górskie wyprawy

Hydnefossen, Veslehødn & Storehorn

Na tę wycieczkę próbowałem zwerbować kogoś jeszcze, ale ostatecznie pojechałem sam. Najbliżej dołączenia był Hasan, kolega z pracy. Ale i on zrezygnował, kiedy powiedziałem mu, że planuję wyjechać bardzo wcześnie. Zasłaniał się, swoim bratem, który również miał do nas dołączyć i jakąś imprezą dzień wcześniej. Koniec końców uzgodniliśmy, że spotkamy się później i razem zrobimy inną trasę. Do Hemsedal zatem jechałem sam.

Cztery godziny w samochodzie i około 8-mej, w sobotni poranek byłem na miejscu. Czyli na parkingu przy szlaku prowadzącym na dwa sąsiadujace ze sobą szczyty Veslehorn (lub Veslehødn), 1301m n.p.m oraz Storehorn, 1482m n.p.m. Dla mnie największą atrakcją tej wędrówki miał być jednak wodospad Hydnefossen. Za każdym razem przejeżdżając przez dolinę Hemsedal, nie mogę wyjść z podziwu patrząc na dwie, trzy, a czasem i więcej strug wody spadających z wysokiego urwiska. W zeszłym roku, wchodząc na Skogshorn, postanowiłem sobie wejść na górę, skąd ten wodospad spływa i oto nadszedł ten moment. Uzbrojony w aparat, kamerkę GoPro i drona, byłem gotowy.

Close
Wyznaczanie trasy
pokaż opcje ukryj opcje
Print Reset
Pobieranie wskazówek...
Close
Find Nearby Zapisz położenie znacznika Wyznaczanie trasy

Dno doliny zasnuwały jeszcze poranne mgły, gdy wbijałem się w boczną drogę prowadzącą na parking w Hornsile. Droga okazała się płatna ale niewiele mogłem na to poradzić. Zapłaciłem za przejazd (70 koron) i pojechałem dalej. Parking znajdował się jakieś 400-500 metrów wyżej i stał tam tylko jeden samochód. Zaparkowałem, zmieniłem buty i mogłem ruszać.

Szlak nie jest wymagający. Pierwsze podejście może być męczące, ale potem idzie się w miarę po płaskim. Zaczynanie wcześnie rano ma tę zaletę, że na szlaku nie ma wtedy nikogo. Można bez krępacji cykać fotki, czy latać dronem. Cała trasa należała do mnie. Nie spotkałem nikogo, kto mógłby identyfikować się z tym pojedynczym autem na parkingu.

Przeszedłem przez kilka wzniesień i dotarłem do przecinających płaskowyż strumieni. Wystarczyło podejść do krawędzi urwiska by znaleźć się blisko wodospadu Hydnefossen. Z tej perspektywy niewiele było jednak widać. Za to gdy wypuściłem drona i odleciałem nim poza krawędź… Tak, to miejsce było naprawdę wyjątkowe.

Poranne mgły | Morning mist

dolina Hemsedal | Hemsedal Valley

Gdy już się nacieszyłem, mogłem ruszać dalej. Miałem w końcu jeszcze przed sobą dwie góry do zdobycia. Najbliżej było Veslehorn. Szlak prowadził wzdłuż brzegu jeziora Horntjerne, ale zauważyłem inną ścieżkę, prowadzącą bezpośrednio pod górę zamiast ją okrążać od łagodniejszej strony. Pomyślałem, że tak wejdę na górę szybciej. Cóż, trochę się pomyliłem. Na mapie nie bardzo można to dostrzec, ale w rzeczywistości Veslehorn posiada dwa wierzchołki, oddzielone od siebie wysokim, pionowym urwiskiem. Stroma ścieżka, którą wybrałem prowadziła na ten mniejszy ze szczytów. Żeby się nań wdrapać, musiałem posiłkować się rękoma. Za to wrażenia po dotarciu na miejsce były nie do opisania. Szczyt należy do tych tylko dla odważnych. Jest wąski, niewiele na nim miejsca, a tuż obok zieje głęboka czeluść. Trzeba więc zachować uwagę. Tuż poniżej znajduje się kilkudziesięciometrowa ścieżka prowadząca wzdłuż występu skalnego, również nad przepaścią.

Z tego miejsca, żeby dostać się na główny szczyt, musiałem zejść do szlaku przy jeziorze, obejść górę i wejść bardziej łagodnym zboczem od zachodu. To był już w zasadzie przyjemny spacerek w porównaniu z wcześniejszą ścieżką. Cała dolina Hemsedal i miasteczko o tej samej nazwie leżało daleko poniżej. Schodząc, dojrzałem także parking w Hornsile i dojeżdżające kolejne auta. Nie byłem już na szlaku sam jeden.

Schodząc z Veslehorn (lub Veslehødn) do skrzyżowania ścieżek spotykałem pierwszych ludzi (ale nie że Adama i Ewę, tylko pierwszych tego dnia na szlaku). Jedni skręcali tam, skąd właśnie wracałem, inni szli tam, dokąd ja zmierzałem, na Storehorn. W miedzyczasie odezwał się do mnie Hasan, pisząc, że wraz ze swoim bratem jadą już do Vang, gdzie mieliśmy się spotkać.

Tego dnia świeciło słońce. Była druga połowa września, a prażyło jakbyśmy wciąż mieli sierpień. Zabranie ze sobą kremu z filtrem okazało się dobrym pomysłem.

Podejście pod Storehorn nie było łatwe. Wdrapywanie się po kamieniach odbierało dech w piersiach. A gdy w końcu dotarłem na górę okazało się, że szczyt oblegany jest przez grupkę Norwegów. Skupiłem się na podziwianiu widoków. O ile z Veslehorn rozpościera się piękny widok na dolinę i miasteczko, tak ze Storehorn można podziwiać płaskowyż, dalsze szczyty i górskie jeziorka. Po chwili byłem już w drodze powrotnej. Hasan pisał, że dotarli na miejsce i czekają na mnie. Ja miałem pewnie z godzinę do dotarcia do auta a potem jeszcze sporo do przejechania.

Przemierzając ten sam szlak, tylko w przeciwnym kierunku, cieszyłem się ze swojego nawyku wczesnego wstawania i rozpoczęcia wędrówek z samego rana. Teraz, robiło się naprawdę tłoczno. Przechodząc obok ścieżki wiodącej na niższy z wierzchołków Veslehorn dostrzegłem na niej kolejkę ludzi czekających na swoje 5 minut na szczycie. I pomyśleć, że ja byłem tam sam i miałem to miejsce tylko dla siebie…

Zszedłem na parking. Roiło się tam teraz od samochodów. Zmieniłem buty, wrzuciłem plecak do auta i ruszyłem w kierunku Vang na kolejną wędrówkę.

Storehorn

Veslehorn (Veslehødn)

Skogshorn

Hemsedal

Storehorn

Niższy wierzchołek Veslehorn | Lower summit of Veslehorn

Hydnefossen

Widok ze szczytu Storehorn | View from Storehorn’s top

Jezioro Horntjerne | Horntjerne Lake

Hydnefossen i Veslehorn z poziomu dna doliny | Hydnefossen and Veslehorn from bottom of valley

I tried to recruit someone else for this trip, but in the end I went alone. The closest I could get was Hasan, a colleague from work. But he also backed out when I told him I was planning to leave very early. He used this as an excuse, his brother who was also supposed to join us, and some party the day before. In the end we agreed to meet later and do a different route together. So I went to Hemsedal alone.

Four hours in the car and around 8, I was there on Saturday morning. That is, at the parking lot by the trail leading to the two neighboring peaks of Veslehorn (or Veslehødn) and Storehorn. For me, the biggest attraction of this hike was supposed to be the Hydnefossen waterfall. Every time I drive through the Hemsedal valley, I can’t stop looking at the two, three, and sometimes even more streams of water falling from the high cliff. Last year, when I was climbing Skogshorn, I decided to go up to the top where the waterfall comes from, and that was it. Armed with a photo camera, a GoPro, and a drone, I was ready.

The valley floor was still covered with morning fog as I drove onto a side road leading to the parking lot in Hornsile. The road turned out to be a toll road, but there was nothing I could do about it. I paid the toll (70 kroner) and continued on. The car park was about 400-500 metres higher and there was only one car there. I parked, changed my shoes and was ready to go.

The trail is not demanding. The first ascent can be tiring, but then it is fairly flat. Starting early in the morning has the advantage that there is no one on the trail. You can take pictures or fly a drone without any embarrassment. The entire trail belonged to me. I did not meet anyone who could identify with that single car on parking lot.

Hemsedal

I went over a few hills and reached the streams that cut through the plateau. It was enough to walk to the edge of the cliff to find yourself close to the Hydnefossen waterfall. From this perspective, however, there was not much to see. But when I released the drone and flew it over the edge… Yes, this place was truly special.

Once I had feast my eyes, I could move on. After all, I still had two more mountains to conquer. The closest was Veslehorn. The trail led along the shore of Lake Horntjerne, but I noticed another path leading directly up the hill instead of around it on the gentler side. I thought that I would climb the mountain faster this way. Well, I was a bit mistaken. You can’t really see it on the map, but in reality Veslehorn has two peaks, separated by a high, vertical cliff. The steep path I chose led to the smaller of the peaks. To climb it, I had to walk on all my four. But the impressions after reaching the place were indescribable. The peak is one of those only for the brave. It is narrow, there is not much space on it, and right next to it there is a deep abyss. So you have to be careful. Just below there is a several dozen-meter path leading along a rocky ledge, also over a precipice.

From here, to get to the main peak, I had to go down to the main trail by the lake, go around the mountain and go up a more gentle slope from the west. It was already a pleasant walk compared to the previous path. The entire Hemsedal valley and the town of the same name lay far below. As I went down, I saw the car park in Hornsile and more cars approaching. I was no longer alone on the trail.

Coming down from Veslehorn (or Veslehødn) to the crossroads, I met the first people (not Adam and Eve, but the first ones on the trail that day except me). Some were turning where I was coming from, others were going where I was going, to Storehorn. In the meantime, Hasan contacted me, writing that he and his brother were already on their way to Vang, where we were supposed to meet.

The sun was shining that day. It was the second half of September, and it was blazing hot as if it was still August. Taking sunscreen with me turned out to be a good idea.

Miasteczko Hemsedal | Town of Hemsedal

Skogshorn

Veslehorn ze zbocza Storehorn | View of Veslehorn from the side of Storehorn

The ascent to Storehorn was not easy. Climbing the rocks was breathtaking. And when I finally reached the top, it turned out that the peak was besieged by a group of Norwegians. I focused on admiring the views. While Veslehorn offers a beautiful view of the valley and the town, Storehorn offers a plateau, further peaks and mountain lakes. A moment later I was on my way back. Hasan wrote that they had arrived and were waiting for me.

Walking the same trail, only in the opposite direction, I was glad of my habit of getting up early and starting my hikes in the morning. Now, it was getting really crowded. Passing the path leading to the lower peak of Veslehorn, I noticed a queue of people waiting for their 5 minutes at the top. And to think I was there alone and had the place all to myself…

I went down to the parking lot. It was now swarming with cars. I changed my shoes, threw my backpack in, and headed towards Vang for another hike.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *