Rognlifjellet 940 m n.p.m.
Nareszcie udało mi się zorganizować kilkuosobową (3 kolegów z pracy + ja) grupę na górską wyprawę. Skład ekipy był iście międzynarodowy: Luka i Dominik to chorwaccy studenci odbywający letnie praktyki w naszej firmie, a Hasan to syn imigrantów z Bośni mieszkający w Norwegii od zawsze. No i ja, Polak z krwi i kości. Założeniem wyprawy było pokazanie chorwackim kolegom odrobiny Norwegii, a przy tym nie zamęczyć ich na śmierć jakąś super ambitną wycieczką. Wybraliśmy się więc w niższe rejony gór Lifjell, jako że jest to obszar położony relatywnie blisko (zaledwie dwie i pół godziny jazdy) i myślę, że ta wycieczka udała się znakomicie.
Wyruszyliśmy po szóstej rano, a na miejscu (parking Myregvarv nieopodal jeziora Gavlesjå) przybyliśmy gdzieś w okolicach dziewiątej. Ostatnie kilometry trasy pokonuje się po krętej szutrowej drodze. Wjazd jest płatny (90 kr w 2022 roku). Zabraliśmy niezbędne na wędrówkę rzeczy i ruszyliśmy na szlak. W okolicy poprowadzono sporo ścieżek do wędrówek pieszych jak i narciarskich, można więc przyjechać nad Gavlesjå również zimą. Nasza wędrówka miała nas zaprowadzić na szczyt Rognlifjellet (940 m n.p.m.), następnie planowaliśmy zejść po przeciwnej stronie, dojść do brzegu jeziora i okrążyć je, docierając z powrotem do miejsca, skąd zaczęliśmy. Taka pętla liczyła wg mapy na stronie ut.no jakieś 10 km.
Szlak był świetnie oznaczony i raczej nie mieliśmy problemów z odnalezieniem właściwej ścieżki. Po początkowym leśnym odcinku, zaczęliśmy wspinać się po skalnym podłożu. Powyżej linii drzew można było już podziwiać całą okolicę z góry, w tym jezioro Gavlesjå.
Dzień był ciepły, słoneczny, a prognozy ostrzegały o temperaturach dochodzących nawet do 30 stopni. Miałem nadzieję, że zakończymy naszą wędrówkę zanim z nieba zacznie lać się na nas prawdziwy skwar. Póki co delektowaliśmy się wędrówką i widokami.
Wkrótce stanęliśmy na szczycie i tam zrobiliśmy sobie krótką przerwę. Niedługo potem byliśmy z powrotem w drodze schodząc w dolinę. Leśna ścieżka doprowadziła nas do szutrowej drogi a ta niemal nad sam brzeg jeziora. Reszta trasy to był już przyjemny spacerek wzdłuż brzegu, choć słońce nieźle już przypiekało.
Ostatecznie okazało się, że w nogach mieliśmy nie 10, a prawie 12 km. Niedaleko parkingu znajdowało się kolejne jezioro, dużo mniejsze niż Gavlesjå, a drewniany pomost przy brzegu zachęcał do odświeżającej kąpieli po długim marszu. Po zastanowieniu, skorzystaliśmy z okazji. Kąpiel po kilkugodzinnej wędrówce w pełnym słońcu to było to, czego potrzebowaliśmy. I choć nie udało się w pełni zregenerować sił, to wracaliśmy do domu zadowoleni z udanej wycieczki.
Finally, I managed to organize a group of a few people (3 colleagues from work + me) for a mountain trip. Our team was truly international: Luka and Dominik are Croatian students doing summer internships in our company and Hasan is the son of Bosnian immigrants and he lives in Norway for a long time. And me, a Pole of flesh and blood. The purpose of the trip was to show ours Croatian colleagues a piece of Norway, and at the same time not to tire them to death with some super ambitious expedition. So we went to the lower part of the Lifjell Mountains as it is relatively close (only two and a half hours drive) and I think this trip was a great success.
We left after six in the morning and arrived somewhere around nine to the Myregvarv parking lot near Lake Gavlesjå. The last kilometers of the route are driven along a curvy gravel road. There is an entry fee (90 kr in 2022). We took all the necessary stuff for the trip and set off on the trail. There are many hiking and skiing paths in the area, so you can also come to Gavlesjå during winter. Our hike suppesed to take us to the summit of Rognlifjellet (940 m above sea level), then we planned to go down on the opposite side, reach the shore of the lake and circle it, reaching the point where we started. According to the map on the ut.no website, such a loop was about 10 km long.
The trail was well marked and we had no problems finding the right path. After the initial forest stretch, we started climbing on the rocky ground. Above the tree line, you can already admire the entire area around, including Lake Gavlesjå.
The day was warm and sunny, and the forecasts warned of temperatures reaching up to 30 degrees. I was hoping that we would finish our journey before the real heat started pouring down from the sky. So far we have enjoyed the hike and the views.
Soon we stood at the summit and took a short break there. Soon after, we were back on our way down the valley. The forest path led us to a gravel road, and this one almost to the lake shore. The rest of the route was a pleasant walk along the shore, although the heatwave was started already.
In the end, it turned out that we had not 10 but almost 12 km in our legs. There was another lake near the parking lot, much smaller than Gavlesjå, and a wooden pier by the shore encouraged to take a refreshing bath after a long walk. We took the opportunity. A bath in full sun after a few hours of hiking was what we needed. And although we did not manage to fully recover, we returned home happy with a successful trip.