Haraldseidvatnet & Alnedalsvatnet
2017.10.15
Tydzień po powrocie z wyprawy na Kongevegen, pogoda nie przedstawiała już się tak dobrze. Co prawda było znacznie cieplej, ale i bardziej deszczowo. Dodatkowo, siejący spustoszenie na Wyspach orkan Brian, zwiastował silne wiatry także i w Norwegii. Wszystko przemawiało za tym, aby zostać w domu. A jednak ciągnęło mnie, aby wyjść i przespacerować się chociaż trochę na świeżym powietrzu. Nie zależało mi na zdobywaniu kolejnych szczytów więc ostatecznie wyszukałem trasę po płaskim, wokół jeziora Haraldseidvatnet, w odległej o kilkanaście kilometrów osadzie Haraldseid.
Niedziela okazała się pochmurna lecz bezdeszczowa. Wiedziałem jednak, że muszę się przygotować na mokry teren, bo po całotygodniowych opadach będę zapewne maszerował po kałużach, grzęzawiskach i nasiąkniętym jak gąbka torfowisku. Przestudiowałem przed wyjściem mapę i odnalezienie miejsca parkingowego przy szlaku nie sprawiło mi kłopotów. Przy niedużej zatoczce znajdowała się tablica z opisem szlaku i mapką terenu. Kilkanaście metrów dalej odnalazłem drogowskaz i początek trasy. Przewidywania co do wędrówki się sprawdziły. Było mokro i raczej nie miałem co liczyć na szeroką, szutrową drogę. Do jeziora prowadziła wydeptana ścieżka. Najczęściej pośród kałuż i błota. Z początku tu i ówdzie z ziemi wystawały skały, potem, gdy po paru minutach dotarłem do jeziora, a teren się obniżył, szlak wiódł wzdłuż brzegu między drzewami i po mokrej trawie.
Jezioro nie jest duże i znalezienie się na przeciwległym jego krańcu nie zajęło dużo czasu. Tutaj teren był jeszcze bardziej bagnisty, ale na szczęście na ścieżce zudowano zmyślny drewniany pomost z desek. Wkrótce też dotarłem do rozwidlenia szlaków. Jeden prowadził mnie dalej wokół jeziora Haraldseidvatnet, drugi wskazywał kierunek do sąsiedniego jeziora. Było zbyt wcześnie, by kończyć wędrówkę, więc wybrałem tę drugą opcję.
Trasa początkowo była równie zdradziecka jak poprzednia. Podejście pod błotnistą górkę, następnie, gdy kolejne jezioro, Alnedalsvatnet, było już widoczne, teren zrobił się bardziej płaski. Ale nie bardziej suchy. Do tego doszły zalegające wszędzie zwierzęce odchody. Winowajców znalazłem kilka minut później. Dotarłem wreszcie do szerokiej, szutrowej drogi, a na polanie nieopodal pasło się kilka owiec. Drogą szło się dużo łatwiej i zdecydowanie szybciej. Zauważyłem przemykającą po trasie biegaczkę i niedługo potem ujrzałem również pierwsze zabudowania, głównie farmy. Zostawiłem jezioro za sobą. Dopadł mnie również zapowiadany wicher i w momencie, gdy dotarłem do jakiejś asfaltowej drogi, uznałem że fajnie byłoby już wsiąść do auta i wrócić do domu. Spojrzałem na rejestrującą trasę apkę w komórce i okazało się, że jestem jakieś pięć kilometrów od auta. Odpoczynek i ciepłe, suche kapcie musiały jeszcze poczekać.
Asfaltowa droga prowadziła pomiędzy zabudowaniami zupełnie nie w tym kierunku, gdzie chciałem iść ale na szczęście odnalazłem drogowskaz kierujący mnie z powrotem na szlak. Wyszedłem na pastwisko i kolejne rozwidlenie szlaków. Idąc prosto dotarłbym ponownie do jeziora Alnedalsvatnet i wzdłuż jego brzegu do jeziora Haraldseidvatnet. Średnio mi się podobała taka wędrówka. Skręciłem więc w prawo i poszedłem ścieżka prowadzącą do osady Haraldseid. Mapka w komórce pokazywała, że do przejścia wciąż mam spory odcinek, ale liczyłem na to, że to właśnie tędy szybciej dojdę do jakiejś suchej, asfaltowej drogi, którą z kolei dojdę już do auta.
Najpierw czekała mnie przeprawa przez podmokłe pastwisko, sosnowy lasek i kolejne bagniste pole. Dotarłem do jakiejś cywilizacji witany głośnym beczeniem owiec. Minąłem farmy i wreszcie dotarłem do drogi, którą jechałem wcześniej autem. Dotarcie do samochodu było już łatwe.
Trasa, choć płaska, nie okazała się łatwa. Może byłaby taka, gdyby przemierzać ją w wysokich kaloszach lub w czasie suszy, co akurat w Norwegii rzadko ma miejsce.
It was a week after my trip to Kongevegen, and I was eager to go out somewhere. The weather wasn’t ideal. It was raining all the week and the forecast warned about hurricane Brian, which already devastated UK. There were no conditions for climbing the summits, so I found out the trail on flat ground around the lake Haraldseidvatnet. Small village Haraldseid lies dozen kilometers from my house.
It wasn’t rain when I came out and drove to Haraldseid. I hoped that it will hold like this until I back. I found the place to park my car very close to the beginning of trail. The path led on wet, swampy peat bog. I knew that I can count on this kind of trip before I went out the house and it wasn’t be any surprise for me. I get to the Haraldseidvatnet lake and then path led me along the shore. Trail wasn’t so long but it was connected with another which led to other lake, Alnedalsvatnet. I decided to extend my trip. I climbed to muddy hill and still jumping over the puddles I reached gravel road. There were many animal excrements and soon, I found the guilty ones. The flock of sheep stared at me when I passed by.
Soon, I left the Alnedalsvatnet behind me. I walked among farms and houses on asphalt road. And finally, strong wind with rain catched me. I thought that it could be nice to go back home now, but I realized that my car is about 5 kilometers away. Warm and dry slippers had to wait a bit more.
I found the trail, which led me out on pasture area. Then I found another, that goes to Haraldseid village. It was better to go there than walk again around the lakes on swampy ground. But to get to any dry road, I had to walked through the terrain which looks like wet sponge. Finally, after another two pastures and pine forest, I get to Haraldseid. Very soon, I found the right road and after a while I could drive home.
This trail is not difficult, but it requires to wear some high rubber shoes. Or hike during long drought, but this one is not appearing in Norway so often.