górskie wyprawy

Oksen 1241m n.p.m.

Myśli o wejściu na Oksen nie opuszczały mnie, choć zdawało się, że będę musiał porzucić na jakiś czas te wspinaczkowe plany. Okazało się jednak, że prognozy pogodowe na sobotę z czasem się poprawiły. Miało co prawda mocno wiać, ale nie przerażało mnie to tak bardzo jak deszcz. Moje rozpadające się buty zyskały szansę na godne pożegnanie z górami.

Na Oksen chciałem wejść już od jakiegoś czasu. Górka już na mapie oferowała potencjalnie bajeczne widoki. Znajduje się bowiem na przecięciu aż czterech fiordów, zatem można sobie wyobrazić, że wejście na górę przyniesie ze sobą niezapomniane wrażenia wizualne. Te cztery wspomniane fiordy to Hardangerfjord wraz z odnogami: Eidfjord, Sørfjord oraz Granvinfjord.

W rejon Hardangerfjordu wybrałem się już w piątek popołudniu. Ładna słoneczna pogoda nie zwiastowała wichury, której miałem doświadczyć następnego dnia, a podróż przez Oddę, Lofthus, Kinsarvik i most Hardangerbrua była czystą przyjemnością. Przy jednym z licznych stoisk wzdłuż Østfjordu zakupiłem truskawki, na innym czereśnie od lokalnych rolników. Rejon Hardangerfjordu słynie w końcu z owocowych upraw. Chciałem dojechać do małej wioski Djønno u podnóża góry, tam rozbić gdzieś namiot lub spędzić noc w aucie a rano wyruszyć na szczyt. Wioska składająca się z kilkunastu domostw otoczonych owocowymi sadami wciśnięta była pomiędzy zbocze góry, a brzeg fiordu. Niemniej widok z głównej drogi przecinającej miejscowość prezentował się oszałamiająco. Widoczny w oddali most Hardangerbrua, spinający oba brzegi Eidfjordu świetnie komponował się w kadrze aparatu. Miejsca pod namiot niestety nie znalazłem. Każda wolna przestrzeń terenu została wykorzystana przez miejscowych rolników pod uprawy. Pozostało wyciągnąć się w aucie.

Podróż drogą 13 wzdłuż Sørfjordu. W oddali widoczny Oksen.
Sady owocowe w okolicy Lofthus.
Oksen, położony bezpośrednio na przedłuzeniu Sørfjordu.
Krótki przystanek w Kinsarvik.
Sady owocowe w Djønno.

Rano zebrałem niezbędne rzeczy i wyruszyłem na szlak. Ten był dobrze oznaczony i, co warto zaznaczyć, jest jednym z sześciu szlaków prowadzących na Oksen. Tak, tę górę można zdobywać na okrągło, za każdym razem z innej strony. Ja zakładałem, że wejdę od strony Djønno od wschodu a zejdę zachodnią ścieżką do kolejnej wioski, Tjoflot. Następnie asfaltową drogą wzdłuż fiordu dojdę naokoło z powrotem do Djønno. Taki kierunek marszu okazał się trafiony z dwóch powodów. Po pierwsze, wspinając się rano ze wschodu, miałem mieć widok na wschodzące słońce nad Eidfjordem, a więc i okazje do lepszych ujęć, niż po zachodniej stronie. Po drugie, parking w Tjoflot jest płatny (o czym dowiedziałem się już po zejściu z góry i dotarciu do niego). W Djønno tak naprawdę trudno mówić o parkingu. Ja swoje auto pozostawiłem tuż przy jednym z sadów, pośród skrzyń na jabłka i innego rolniczego sprzętu. Sam szlak zaczynał się kilkanaście metrów dalej.

Początkowo, szeroka nieutwardzona droga prowadzi przez las i jest lekko nachylona. Jednak później, gdy odbiłem już w wąską ścieżkę, podejście zrobiło się naprawdę strome. Na jednej z tablic informacyjnych, opisujących poszczególne szlaki wyczytałem, że wybrałem sobie na ten dzień dwa najbardziej strome szlaki prowadzące na tę górę. Cóż, może i najbardziej strome, ale też najkrótsze.

Wspinaczka przez las nie należała do najprzyjemniejszych, ale kiedy wyszedłem już ponad linię drzew, mój wysiłek został nagrodzony. Widok na Eidfjord za plecami i próbujące się przebić zza chmur słońce to po prostu bajka. Na otwartej przestrzeni dopadł mnie porywisty, zimny wiatr i dość szybko musiałem zarzucić na siebie kurtkę i czapkę. Od tej pory trasa nie była już bardzo wymagająca. Teren wznosił się jeszcze sukcesywnie aż do samego wierzchołka, ale nie było jakoś szczególnie stromo. Większym wyzwaniem były porywiste podmuchy wiatru, które wzmagały się jeszcze im wyżej wchodziłem.

Właściwie aż do momentu osiągnięcia najwyższego punktu na trasie towarzyszył mi widok jedynie jednego fiordu, wspomnianego Eidfjordu za plecami. Ale gdy dotarłem na szczyt, moim oczom ukazał się widok, który przerósł wszystkie moje oczekiwania. Rozciągający się na południowy zachód Hardangerfjord był majestatycznie piękny. Od południa wpływał do niego długi, niknący w oddali  Sørfjorden. Ostatni z fiordów, Granvinfjorden był w tym miejscu ledwo widoczny, co nie przeszkadzało w pochłanianiu wzrokiem całego krajobrazu wokół.

Niestety nie zostałem na szczycie zbyt długo. Silny wiatr przegonił mnie stamtąd już po krótkiej chwili. Odnalazłem bez trudu ścieżkę biegnącą na zachód, nie mogąc wyjść z podziwu nad pięknem roztaczającego się przede mną widoku. Schodząc do Tjoflot, praktycznie aż do samej linii drzew ma się przed oczami panoramę na Hardangerfjord i Sørfjorden. To naprawdę bajeczna trasa. Na jej końcu, tuż przed wejściem w las, znajdują się trzy pasterskie chatki, idyllicznie wkomponowane w krajobraz.

W lesie nie dokuczał mi już porywisty wiatr ale jeszcze przez jakiś czas zgrabiałe z zimna palce miały problemy z prawidłowym funkcjonowaniem. Nawet rozpięcie spodni, żeby ulżyć pęcherzowi okazało się sporym wyzwaniem. Trwało to dłużej niż zwykle ale zakończyło się sukcesem i mogłem kontynuować swoją wędrówkę. To na tym odcinku napotkałem rozpoczynających dopiero wspinaczkę ludzi. Cały dotychczasowy szlak miałem wyłącznie dla siebie. Oto plusy wczesnego wstawania.

Dotarłem do Tjoflot, kolejnej rolniczej wioski otoczonej jabłkowymi i śliwkowymi sadami. Pozostało mi podążanie asfaltową drogą wzdłuż fiordu aż do Djønno i mojego auta. To był długi i mozolny marsz. Obie wioski dzieli jakieś 10 km i nie raz zastanawiałem się, czy nie lepszą opcją byłby powrót do punktu startu ponownie przez szczyt. Na szczęście po drodze napotkałem stoisko ze śliwkami, gdzie zakupiłem nieduży koszyk. Zajadałem się słodkimi owocami co nieco urozmaiciło ten ostatni etap wędrówki. W końcu, zmęczony ale szczęśliwy dotarłem do samochodu. Przebrałem się i mogłem spokojnie wracać do domu.

Eidfjorden
Sørfjorden
Sørfjorden i Hardangerfjorden

Mount of Oksen has been one of my target for long time. The mountain seems fabulous on the map, located at the intersection of four fjords, so you can imagine that reaching the summit could bring an unforgettable visual experience. The four fjords mentioned above are the Hardangerfjord with its arms: Eidfjord, Sørfjord and Granvinfjord.

My plan was to get to the small village of Djønno at the foot of the mountain, place a tent somewhere or spend the night in the car and go to the top in the morning. The village, consisting of a several houses, surrounded by fruit orchards, was tucked between the slope of the mountain and the fjord shore. Nevertheless, the view from the main road crossing the village was stunning. The Hardangerbru Bridge visible in the distance, spanning both sides of the Eidfjord, was a perfect fit for the camera frame. Unfortunately, I have not found a place for a tent. Every free space of the land was used by local farmers for crops. I had to stretch out in the car.

I woke up early in the morning and went out on the trail. The path was well marked and, it is one of the six trails leading to Oksen. Yes, this mountain can be climbed over and over again, from a different side each time. I planned to enter from the east, from Djønno village and descend the western path to the village of Tjoflot. Then, along the asphalt road along the fjord, I would come around back to Djønno.

Sørfjorden
Hardangerfjorden

Climbing through the forest was not the most pleasant walk, but when I left the woods my effort was rewarded. The view of the Eidfjord behind my back and the sun trying to break through the clouds was just like from fairy tale. Out in the open, I was caught by a gusty, cold wind, and I had to put on my jacket and hat very quickly. From this point, the route was not very demanding anymore. The terrain was still rising constantly all the way to the top, but it wasn’t too steep. Gusty wind was more challenging, and it grew stronger the higher I climbed.

Until the highest point on the route was reached, I was accompanied by the view of only one fjord, the mentioned Eidfjord behind my back. But when I got to the top, I saw a sight that exceeded all my expectations. Extending southwest, the Hardangerfjord was majestically beautiful. From the south, the long Sørfjorden, disappearing in the distance seems like a poster from ord of the Rings movie. The last of the fjords, Granvinfjorden, was barely visible in this place, but I barely noticed that, fascinated by entire surrounding.

Unfortunately, I didn’t stay at the top for too long. A strong wind chased me away after a short while. I found the path to the west without any difficulty, amazed at the beauty of the view before me. Going down to Tjoflot, practically right down to the tree line, I could see the panorama of the Hardangerfjord and Sørfjorden. It really was a fabulous tour. At its end, just before entering the forest, there are three idyllic shepherd’s huts.

In the forest I was not bothered by gusty wind, but for some time my fingers, shapely from the cold, had problems with proper functioning. I got to Tjoflot, another agricultural village surrounded by apple and plum orchards. I followed the asphalt road along the fjord all the way to Djønno and my car. It was a long and arduous march. The two villages are about 10 km apart, and I have often wondered if it would be a better option to return to the starting point again through the summit. Finally, tired but happy, I got to my car. I changed clothes and was able to safely go home.

Tjoflot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *