Himingen, 1066m n.p.m.
Koniec maja to odpowiedni czas, na górskie wędrówki. Zima się już dawno skończyła, śnieg może jeszcze gdzieniegdzie się poniewiera, ale specjalnie nikomu nie wadzi. Jest cieplutko i nic tylko wkładać buty i wędrować. Tak to sobie wszyscy wyobrażamy, prawda? Cóż, rzeczywistość w tym roku okazała się inna.
Zamierzałem wejść na Slettefjell w górach Lifjell, ale kiedy dojechałem na parking przy Gavlesjå, musiałem zweryfikować swoje plany. O ile jeszcze plac parkingu był pozbawiony śniegu, tak wszystko poza, włącznie z odchodzącymi zeń ścieżkami ginęło pod grubą warstwą tego białego ustrojstwa. Widoczny w oddali Slettefjell również prezentował się pokryty bielą. Droga na górę była dość długa i nie uśmiechała mi się taka męczarnia, począwszy od pierwszych metrów szlaku. Zwróciłem więc swoją uwagę na inną górkę. Na północ od parkingu znajdował się Himingen, szczyt niższy od Slettefjell o 114 metrów, ze zdecydowanie krótszą trasą prowadzącą w dodatku od południa, gdzie nie powinno być aż tyle śniegu. Po krótkim zastanowieniu ruszyłem w tamtą stronę.
Zanim dotarłem do podnóża góry musiałem przebić się przez pokryte śniegiem tereny. Gdzieniegdzie było jedynie mokro po roztopach. W końcu rozpocząłem wspinaczkę. Im wyżej wchodziłem, tym rozleglejszy widok roztaczał się za moimi plecami na dolinę i okoliczne szczyty. Wszystko pokryte jeszcze śniegiem. Wybór kierunku wędrówki okazał się słuszny (choć raz). Sporadycznie i tu natykałem się na śnieg, ale łatwo było go ominąć lub po nim przejść. Prowizorycznie wziąłem ze sobą rakiety śnieżne. Ścieżka po początkowym wzniosie zmieniła kierunek na wschodni i nie wznosiła się zbytnio, jako że biegła równolegle do grani szczytowej. Potem jednak znów zakręcała na północ, a właściwie północny zachód.
I wtedy w końcu przydały się rakiety śnieżne. W przejściu pomiędzy dwoma wzniesieniami, którędy wiódł szlak zalegało wciąż jeszcze sporo śniegu i uznałem, że najrozsądniej będzie tutaj przetestować nowy sprzęt. Założenie rakiet na nogi okazało się dość łatwe. Samo poruszanie się w nich po śniegu też nie było wielce skomplikowane. Nawet, a zwłaszcza podejście w nich pod górkę zdawało się łatwiejsze niż w tradycyjny sposób. Wkrótce dotarłem do skalistego podłoża i mogłem zdjąć rakiety z nóg i kontynuować marsz normalnie. W zasadzie byłem już na górze. Szlak wiódł jednak dalej na zachód, szczytem grani, do najwyższego wierzchołka. Ten etap zdawał się najciekawszy. Spacer po względnie horyzontalnym profilu z widokami na północ i południe był czystą przyjemnością.
Wkrótce dotarłem na miejsce. Kamienna wieża oznaczała koniec wędrówki, krótką przerwę i powrót tą samą trasą. Według mapy z wierzchołka prowadziła inna ścieżka, prowadząca w dół po zachodnim zboczu. Była jednak znacznie dłuższa i podejrzewam, że słabiej oznaczona. A biorąc pod uwagę zalegający w dole śnieg, zejście tą stroną mogło sprawić nieco kłopotów. Uznałem więc, że wrócę tak jak przyszedłem.
Chociaż nie zrealizowałem pierwotnego planu (wejście na Slettefjell), to jednak podróż do Lifjell okazała się udana. Himingen to bardzo fajny szczyt i niezbyt wymagający. A latem, gdy nie będzie już śniegu, powinien być jeszcze łatwiejszy. Lekki niesmak może budzić jedynie opłata przy wjeździe na drogę dojazdową do Gavlesjå. Wynosi ona 90kr (2023r.). Tego dnia barierka była podniesiona, więc uznałem, że nie pobierają opłat o tej porze roku. Niestety pobierają. Kilka tygodni później dotarła do mnie faktura na 144kr (54kr doliczyli za wystawienie dokumentu).
The end of May is the right time for mountain hiking. Winter is over, the snow may still be lying around here and there, but it doesn’t really bother anyone. It’s warm and nothing but put on shoes and wander outdoor. That’s what we all imagine, right? Well, the reality this year turned out to be different.
I was going to climb Slettefjell in the Lifjell Mountains, but when I arrived at the parking lot at Gavlesjå, I had to revise my plans. While the parking lot was snowless, everything beyond it, including the paths leading from it, was lost under a thick layer of this white contraption. Slettefjell, visible in the distance, was also covered in white. The road to the top was quite long and I did not like such agony, starting from the first meters of the trail. So I turned my attention to another hill. To the north of the car park was Himingen, a peak 114 meters lower than Slettefjell, with a much shorter route from the south, where there shouldn’t be so much snow. After thinking about it for a while, I headed in that direction.
Before I reached the foot of the mountain, I had to break through snow-covered terrain. Here and there it was only wet after the thaws. I finally started climbing. The higher I climbed, the more extensive the view behind me was of the valley and surrounding peaks. Everything was still covered with snow. The choice of the direction of the journey turned out to be right (for once). Occasionally I came across snow here as well, but it was easy to avoid or walk on it. I brought the snowshoes with me. After the initial ascent, the path turned east and did not rise much as it ran parallel to the summit ridge. But then it turned north again, or northwest actually.
And then the snowshoes finally came in handy. There was still a lot of snow in the passage between the two hills where the trail led, and I decided that it would be smart to test the new equipment here. Putting the snowshoes on the legs turned out to be quite easy. Moving in the snow was not too complicated either. Even and especially going uphill in them on my feet seemed easier than in the traditional way. Soon I reached the rocky ground and was able to remove the snowshoes from my feet and continue walking. I was actually uphill. The trail, however, leads further west, along the top of the ridge, to the highest peak. This stage seemed the most interesting. Walking along the relatively horizontal profile with views to the north and south was pure pleasure. I got there soon. The stone tower marked the end of the hike. After a short break, I could take return route. According to the map, there was another path from the top, down the western slope. However, it was much longer and I suspected that it was less marked. And because of the snow below, going down this side might be a bit of difficult. So I decided to come back as I came.
Although I did not complete the original plan (ascent to Slettefjell), the trip to Lifjell turned out to be successful. Himingen is a very nice peak and not too demanding. And in the summer, when there is no snow at all, it should be even easier. Only the fee at the entrance to the access road to Gavlesjå may arouse a slight distaste. It is 90kr (2023). The barrier was up that day, so I figured they didn’t charge at this time of year. Unfortunately they charge. A few weeks later I received an invoice for 144kr (they added 54kr for issuing the document).