Nøtnesåsen
Nøtnesåsen to szczyt liczący niecałe 200 metrów (dokładnie 198m n.p.m.). Znajduje się on w południowej Norwegii, tuż na przecięciu dróg 32 i 35, przy miejscowości Sundbyfoss, niedaleko autostrady E18. Szczerze, to nie planowałem wejścia na tę górkę. Tego dnia obrałem sobie za cel inną trasę, jednak zaskoczyły mnie warunki pogodowe panujące po zachodniej stronie Oslofjordu. W mojej okolicy było już prawie wiosennie, a śnieg leżał tylko sporadycznie. Po przeprawieniu się promem na drugą stronę fiordu, zastałem zimę w pełni.
Trasa, którą obrałem leżała pod grubą warstwą śniegu a dostępu broniło pokaźnej wielkości lodowisko na bocznej drodze, skąd miałem zacząć wędrówkę. Wydawało się zatem, że wrócę do domu ‘’na tarczy’’. Zmierzałem już z powrotem w kierunku autostrady E18, gdy ujrzałem z okna samochodu ciekawie wyglądającą górkę, która nie była aż tak bardzo zasypana śniegiem. Zatrzymałem się na poboczu i uruchomiłem w komórce aplikację ut.no. Po chwili miałem już nowy cel na weekendową wędrówkę. Nazywał się on Nøtnesåsen.
Podjechałem na niewielki parking boczną szutrową drogą, zarzuciłem plecak na ramiona i mogłem ruszać. Szlak ma kształt pętli, nie ważne więc w którą stronę się pójdzie. Ja udałem się na północ. Szło się całkiem przyjemnie szeroką drogą wzdłuż brzegu jeziora Vikevannet. Przynajmniej dopóki nie dotarłem do tabliczki z nazwą szlaku, kierującą na prawo i pod górkę. Tutaj okazało się, że podejście pokryte jest grubą warstwą lodu. Ostatnie dni były dość ciepłe, dzięki czemu śnieg zalegający na drodze zaczął się topić. Potem jednak znów przyszły mrozy i cała ta spływająca woda zamarzła, tworząc gigantyczną lodową zjeżdżalnię. Podejście po takim podłożu było powolne i dość uciążliwe ale wkrótce dotarłem do miejsca, gdzie śnieg zastąpił lód i dalej szło się już lepiej.
Trasa zawija w pewnym momencie na południe i wiedzie skrajem urwiska, a spomiędzy drzew można dostrzec zamarznięte jezioro w dole. Na lepszy widok można liczyć na dwóch punktach widokowych, gdzie znajdują się ławeczki i miejsce na ognisko. W cieplejszych miesiącach trasa pewnie jest popularna wśród miejscowych ale i teraz poruszałem się po licznych śladach stóp na śniegu.
Zaraz za drugim punktem widokowym, umiejscowionym na szczycie, ścieżka zawija o 180 stopni, przez chwilę idzie się znów na północ aby po kolejnym zwrocie schodzić już na dół w kierunku południowym. Przy zejściu od tej strony również natknąłem się na lodową zjeżdżalnię, ale idąc poboczem drogi udało mi się nie wywinąć orła. Dotarłem do szutrowej drogi, prowadzącej wzdłuż innego jeziora, Hillestadvannet, minąłem jakieś gospodarstwo i byłem już przy aucie.
Łącznie do przejścia jest około 5 kilometrów. Dość przyjemny spacerek, zwłaszcza w miesiącach letnich, gdy lód nie grozi upadkiem i potencjalną kontuzją.