Nocleg w Lifjell
Pewnego dnia zobaczyłem na YouTube filmik jak jakiś gościu wraz z żoną zasuwają wokół jeziora Gavlesjå, w masywie Lifjell. Było to to samo miejsce, które zahaczyliśmy z ekipą poprzedniego lata, co dodatkowo podkręciło moje zainteresowanie. Dodatkowo na filmie pojawiła się narracja w ojczystym języku co już totalnie skupiło moją uwagę. Pozostawiłem komentarz i podejrzałem co jeszcze znajduje się na kanale tego tajemniczego wędrowca. Było całkiem sporo, większość materiałów kręciła się jednak wokół wędrówek po górach Lifjell. Za tym pierwszym komentarzem poszły kolejne, aż w końcu nawiązaliśmy kontakt i pojawił się pomysł wspólnego wypadu w góry.
Okazało się, że Daniel (tak się nazywał mój nowy znajomy) mieszka z rodziną w Norwegii już od jakiegoś czasu i że nie ma zbyt daleko (w porównaniu do mnie) do Lifjell, stąd właśnie wybiera się przeważnie w te rejony. Miał też już zaplanowaną trasę na weekend, uwzględniającą nocleg, więc pozostało mi się tylko przyłączyć.
Mieliśmy się spotkać w sobotę o 18.00 na parkingu przy Lifjellstua (Jønnbu). Dzień był słoneczny i upalny. Podczas drogi na miejsce, termometr w aucie wskazywał nawet 30 stopni. Znalazłem się na parkingu pierwszy i poczekałem na Daniela. Zapłaciliśmy za parking, zarzuciliśmy plecaki i ruszyliśmy na szlak.
Trasa nie była trudna. Dość szybko wznieśliśmy się ponad linię drzew i maszerowaliśmy wśród niskiej roślinności. Minęliśmy rozwidlenie szlaków i ścieżkę prowadzącą na Gleksefjell, którą mieliśmy wrócić kolejnego dnia. Dotarliśmy do jeziora Skåråfjellholmen, na brzegu którego dostrzegliśmy kilka namiotów i wędkarzy próbujących coś złowić. Szliśmy dalej a w tym czasie słońce kładło się coraz niżej ku horyzontowi. Kiedy dotarliśmy na szczyt Øysteinnatten (1174m n.p.m.) światło tworzyło fenomenalną atmosferę do zdjęć. Ujrzeliśmy w oddali jezioro Gavlesjå oraz szczyt Himingen, na którym byłem nie tak dawno.
Już w tym miejscu zaczęliśmy zastanawiać się nad miejscem na nocleg. Po drodze minęliśmy kilka obiecujących, płaskich miejscówek ale uznaliśmy, że nie będziemy wracać i poszukamy czegoś dalej. I rzeczywiście, niedługo potem, blisko kolejnego skrzyżowania szlaków trafiliśmy na idealne miejsce. Zabraliśmy się za rozstawienie namiotów i przygotowanie kolacji. W międzyczasie mogliśmy obserwować spektakl zachodzącego słońca. Był środek czerwca i w Norwegii o tej porze roku, dnie są niezwykle długie. Znajdowaliśmy się jednak na południu, o całkowitych białych nocach nie mogło być mowy. Ściemniało się, ale bardzo powoli i jeszcze długo po zachodzie było dość widno.
Nieoczekiwanie znalazłem kilak szczapek drewna na opał, dzięki czemu mogliśmy rozpalić ognisko. Daniel okazał się w tej kwestii ekspertem. Można było się więc trochę ogrzać przy ogniu, jako że zrobiło się chłodno. Wytrzymaliśmy chyba do drugiej w nocy, zanim zdecydowaliśmy się iść spać.
Nie spałem zbyt długo. Zbudził mnie wiatr targający połami namiotu. Była może piąta rano i nie potrafiłem już zasnąć ponownie. Ubrałem się, wygramoliłem z namiotu i poszwendałem po okolicy z aparatem. Gdy tylko mój towarzysz się obudził, zwinęliśmy namioty i ruszyliśmy w dalszą drogę. Skręciliśmy na południowy-wschód, w kierunku szczytu Gleksefjell (1120m n.p.m.). Gdy tam w końcu dotarliśmy przywitało nas stado pasących się w pobliżu owiec. Zrobiliśmy kilka fotek i zawróciliśmy na główną ścieżkę. Niedługo potem doszliśmy do trasy, którą pokonywaliśmy poprzedniego dnia i od tego momentu już tylko schodziliśmy w dół. Wkrótce potem byliśmy na parkingu w Jønnbu i mogłem zrzucić z siebie plecak. Bolały mnie plecy. Chyba niewłaściwie go dopasowałem. Trzeba będzie wziąć to pod uwagę podczas kolejnego marszu. Pożegnałem się z Danielem i tak zakończyła się ta wspólna wyprawa. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się gdzieś wspólnie wybierzemy.
O ile mi wiadomo, Daniel nie prowadzi swojego górskiego bloga (na razie 🙂 ), ale może pochwalić się kanałem na Youtube. Tutaj znajdziecie link.
One day I saw a YouTube video of a guy and his wife wandering around Gavlesjå Lake in the Lifjell mountains. It was the same place that I’ve been last summer. In addition, the film featured a narration in the native language, which totally caught my attention. I left a comment and peeked at what else is on the channel of this mysterious wanderer. There was quite a lot, but most of the material revolved around hiking in the Lifjell mountains. This first comment was followed by more, until we finally made contact and the idea of a joint trip to the mountains came up.
It turned out that Daniel (this was the name of my new friend) has been living with his family in Norway for some time and that he is not too far away (compared to me) to Lifjell, hence he usually goes to these areas. He also had an itinerary planned for the weekend, including an overnight stay, so all I had to do was join him.
We were supposed to meet on Saturday at 6 pm on the parking lot at Lifjellstua (Jønnbu). The day was sunny and hot. On the way to the place, the thermometer in the car showed up to 30 degrees. I got to the parking lot first and waited for Daniel. We paid for parking, put on our backpacks and went out the trail.
The route was not difficult. Pretty quickly we rose past the tree line and walked through the low vegetation. We passed the crossing the trails and the path leading to Gleksefjell, which we were supposed to return the next day. We reached Skåråfjellholmen Lake, on the shore of which we saw couple of tents and anglers trying to catch something in the water. As we walked on, the sun was sinking lower and lower towards the horizon. When we reached the top of Øysteinnatten (1174m above sea level) the light created a phenomenal atmosphere for taking the photos. We saw the Gavlesjå lake in the distance and the Himingen peak, where I was not so long ago.
Already at this point, we began to think about a place for overnight. On the way, we passed a few promising, flat places but we decided that we would not go back and look for something further. And indeed, soon after, near the next crossroads, we found the perfect place. We set up the tents and prepared food. In the meantime, we could watch the spectacle of the setting sun. It was the middle of June and in Norway at this time of year the days are unusually long. But we were in the south, there was no far away from complete white nights. It was getting dark, but very slowly, and it was still quite light long after sunset. Unexpectedly, I found a few pieces of firewood, thanks to which we could start a fire. Daniel turned out to be an expert in this matter. So it was possible to warm up a little by the fire, as it was getting cold. We probably lasted until two in the morning before we decided to go to sleep.
I haven’t slept very long. I woke up to the wind whipping the flaps of the tent. It was maybe five in the morning and I couldn’t fall asleep again. I got dressed, went out of the tent and walked around with the camera. As soon as my companion woke up, we rolled up the tents and set off on our way. We turned south-east, towards the peak of Gleksefjell (1120m above sea level). When we finally got there, we were greeted by a flock of sheep grazing nearby. We took a few photos and turned back to the main path. Soon after we came to the route we had walked the previous day and from that moment we were only going down. Soon after, we were at the parking lot in Jønnbu and I was able to shed my backpack. My back hurt. I guess I mismatched it. I will have to take that into consideration on the next walk. I said goodbye to Daniel and that’s how this joint trip ended. I hope we’ll go somewhere together again sometime.
As far as I know, Daniel doesn’t run his own mountain blog (yet :)), but he has a YouTube channel. Here you will find the link.
Jeden komentarz
Lidia Ogrodowczyk
Niesamowite krajobrazy. Skały, woda, śneg i ani jednegoo drzewa a nad tym wszystkim niebo i zachodzące słońce. Jest co podziwiać. Surowa przyroda Norwegii.