Tordisnuten 444m n.p.m. & Gaupefjellet 415m n.p.m.
Nareszcie przestało padać. Wiatr uspokoił się a na niebie pojawiło się wiosenne słońce. W takich warunkach można myśleć o górskich wędrówkach. Nawet pomimo nocnych przymrozków i dziennych temperatur w okolicy 7 stopni. Zima jednak wciąż czai się blisko, o czym świadczą ośnieżone szczyty gór, toteż zaplanowałem dość krótką wycieczkę na niezbyt wysoką górę, a właściwie to na dwie.
Na Tordisnuten wspiąłem się już w zeszłym roku (patrz tutaj), teraz jednak chciałem wejść na sąsiednią górkę, mianowicie na Gaupefjellet. Żeby się na nią dostać, trzeba najpierw wejść na Tordisnuten.
Gaupefjellet położony jest na południowym krańcu półwyspu. Tordisnuten (nie zaznaczony na tej mapce) leży odrobinę na północ.
Początkowo planowałem wstać wcześnie rano (a właściwie w nocy) aby załapać się na wschodzące słońce. Niestety poprzedniego wieczora długo nie mogłem zasnąć i ostatecznie zwlokłem się z łóżka już po wschodzie. Na parking przy Stokkadalen dotarłem w okolicach godziny siódmej i obładowany plecakiem ruszyłem na szlak.
Szedłem trasą, którą schodziłem poprzednim razem. Jest nieco bardziej stroma, ale idzie się leśną ścieżką, pozbawioną błota i kałuż. Mimo wczesnej pory, niedaleko szczytu spotkałem zmierzającą w dół kobietę. Kto wie, może ona załapała się na wschód słońca. Parę chwil później byłem już na Tordisnuten. Właściwie to odwiedziłem jedynie kopczyk z zamocowaną skrzynką, w środku której znajdował się zeszyt wpisów. Sam szczyt znajduje się na tej górze wyjątkowo kilkadziesiąt metrów dalej. Tego dnia interesował mnie bardziej Gaupefjellet, więc wpisawszy się do zeszytu zacząłem rozglądać się za ścieżką prowadzącą na południe. Teren pokrywała cienka warstwa śniegu, jakakolwiek więc ścieżka była niewidoczna. Liczyłem na jakieś inne widoczne oznaczenia szlaku, jako że trasa na Tordisnuten jest bardzo dobrze oznaczona, ale się zawiodłem.
Położona na ”skrzyżowaniu” fiordów stocznia Raudnes.
Kopiec ze skrzynką i zeszytem wpisów na Tordisnuten. W tle szczyty Hovda i Kjort.
Stożkowata Hovda, i wyższy Kjort.
To teraz muszę iść gdzieś tam.
Po raz kolejny musiałem znaleźć swoją własną trasę. Śnieg nie był głęboki i szedłem po uschniętych trawach, pod którymi zalegały kałuże. Gdzieniegdzie spod białego puchu wystawała jakaś skała a cały teren porośnięty był drzewami. W kilku miejscach natykałem się jednak na jakąś słabo uczęszczaną ścieżkę. Świadczyły o tym niepozorne, ułożone w małe stosy kamienie. Kierowałem się na nie za każdym razem, jak je zobaczyłem i w ten sposób znacząco zbliżałem się do celu.
Za jednym z kolejnych wzniesień ujrzałem szczyt. Był oznaczony drewnianym masztem meteo, lecz po dotarciu na miejsce nie zastałem żadnej tabliczki z nazwą ani tym bardziej skrzynki z zeszytem wpisów.
Gaupåsen (531m n.p.m.) leżący po drugiej stronie Yrkefiordu.
Fiordy Yrkeforden i Vindafjorden.
Gaupefjellet leży w miejscu, gdzie mieszają się wody Vatsfjordu i Yrkefjordu. Z tego względu widok na okolicę ze szczytu jest niesamowity. Słońce wciąż nisko wisiało, dając idealne do fotografowania światło. Po zakończonej sesji zdjęciowej ruszyłem z powrotem. Pokonałem tę samą trasę, w większości idąc po własnych śladach pozostawionych na śniegu. Dotarłem do auta po przejściu ponad 7,5 kilometra. Wycieczka trwała 3,5 godziny.