Blomstølen
Ta wyprawa do Norwegii miała wyglądać zupełnie inaczej. Z niecierpliwością czekałem na kolejną okazję do górskich wędrówek i układałem plany, na jakie trasy mógłbym pójść. Tygodniowy pobyt w kraju fiordów chciałem przeznaczyć na dwa lub nawet trzy górskie wypady, w tym jeden z noclegiem pod namiotem. Niestety, jak to zwykle bywa z planami, nie zawsze wszystko idzie z ich przebiegiem.
Ledwo dotarłem na miejsce, okazało się, że pogoda raczej się nie dopasuje do moich oczekiwań. To ja musiałem się dostosować. Na drugi dzień pobytu zapowiadano ulewne deszcze, ale kolejnego miało już nie padać. Tyle, że wiatr miał dochodzić do 10 m/s. Sporo, ale wolałem to od deszczu. Wybrałem się na jeden z moich rezerwowych celów, do schroniska Blomstølen.
Blomstølen to jedno z kilku schronisk należących do Norweskiego Towarzystwa Turystycznego (DNT) rozlokowanych w górach pomiędzy miastami Etne, Røldal i Sauda. Wszystkie one są połączone sieciami szlaków, co sprawia, że można się zastanowić nad jakąś poważniejszą kilkudniową górską wędrówką z noclegami, jeśli nie pod namiotem to w schronisku właśnie. Przykładowa cena za nocleg w Blomstølen w połowie września kosztuje 375 koron. Członkowie DNT korzystają ze zniżek. Poza sezonem letnim w schroniskach nie ma obsługi (wyjątkiem są ferie zimowe i pewnie tylko tam, gdzie w pobliżu znajdują się trasy narciarskie, jak na przykład w Olalia Fjellstove). Blomstølen posiada 7 sypialni na dwóch poziomach, obszerną kuchnio-jadalnię, dwie łazienki, suszarnię i spiżarnię. Dodatkowo tuż obok znajdują się dwie mniejsze chatki, które również mogą pomieścić strudzonych turystów. Łącznie 48 łóżek. Rezerwacji można dokonać na stronie www.ut.no.
Schronisko zbudowano nad brzegiem malowniczego jeziora Blomstølvatnet na wysokości 630 m n.p.m. Z tarasu można bez końca podziwiać majestatyczne góry na drugim brzegu jeziora i wodospad.
Droga do tego uroczego miejsca nie jest jednak łatwa, o czym się przekonałem tego wietrznego dnia. Szlak zaczyna się tuż przy stacji benzynowej Best, znajdującej się przy drodze E134 kilka kilometrów na wschód od Etne. Początek jest naprawdę wymagający. Szutrowa, szeroka droga pnie się stromo w górę, mijając najpierw pastwiska owiec, następnie przechodząc przez las by wreszcie gdzieś na poziomie 540 m n.p.m. przejść w wąską ścieżkę. Od tej chwili można też cieszyć oczy wspaniałymi górskimi krajobrazami. Åkrafjord przez większą część drogi będzie zasłonięty górami, warto więc nacieszyć się nim właśnie tutaj. Szlak po około 5 kilometrach dociera do malowniczej doliny Verdalen z jeziorem i kilkoma prywatnymi domkami wypoczynkowymi. Potem mamy łagodne wejście na przełęcz i kolejna dolina przed nami. W oddali widać już, że czeka nas cięższa wspinaczka. I rzeczywiście, po pokonaniu doliny ścieżka pnie się mozolnie w górę. W nagrodę czekają kolejne malownicze widoki, w tym groźnie wyglądająca górka Reinsnuten. Szybkie spojrzenie na mapę uświadomiło mi, że szlak będzie przebiegał blisko szczytu, dając okazję do przyjrzenia się mu bliżej. Tymczasem na ścieżce i poza nią dostrzegałem coraz więcej owczych bobków. Wkrótce zauważyłem i owce pasące się w oddali. Ich widok miał mnie prześladować już do końca wędrówki.
W tym samym miejscu, w którym moim oczom ukazał się odległy jeszcze Reinsnuten, mogłem dostrzec fragment Åkrafjordu oraz majaczącą w oddali czapę lodowca Folgefonna.
Po pewnym czasie zbliżyłem się do szczytu Reinsnuten. Uznałem, że dam radę się na niego wspiąć, tym bardziej, że szlak biegł naprawdę bardzo blisko i nie trzeba było zbytnio nakładać drogi. Kilkadziesiąt metrów od wierzchołka napotkałem trzy owce, które uciekły, gdy tylko zacząłem pstrykać fotki. Ostatnie podejście na szczyt okazało się zabójczo strome, tym bardziej, że nie było (przynajmniej od tej strony) żadnej ścieżki. Na samym szczycie zabawiłem góra minutę. Przegonił mnie porywisty wiatr, zbyt silny, by delektować się widokami. Szedłem szybko i znów znalazłem się na szlaku. Chwilę później znów ujrzałem owce, prawdopodobnie te same, które przepłoszyłem wcześniej. One również podążały tą samą drogą. Ponownie spłoszone moją obecnością zbiegły ze ścieżki i już nie niepokojone zajęły się swoimi owczymi sprawami.
A ja wkrótce dotarłem do jeziora Austmannavatnet, nad którym napotkałem więcej pasących się zwierząt. I oczywiście więcej odchodów zalegających ścieżkę. Zostawiłem zwierzaki ich własnemu losowi i ruszyłem dalej. A za kolejną przełęczą dostrzegłem wreszcie cel mojej wędrówki. Schronisko Blomstølen. Jak się później okazało była to tylko jedna z mniejszych chatek, należąca do schroniska. Główny budynek ujrzałem dopiero, gdy dotarłem na miejsce, z tego bowiem punktu przesłaniała mi go jakaś górka. Przy domku, który zobaczyłem kręciła się jakaś postać. Zniknęła gdzieś, gdy podszedłem bliżej, ale na ganku wciąż stały dwie pary kaloszy i wędki. Zza zbocza góry ukazało się druga chatka i schronisko. Widok był rewelacyjny. Co prawda wiatr hulał w najlepsze, co jakiś czas widowiskowo wzbijając w powietrze wiry wodne z jeziora, ale wprost nie mogłem się napatrzeć na góry i wodospad na wprost.
Odpocząłem chwilę zajadając kanapkę, po czym uznałem, że czas się zwijać. Byłem na szlaku od pięciu i pół godziny a jeszcze musiałem jakoś wrócić. Już wcześniej zaplanowałem, że zejdę inną trasą. Ów szlak prowadził w dół wzdłuż rzeki biorącej swój początek z jeziora Blomstølvatnet i wpadającej do kolejnego jeziora, Stordalsvatnet. Początkowo szło się dość przyjemnie, ale wkrótce ścieżka zrobiła się stroma i co było do przewidzenia, odezwały się moje kolana. Zbocza po północnej stronie robiły niesamowite wrażenie, wznosząc się niemal pionowo w górę a co jakiś czas mijałem kolejny wodospad zasilający spływającą w dół rzekę.
Gdy byłem już niemal na dole, dostrzegłem jakieś trzy owce i miałem wrażenie, że to są dokładnie te same trzy sztuki, które spotkałem pod Reinsnuten. Ta sama obroża i dzwonek u największej, takie same etykietki w uszach. No, ale mogę się mylić, w końcu wszystkie owce wyglądają tak samo (domyślam się, że owce mogłyby powiedzieć to samo o ludziach).
Wkrótce dotarłem do pierwszego gospodarstwa i asfaltowej drogi. Nie oznaczało to jednak końca wędrówki. Droga biegła wzdłuż doliny aż do oddalonego w dole jeziora. Mijałem kolejne gospodarstwa i kolejne pastwiska. Na niektórych pasły się owce, inne świeciły pustkami. Niektóre posiadały tak soczyście zieloną trawę, że aż miało się ochotę spróbować jak smakuje (tak się chyba kończy przebywanie zbyt długo wśród owiec).
W końcu dotarłem do brzegu Stordalsvatnet. Asfaltowa droga poprowadziła mnie wzdłuż jej północnego skraju do drogi E134. Bałem się, że będę musiał ostatni odcinek pokonać idąc tą drogą, podczas gdy co chwila śmigały nią auta, często nie zważając na ograniczenie prędkości do 80 km/h. Czołowe spotkanie z ciężarówką nie należałoby do najprzyjemniejszych. Na szczęście udało mi się odnaleźć tunel pod drogą i chodnik po drugiej stronie, który prowadził wprost na stację Best, gdzie czekało już na mnie moje auto. Po wyciągnięciu komórki i sprawdzeniu danych z gps, okazało się, że przeszedłem 30 kilometrów, a pokonanie całej trasy zajęło mi 9,5 godziny. Uznałem, że to dobry rezultat i ruszyłem do domu, żeby odpocząć.
My plans for this visit were completely different. I supposed to spend whole week in Norway this time and I wanted to go in other places. As always, I had to modify the plans. Because of weather I was afraid, that I will stay at home for all seven days, but fortunately one day appeared without rain and I decided to go out whatever will happen. And weather served me a strong wind, blowing up to 10 m/s. I didn’t care of it. It always better than rain.
Blomstølen was on my reserve list and I had prepared maps of this route. Blomstølen is a lodge located at 630 m above sea level in the mountains between Etne, Sauda and Røldal and it is only one of few cabins belong to Tourist Norwegian Association (DNT). As you can imagine, there is possibility to make a trip from one cabin to another with booking a bed inside but you have to do it earlier and get the key to the lodge before you travel. There is no DNT crew inside (exception can be Olaila Fjellstove during summer and winter vacation) so inside you have to manage yourself. Booking you can make by webside www.ut.no. When I chcecked for prices, one bed for a night in Blomstølen in September costs 375 norwegian krones. If you are DNT member, you have lower price. Blomstølen has total 48 beds in three buildings (two small cabins and one big lodge).
From the terrace of lodge you can admire of scenic view of Blomstølvatnet lake, mountains on the other shore and waterfall.
I left the car at the Best fuel station, located by E134 road, few kilometers on west from Etne. Beginning of the route is not easy. Very steep, wide road goes up between pastures and forest and somewhere at 540 m above sea level I came out on a narrow but easy mountain path. The wind was blowing with fury. There is a good spot to look at the Åkrafjord, because later it hides behind the mountains.
Soon I came into Verdal valley with beautiful lake and few private cabins built around. I climbed to a pass and went down to another valley. Raw, amazing Norwegian views surrounded me. After another pass, I could see the water of Åkrafjord but the view was limited. Far away on north-east I saw Folgefonna glacier. I hang my eyes also at interesting looking mountain summit somewhere on east. I checked my map and find out that this is Reinsnuten and the trail will follow me very close to this colossus.
In the same time I realized that on the path there are many sheep droppings. In fact, soon, I saw those animals and their surprises accompanied me almost to the end of this journey.
Later, when I was close to Reinsnuten and my path led further on east, I went off the trail and started cimbing. Just below last stage I met three sheep that frightened of my sight and ran away. There weren’t any way up to the summit, and I climbed used legs and arms on very steep slope. At the top, wind almost blowed out my head from the shoulders. I could only make few pictures before descending. My visit at the summit was no longer that one minute.
After I returned to the trail, I met those three sheep as earlier. They followed the trail as well but soon they escaped at side because of me. Soon I could see more sheep and as you can imagine more their droppings.
Some time later I finally saw one of the cabin of Blomstølen. The rest left behind the mountain and I could see everything just when I showed up at place. The location was amazing. Beautiful lake with view at mountains and waterfall looked impressive. I sat down on the bench at terrace to rest, eat something and fill up my eyes those picture. Wind blowed incessantly.
At this moment I was on my legs from 5,5 hours and it was the time to go back. My plan was to descend other way, that led to the shore of Stordalsvatnet lake and then asphalt road come to E134 and fuel station. First stage on more less flat terrain was easy but when I started to go down, my knees responses by pain. I went along the river which runs from Blomstølvatnet lake. Steep, almost vertical walls of the mountains on my left fed the river by next waterfalls. Before I reached the first farm and asphalt road at the bottom of the valley, I met three sheep which looks very familiar. Are they the same sheep as I met before? Well, all sheep looks the same for me.
Journey on the asphalt road wasn’t the end. In fact there was easier but I still had some kilometers to go. I passed farms, residences and pastures with so intensive green grass that I wanted to taste it (I think I spend too much time among the sheep).
Finally I reached the shore of the lake and by the northern side I came to E134 road. I was afraid that there will be necessary to walk on E134 and share it with cars, speeding up even 100 km/h, but fortunately I found pavement along the main road which led me to the fuel station. At the place I looked at gps in my cellphone and realized, that I already walked the distance of 30 km in 9,5 hours. It was the time to go home and rest.
4 komentarze
Eugeniusz
Super ????
Lidia O.
Piękne zdjęcia i wspaniałe widoki.
Kejt
Bardzo fajna trasa na calodniowa wedrowke albo jeszcze lepiej z wild campingiem nad tym jeziorkiem z chatkami w polowie drogi. A jak tak patrze na te bezdrzewne przestrzenie i owce no to wypisz wymaluj niczym angielskie Lake District. Tylko ciut bardziej skalisto 😉
Paweł
Trasa rzeczywiście przepiękna i na pewno warto rozważyć jakiś nocleg w tych górkach podczas ewentualnej przyszłej wyprawy. Może być w schronisku lub pod namiotem 🙂