Powrót nad Bondhusvatnet
Moja wyprawa do Saudy i wejście na Hovlandsnuten nie wzięła się znikąd. Z Saudy jest znacznie bliżej do Stavanger, gdzie kolejnego dnia miałem odebrać rodzinkę, przylatującą na tygodniowe wakacje w kraju fiordów. Towarzystwo przybyło bez niepotrzebnych przygód i mogliśmy udać się na miejsce docelowe i bazę wypadową do okolicznych wypadów w kolejnych dniach, czyli do Haukeli. Czekała tam na nas wynajęta na tydzień norweska hytta, taka z trawą na dachu. Na miejsce zjawić się też miała zaprzyjaźniona rodzina z Polski, ale ci zapowiedzieli, że dotrą na miejsce własnym autem.
Wbrew moim obawom (i prognozom pogody), norweski urlop upłynął pod znakiem ładnej, słonecznej pogody. Padało właściwie tylko pierwszego dnia i przelotnie gdzieś dalej, ale ogólnie mogliśmy się cieszyć słońcem, co skrzętnie wykorzystywaliśmy.
Drugiego dnia udaliśmy się do Oddy i dalej do Sunndal, a naszym celem było jezioro Bondhusvatnet. Trasę na tą malowniczą miejscówkę opisywałem już tutaj. Co się zmieniło od mojej ostatniej wizyty? Na pewno brak śniegu. Ostatnim razem byłem w tym miejscu zimą. Poza tym miejscówka stała się szalenie popularna. Na miejscu zastaliśmy prawdziwe tłumy. Pojawił się też znacznie większy parking, w dodatku płatny oraz toalety. Sama trasa nie zmieniła się w ogóle. A widoczny w oddali lodowiec jakby się skurczył. Czy przez te lata aż tak bardzo się zmniejszył, czy to tylko moja wyobraźnia czyniła go większym, nie wiem. Porównując fotki z poprzedniej wizyty na Bondhusvatnet, muszę przyznać, że chyba jednak to drugie.
Zmierzając w stronę jeziora co chwila mijaliśmy zmierzających to w jedną, to w drugą stronę innych turystów. Czułem się jak na zatłoczonych szlakach w polskich górach w szczycie sezonu. Nad jeziorem nie było wcale lepiej. Niemal każdy kamień nad brzegiem był okupowany przez odpoczywających lub trzaskających selfie ludzi. Udaliśmy się dalej, ścieżką wzdłuż brzegu aż do położonej pod lodowcem, kamienistej plaży. Tam również było tłoczno.
Po obejrzeniu wszystkich kątów zarządziliśmy odwrót i tą samą trasą wróciliśmy na parking. Po drodze złapał nas jeszcze przelotny deszcz, który pojawił się nie wiadomo skąd. Nie ukrywam, że dawniej bardziej mi się to miejsce podobało. Teraz, gdy z Bondhusvatnet zrobiono atrakcję dla rzesz turystów, utraciło ono swój klimat. No, ale to tylko moja opinia.
My trip to Sauda and hike to Hovlandsnuten has its reason. From Sauda it is much closer to Stavanger, where the next day I had to to pick up my family arriving for one week’s holiday in Norway. They arrived without any unnecessary adventures and we were able to go to our destination and base point for nearby trips in the following days, to Haukelifjell. A Norwegian cabin, one with grass on the roof, that we had rented for a week, was waiting for us there. A friendly family from Poland was also supposed to come to the place, but they announced that they would get there by their own car.
Contrary to my fears (and weather forecasts), the Norwegian holiday had nice, sunny weather. It rained only on the first day and briefly elsewhere, but overall we could enjoy the sun, which we took advantage of.
On the second day we went to Odda and to Sunndal, with our destination, Lake Bondhsvatnet. I have already described the route to this picturesque place here. What has changed since my last visit. Certainly there were no snow. The last time I was here was in winter. Moreover, the place has become extremely popular. We saw real crowds there. There is also a much larger parking lot, a paid one, and toilets. The route itself has not changed at all. And the glacier visible in the distance seemed to be smaller. Whether it has shrunk so much over the years or was it just my imagination making it bigger, I don’t know. Comparing the photos from the previous visit to Bondhusvatnet, I must admit that it is probably the latter option.
Heading towards the lake, we kept passing other tourists heading in one direction and the other. I felt like I was on crowded trails in the Polish mountains during the summer season. Things weren’t any better at the lake. Almost every rock along the shore was occupied by people resting or snapping selfies. We went further, along the path along the shore, to the rocky beach located under the glacier. It was crowded there too.
After seeing all the spots there, we ordered a return. On the way, we were caught by a passing rain that appeared out of nowhere. I must admit that I liked this place more in the past. Now, when Bondhusvatnet has been turned into an attraction for crowds of tourists, it has lost its atmosphere. Well, that’s just my opinion.
Jeden komentarz
Lidia Ogrodowczyk
Najważniejsze, że rodzinie się podobalo .