek października, więc liście mieniły się całą gamą jesiennych barw. Na dodatek nisko zawieszone słońce nadawało okolicy ciepłą, przyjemną dla oka aurę. Minąłem jakieś zabudowania, dom mieszkalny oraz budynki gospodarcze. W drzwiach stodoły wisiało jakieś oskórowane zwierzę, wokół którego krzątał się pewien facet.
Teoretycznie po dwóch kilometrach droga kończyła się przy kolejnych zabudowaniach. W praktyce prowadziła dalej, ale już nie tak zadbana; porośnięta trawą i inną roślinnością. Jakiś czas potem napotkałem drogowskaz, który skierował mnie w bok, na wąską scieżkę przez przecinkę leśną. Ścieżka zaprowadziła mnie do ściany lasu i w jego głąb. I tam dopiero zaczęło się podejście pod górę. Myślałem, że Napen to dość łatwa górka, ale przyznam, że na tym zboczu trochę się spociłem. Na pewnej wysokości pojawiły się prześwity między drzewami, mogłem więc napatrzeć się na ładne widoki. A potem nieoczekiwanie wyszedłem na mniej więcej otwartą przestrzeń i to był już właściwie szczyt.
Pokręciłem się po górze cykajac fotki, latając dronem i napawając się widokami. Pogoda rzeczywiscie dopisała, choć słońce z czasem definitywnie schowało się za chmurami. Uznałem, w końcu, że czas się zbierać. Miałem w planach odwiedzenie jeszcze jednego miejsca zanim zacznę wracać do domu. Nim dotarłem do samochodu złapał mnie lekki, przelotny deszcz, nie uwzględniony w prognozie. Nie zdążyłem zmoknąć gdy przestało padać. Chmury jednak nie rozstąpiły się już tego dnia w ogóle.
Another weekend in Norway didn’t look as sunny as the previous ones. The forecast showed rain in many places and I had to do my best to find a nice place for a Saturday trip out of town. And I admit that I managed to find something like that. True, I had a four-hour car ride to get there, but together with the dry weather I also found an interesting hill to climb. The peak is called Napen, it is 889 m above sea level and is located in the Fyresdal commune, a dozen or so kilometers from the town of Fyresdal.
Napen is surrounded on three sides by Lake Napevatn, and the steep slopes guarantee great views from the top. I arrived at the site as soon as it was light. I turned off the main road 355, a few kilometers south of the town, and entered the forest. I drove past a group of locals getting ready to hunt and continued driving until I reached a crossroads right at the western end of the lake. I left the car on the side of the road and continued on foot. The gravel road leads along the shore, with trees growing on both sides. It was early October, so the leaves were shimmering with a whole range of autumn colors. In addition, the low sun gave the area a warm, pleasant color. I passed some buildings, a residential house and farm buildings. In the doorway of the barn hung some skinned animal, around which a certain guy was bustling.
Theoretically, after two kilometers, the road ended by another group of buildings. In practice, it led further, but not as well-kept, overgrown with grass and other vegetation. Some time later I came across a signpost that directed me sideways, onto a narrow path through a forest clearing. The path led me to the forest wall and into its depths. And that’s where the ascent began. I thought Napen was a fairly easy hill, but I admit that I sweated a bit on this slope. At a certain height, there were gaps between the trees, so I could gaze at the beautiful views. And then unexpectedly I emerged into a more or less open space, and that was practically the summit.
I wandered around the mountain taking photos, flying a drone and enjoying the views. The weather was indeed good, although the sun finally hid behind the clouds. I decided it was time to get down. I had plans to visit one more place before I started going home. Before I reached my car, I was caught in a light, passing rain that wasn’t include in the forecast. I didn’t have time to get wet before it stopped raining. However, the clouds didn’t part at all that day.
Jeden komentarz
Lidia Ogrodowczyk
Piękne krajobrazy.