Nordfjellet 559m n.p.m.
Po powrocie z przerwy Wielkanocnej zastałem Norwegię skąpaną w słońcu. Wiosna pojawiła się niespodziewanie, a wraz z nią odżyły moje pragnienia aby wybrać się gdzieś w góry. Szukanie idealnej miejscówki na pierwszy w tym roku wypad okazało się nie lada wyzwaniem. Większość dostępnych tras wciąż leżała pod grubą warstwą śniegu, mimo, że ten na nizinnych terenach południowo wschodniej Norwegii był już tylko wspomnieniem. Kamerki internetowe pokazywały, że na poboczach dróg już nawet za Drammen można natknąć się na białe pozostałości zimy. A jednak udało mi się znaleźć miejsce, które o zimie zdawał się już dawno zapomnieć. To zachodnia cześć Norwegii, kraina fiordów i fantastycznych widoków. Tam częściej spotykane są opady deszczu aniżeli śniegu. A że w nadchodzący weekend zapowiadano słońce (przynajmniej w sobotę), to nie mogłem przepuścić takiej okazji. Podróż ze wschodu na zachód jest nieco uciążliwa i zajmuje jakieś 6 – 7 godzin. Dlatego połączyłem łażenie po górach z odwiedzinami u znajomych. A żeby ich nie kłopotać za bardzo, zapowiedziałem się dopiero na sobotnie popołudnie.
Wyruszyłem w piątek zaraz po pracy. Początkowo planowałem postój i nocleg pod gołym niebem gdzieś po drodze, w okolicy gór Haukeli, jednak biała rzeczywistość sprowadziła mnie na ziemię. Wysokie zaspy śniegu i niższa temperatura odwiodły mnie od pierwotnych planów. Pojechałem dalej i stanąłem dopiero niedaleko nadmorskiego miasteczka Skånevik. Jakieś 12-13 km dalej znalazłem zjazd na plażę, gdzie rozłożyłem śpiwór i przetrwałem do rana.
Rankiem przeprawiłem się na drugą stronę fiordu promem i dojechałem do niewielkiego miasteczka Valen. Tam, na szpitalnym parkingu pozostawiłem auto i ruszyłem w kierunku gór. Moim celem był niewysoki szczyt Nordfjellet, po zdobyciu którego mogłem pokusić się na dalszą wędrówkę i wejście na kolejną górę. Dotarłem do miejsca, gdzie zaczynał się szlak i odkryłem, że równie dobrze mogłem pozostawić auto w tym miejscu. Nie było jednak sensu wracać, więc kontynuowałem marsz. Świeciło ładne słońce i robiło się coraz cieplej. Wkrótce zupełnie zapomniałem jak marzłem czekając na prom w Skånevik. Trasa na Nordfjellet nie jest długa. Początkowo idzie się przez las, sukcesywnie zwiększając wysokość. Gdy już wyszedłem na otwartą przestrzeń, mogłem cieszyć oczy widokami. Do wierzchołka nie pozostało już dużo do przejścia. Wkrótce byłem na miejscu I mogłem zastanowić się co dalej.
Porobiłem zdjęcia, polatałem dronem i przyjrzałem się kolejnemu szczytowi. Był niedaleko, może udałoby mi się dotrzeć na miejsce w czterdzieści minut. Martwiłem się jedynie sporymi plamami śniegu zalegającymi zbocze. Nie uśmiechało mi się chodzenie w zaspach, poza tym domyślałem się, że widoki jakie oferuje ta góra nie będą dużo lepsze od tych na Nordfjell. Uznałem, że czas się zbierać. Zacząłem schodzić.
W drodze powrotnej zaświtała mi jednak myśl na kolejną wycieczkę tego dnia. To jednak znaczyło, że muszę się pośpieszyć, skoro jeszcze mam w planach odwiedziny znajomych. Po dotarciu na parking pod szpitalem wsiadłem do samochodu i skierowałem się z powrotem do Utåker na przeprawę promową do Skånevik.
After returning from the Easter break, I found Norway bathed in sunshine. Spring came unexpectedly, together with it my desires to go outdoor. Finding the perfect spot for the first trip this year turned out to be quite a challenge. Most of the available routes were still under a thick layer of snow, even though the snow in the lowlands of south-eastern Norway was just a memory. Webcams showed that on the roadsides, even beyond Drammen, you can come across the white remainings of winter. But finally I managed to find a place that seemed to have long forgotten about winter. This is the western part of Norway, a land of fjords and spectacular views. Rainfall is more common there than snowfall. And since the sun was forecast for the coming weekend (at least on Saturday), I couldn’t pass up such an opportunity. Traveling from east to west is a bit strenuous and takes about 6-7 hours. That’s why I combined hiking in the mountains with visiting friends living on western coast.
I left on Friday right after work. Initially, I planned to stop and spend the night in the open air somewhere along the way, near the Haukeli mountains, but the white reality brought me down to earth. High drifts of snow and lower temperatures distracted me from my original plans. I drove on and stopped only near the seaside town of Skånevik. About 12-13 km further, I found the exit to the beach, where I laid down my sleeping bag and survived until the morning.
In the morning I crossed the fjord by ferry and reached the small town of Valen. There, on the hospital parking lot, I left the car and headed towards the mountains. My goal was the low peak of Nordfjellet, after reaching which I could be tempted to continue my journey and climb the next mountain. The sun was shining brightly and it was getting warmer. Soon I completely forgot how cold it was when I waited for the ferry in Skånevik. The route to Nordfjellet is not so long. Initially, you go through the forest, gradually increasing the height. Once I got out into the open space, I could enjoy the views. Not much left to go to the top. Soon I was there and I could think about what to do next.
I took pictures, flew a drone and looked at another peak. It was close, maybe I could get there in forty minutes. I was only worried about the large patches of snow covering the slope. I did not like walking in the snowdrifts, and I guessed that the views offered by this mountain would not be much better than those on Nordfjell. I decided it was time to go back. I started walking down.
On the way back, however, I thought about possibility of another trip that day. But that meant I had to hurry, since I still had plans to visit friends. After reaching the hospital parking lot, I got in the car and headed back to Utåker for the ferry to Skånevik.
Jeden komentarz
Lidia
Piękne widoki. Już wiosna.