Kjellasviknuten
Siedziałem w aucie i dojeżdżałem do Ølensvåg. Poranna mgła z wolna ustępowała, jednak wciąż mijałem miejsca całkowicie przykryte mlecznymi chmurami. Skręciłem z E134 w drogę 543 zwaną też Bjoavegen, jako że prowadzi na północny skraj półwyspu do miejscowości Bjoa. Po kilku kilometrach krętej, widowiskowej trasy z widokiem na fiord, zauważyłem dużą tablicę z reklamą działek budowlanych nad wodą. Skręciłem przy niej na nieutwardzoną drogę i chwilę potem parkowałem auto na pustym parkingu przy szlaku prowadzącym na Vakadalen. Obejście doliny opisałem w jednym z listopadowych wpisów, nie ona jednak była moim celem tego dnia. Zamierzałem wspiąć się na Kjellasviknuten.
I was sitting in the car and arriving to Ølensvåg. The morning fog slowly went away, but I still passed places completely covered by milky clouds. I turned from E134 into road 543 also called Bjoavegen, as it leads to the northern edge of the peninsula to the village of Bjoa. After a few kilometers driving a winding road with spectacular views of the fjord, I noticed a large advertising sign about selling building grounds over the water. I turned left next to it on a unpaved road, and one moment later I parked the car in an empty parking lot at the trail leading to Vakadalen. Trail around valley I described in one of the November posts. This wasn`t my goal for that day. I was going to climb the Kjellasviknuten.
Ta wyprawa była zupełnie spontaniczna. Nie planowałem jej wcześniej, ale gdy tylko ujrzałem jak się ładnie wypogadza za oknem, natychmiast chwyciłem plecak, buty i wyszedłem z domu. Przez ostatnie dni padał deszcz, śnieg lub jedno i drugie. Pojawienie się czystego nieba trzeba było jakoś wykorzystać.
This trip was completely spontaneous. I did not plan it before, but once I saw how nicely it is outside, I immediately grabbed the backpack, shoes and left the house. During the last days there were rain, snow, or both of them. Clear sky appearance was something I had to use somehow.
Na Kjellasviknuten bywałem już wcześniej, nie potrzebowałem więc studiować map w internecie. Był sobotni, słoneczny poranek, gdy około dziesiątej zacząłem wspinaczkę. Trasa do Vakadalen, choć nieco męcząca, obfitowała w kojące widoki. Spowity we mgle Etnefjord i wznoszący się tuż obok szczyt Børkjenesnuten zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Sama Vakadalen pokryta była śniegiem. Po dotarciu do rozwidlenia szlaków skierowałem się na prawo i po jakimś czasie dotarłem do miejsca, gdzie rozpoczynał się szlak na moją dzisiejszą górę. Szeroką drogę pokrywała nieco grubsza warstwa śniegu a nachylenie trasy okazało się sporym wyzwaniem dla mojej kondycji. W pewnym momencie niezbędnym okazało się założenie stuptupów, jako że śnieg stawał się głębszy. Wkrótce dotarłem do końca drogi. Ustawiona ławeczka zachęcała do odpoczynku. Tuż obok wznosiła się ściana lasu a na jednym z drzew zawieszono tabliczkę z nazwą szczytu. Z tego samego miejsca można było dojść na odległą Gråhorgę, o czym informowała podobna tabliczka.
At Kjellasviknuten I’ve been before, so I did not need to study maps on the Internet. It was Saturday, sunny morning, when about ten o’clock I started climbing. Route to Vakadalen was a bit tiring but fraught of soothing views. Shrouded in fog Etnefjord and rising next to the peak of Børkjenesnuten made a huge impression on me. Vakadalen was covered by snow. I turned right when I reached the trail crossroads and after a while I got to the place where the road to Kjellasviknuten started. Wide road covered with slightly thicker layer of snow and the slope of the route turned out to be quite a challenge for my condition. At some point, it proved necessary to wear gaiters as the snow became deeper. Soon I reached the end of the road. Set bench encouraged to rest. Right next to the wall stood a forest and on one of the trees hung a sign with the name of my today`s mountain. From the same place you can walk to the distant Gråhorga, which announced a similar plate.
Nie zatrzymując się wszedłem w las. Liczyłem na jakieś widoczne oznaczenie szlaku, gdyż ścieżka pozostawała niewidoczna pod śniegiem, ale się zawiodłem. Pozostała mi wspinaczka na strome zbocze i dopiero na górze odszukanie dalszego szlaku. Niestety na wzniesieniu, gdzie dotarłem wciąż brakowało jakichkolwiek znaków. Dodatkowym utrudnieniem okazała się warstwa śniegu, która tutaj sięgała aż do kolan. Podnosiłem wysoko nogę i stawiałem kolejny krok, zapadając się głęboko w śniegu. Po kilkudziesięciu metrach udało mi się natrafić na coś, co mogło być śladami stóp sprzed kilku dni. Znaczyło to, że prawdopodobnie odnalazłem też ścieżkę. Rzeczywiście tym tropem szło się jakoś wygodniej, a śnieg nie zapadał się tak często i głęboko pod moimi butami. Po jakimś czasie znów zgubiłem szlak i szedłem na wyczucie, ponownie grzęznąc po kolana w białym puchu. Pocieszałem się rewelacyjnymi widokami dookoła.
I walked into the forest. I was hoping for some visible sign trail, because the path was not visible under the snow, but I was disappointed. I went up anyway on a steep slope, but on the top of the hill still wasn`t any sign. An additional difficulty was a layer of snow, which here reached to the knees. I raised high leg and took my next step, sinking deep into the snow. After a few dozen meters I managed to find something that could be footprints from a few days earlier. This meant that I probably found a path. Indeed, this trail I went somehow more convenient, and snow was not falling as often and deeply beneath my shoes. After some time I’ve lost the trail again and walked where I thought I should go, again sinking up to my knees in the white powder. I consoled myself sensational views all around.
W pewnym momencie, zupełnie nieoczekiwanie natrafiłem na wystający spod śniegu znajomy kijek. Oznakowanie szlaku. Ruszyłem w jego kierunku. Byłem na dobrej drodze. Teraz szło mi się dużo lepiej. Przede mną wyrosło spore wzniesienie a wytężając wzrok odkryłem, że kierują mnie tam dwa kolejne paliki. Po jeszcze jednym wysiłku związanym z pokonaniem wzniesienia, byłem na szczycie.
At one point, unexpectedly I came across a protruding from the snow familiar stick. Marking of the route. I moved towards him. I was on the right track. Now I was doing much better now. In front of me grew big hill and straining eyes, I discovered that guided me there two another sticks. After another effort of overcoming the hill, I was already at the top.
Widoki zapierały dech w piersiach i spędziłem na górze pewnie z kilkadziesiąt minut zachwycając się panoramą gór i fiordów. W końcu uznałem, że czas wracać. W drodze powrotnej trzymałem się własnych śladów. Bez problemu więc dotarłem do Vakadalen a następnie drogą w dół do samochodu. Wg zapisów gps, cała trasa liczyła około 9,5 km i przejście jej zajęło mi trzy godziny i czterdzieści trzy minuty.
The views were breathtaking and I spent at the top tens of minutes admiring the panorama of mountains and fjords. In the end I decided it was time to go. On the way back I kept up my own traces. Without any problems I got to Vakadalen and then down the road to the car. According to gps, the entire route had about 9.5 km and it took me three hours and forty-three minutes.
3 komentarze
Kasia
Wow ! Ale widoki ! Ciekawe czy ta mgielka nad jeziorami wczesniej byla morzem mgiel?
Paweł
Wcześniej rzeczywiście mgła była większa. Ale to co widać na zdjęciu (zdjęciach) to nie jeziora ale najprawdziwsze norweskie fiordy 🙂
Kasia
No tak, fjordy lol ! Ostatnio zafascynowałam się tymi norweskimi fjordami i studiując mapę zachodniego wybrzeża Szkocji wyszukuję ich szkocki odpowiednik. Jest kilka, ale wikipedia opisuje je jako (w dosłownym tłumaczeniu) morskie jezioro. Ale jak przełączysz język na norweski to znajduję tam słowo fjord 😉