Bjørgefjellet 895m n.p.m.
Miałem kilka pomysłów na spędzenie tego dnia. Kilka tras do wyboru. Z jakiegoś powodu padło na Bjørgefjell, wznoszącą się nad Seljord górę o wysokości 895m n.p.m., część masywu Lifjell. Zdawałem sobie sprawę, że zapewne czekać na mnie będą głębokie zaspy śniegu, ale z dołu górka nie wyglądała na zbytnio zaśnieżoną.
Zjechałem z drogi E134 w prowadzącą na południe drogę 36, a następnie pierwszy skręt w lewo doprowadził mnie do farmy Bjørge, skąd rozpoczyna się szlak. Nie dostrzegłem żadnego wydzielonego parkingu, więc pozostawiłem samochód przy innych autach na podwórzu mając nadzieję, że nie sprawiam tym samym żadnych kłopotów właścicielom posesji. Odnalazłem drogę prowadzącą w górę i ruszyłem.
O ile szlak w internecie (strona ut.no) oznaczony jest kolorem niebieskim, przypisanym do raczej średnio wymagających tras, tak na miejscu widniał kolor czerwony. Miałem więc do czynienia z dużo trudniejszą trasą, niż początkowo myślałem. Nie zamierzałem jednak rezygnować, tym bardziej, że nic nie zapowiadało trudności, z którymi miałem się zmagać później.
Pierwsze płaty śniegu zalegające wijącą się zakosami drogę napotkałem za pierwszym zakrętem. Początkowo nie było tego dużo, jednak im wyżej się piąłem, śniegu przybywało. Wciąż jednak nie było go tyle, by wzbudzić mój niepokój. Doszedłem do końca drogi a następnie kontynuowałem marsz wąską ścieżką biegnącą przez las. Zdecydowana część trasy biegnie wśród drzew i niewiele jest miejsc, w których można odsapnąć delektując się widokami. Przeglądając zdjęcia z trasy przed przyjazdem, zdawałem sobie sprawę, że prawdopodobnie i sam wierzchołek nie wyrasta ponad granice lasu i tylko niewielki prześwit w roślinności umożliwi mi dojrzenie czegokolwiek ze szczytu.
Śniegu przybywało wraz z wysokością. Właściwy kierunek marszu odnajdywałem dzięki śladom pozostawionym przez kogoś dzień lub dwa wcześniej bądź kierując się skąpym oznaczeniom na drzewach. Ślady jednak urywały się na pewnej wysokości. Zakładałem, że ów ktoś zrezygnował ze względu na ilość śniegu zalegającego na trasie. Nic dziwnego, w tym momencie zapadałem się w białym puchu aż po kolana. Nieco wcześniej założyłem na nogi stuptuty, dzięki czemu nie irytował mnie śnieg wpadający do butów. Chociaż te i tak miałem już przemoczone.
Wchodziłem wyżej, próbując nie stracić z oczu oznaczeń szlaku na drzewach. Niekiedy było to o tyle trudne, że oznaczenia te (plamka starej, czerwonej farby) stawały się widoczne dopiero gdy docierałem w bezpośrednie sąsiedztwo drzewa, na którym były naniesione. Mimo zmęczenia i oczywistych trudności nie chciałem jeszcze rezygnować. Apka w komórce wskazywała, że pokonałem już ponad połowę trasy. Głupio byłoby się teraz poddać. Tak, ambicja to czasem zgubna rzecz.
Znalazłem się może kilometr od szczytu, gdy zaspy zrobiły się jeszcze głębsze. Momentami wpadałem aż po same biodra. I zapewne zawróciłbym już wtedy gdybym nie ujrzał śladów bytności człowieka. Najpierw drewnianej konstrukcji na najbliższym wzgórzu a niedługo potem śladów skutera śnieżnego. Z pewnymi trudnościami (zapadając się w śniegu aż po pas i z wysiłkiem posuwając się do przodu) dotarłem do tych śladów i pozostawionego, przez maszynę ubitego śniegu. Podążyłem utworzoną przez kogoś trasą i chwilę później stałem nieopodal czyjejś hytty (norweskiego domku wypoczynkowego). Nie wiedziałem czy ktoś akurat jest w środku, ale nie zamierzałem sprawdzać. Tuż obok odnalazłem drogowskaz na Bjørgefjell i prowadzące w śniegu ślady na szczyt.
Jeszcze przed chwilą byłem bliski rezygnacji, ale teraz wstąpiły we mnie nowe siły. Idąc po śladach w śniegu szło się dużo łatwiej, mimo że wciąż czasem zanurzałem się głęboko w zaspy.
Ślady zaprowadziły mnie na punkt widokowy, odsłoniętą skałę, oddaloną od samego wierzchołka o jakieś pół kilometra i niewiele od niego niższą. Zdecydowałem, że dalej już nie idę. Byłem wypruty z sił, musiałem jeszcze zejść, a poza tym żadne ślady nie prowadziły dalej. Moja trasa kończyła się tutaj.
Porobiłem kilka zdjęć i ruszyłem w drogę powrotną. Zejście choć żmudne było o tyle łatwiejsze, że mogłem poruszać się po własnych śladach i nie zapadałem się w śnieg aż tak często. Dotarłem na farmę Bjørge zmęczony, w przemoczonych butach ale mimo wszystko zadowolony. Nie dotarłem na szczyt, lecz nie poddałem się bez walki, a dotarcie na punkt widokowy w takich warunkach uważam za spory sukces.
Bjørgefjell is an 895m asl mountain, part of Filefjell massiv, rised up above town of Seljord and Seljordsvatnet Lake. During summer months hike on that hill could be pleasant but demanding trip and maybe one day I will have to chance to try it. Now, in the middle of March, climbing on it is a challenging expedition. I didn’t see too much snow on the mountain side when I drove east by E134 road. I reached Bjørge farm where the trail starts and begun my hike.
Initially there were not so much snow on the road. Only time to time, but together with height, it came more and more. Very soon I said goodbye to wide gravel road and continued my walk on narrow, and often steep patch in the woods.
Somewhere in the middle of the route, the snow was up to my knees but I didn’t intend to give up. The higher I get, the more difficult it was. Soon, somewhere about one kilometer from summit, the depth of the snow layer was about one meter. I considered to retreat. But then I noticed some wooden shelter construction on the top of the nearest hill and traces of snowmobile. I managed to get on those tracks, but it wasn’t so easy. The snow was up to my waist. Soon, walking on the hard snow I came up the cabin in the woods and sign directed to Bjørgefjell summit. There were also footprints in the snow led towards top. I followed them and after some time I finally get to the…
No, it was not summit yet. I stand on flat, naked rock on open air and stared on town of Seljord and the Lake below. That was only a viewing point, about 500 meters from the top. But I was too tired to go further. And the footprints ended here anyway. All I could do is to make some pictures and turn back.
The trip was really difficult. Maybe not because the height and steep slope, but because of snow. But in the end I am glad I could managed to get to the viewpoint and at least made few pictures from there. Maybe some day I will get a chance to repeat this hike in more favorable conditions.