Prest 1478m n.p.m.
Wyprawa na Prest, liczący 1478m n.p.m. szczyt, jeden z wielu, otaczających Auraldsfjorden, miała być drugą tego dnia wędrówką. Po przejściu 20 kilometrów w dolinie Aurlandsdalen mogłem śmiało wracać do domu, ale biorąc pod uwagę jak daleka czekała mnie podróż i że prawdopodobnie nieprędko powrócę w te strony, chciałem wykorzystać do maksimum otaczające mnie możliwości. Tymi możliwościami był właśnie Prest, względnie łatwy szlak, liczący niecałe 4 kilometry od parkingu przy drodze 5627 (nieco powyżej punktu widokowego Stegastein), do zwieńczonego kopcem kamieni szczytu i około 650 metrów różnicy wysokości. Liczyłem, że uda mi się wejść na górę i zejść, a potem jeszcze znaleźć odpowiednie miejsce na spędzenie nocy pod namiotem zanim się ściemni. To dlatego tak bardzo śpieszyłem się na autobus podczas marszu przez Aurlandsdalen.
Odnalezienie parkingu nie sprawiło większych problemów. Pokaźna zatoczka na kilkanaście aut uświadomiła mi jak bardzo popularne musi być to miejsce. Parking zapełniony był może w połowie, parę osób szykowało przy swoich pojazdach plecaki ze sprzętem biwakowym, co oznaczało, że nie tylko ja miałem w planach nocleg na tej górze. Posiliłem się, dopakowałem do plecaka latarkę, w razie gdybym musiał jednak schodzić po zmroku i ruszyłem. Maszerująca przede mną kobieta z wypakowanym plecakiem skręciła na lewo po kilku minutach. Na sporym wypłaszczeniu terenu spokojnie mogło się pomieścić całe pole namiotowe. Uznałem, że to idealne miejsce i gdy wrócę ze szczytu to także znajdę sobie tam jakiś kącik do spania.
Odbiłem na prawo i na stromym podejściu wyprzedziłem jakąś parę ze sporymi plecakami. Jak się później okazało oni również szukali miejsca pod namiot. Piąłem się w górę, od czasu do czasu robiąc przerwy na złapanie oddechu i cykanie fotek. A było co fotografować, bo widoki na przycupnięte w dole, na skrawku płaskiego terenu Aurlandsvangen i strome ściany gór wokół zapierały dech w piersi. Przebijające się przez chmury promienie słoneczne ginęły w ołowianych wodach fiordu bądź rozpraszały się jasnym wachlarzem na górskich zboczach.
Dotarłem do płaskiego terenu, gdzie odnalazłem postawiony nad urwiskiem kopiec z kamieni. Wbrew moim nadziejom, to jeszcze nie był szczyt. Dalsza wędrówka to był bardziej marsz według mapy w komórce niż trzymanie się ścieżki. Ta ostatnia urywała się gdzieś i niełatwo ją było odnaleźć. Wchodziłem na kolejne pagórki i schodziłem z nich gdy okazywało się, ze to jeszcze nie to. Ale w końcu odnalazłem szczyt. Nie zabawiłem na nim długo, tym bardziej, że nie było na nim zbyt wiele do oglądania. Aurlandsfjord został przesłonięty przez sąsiednie wzniesienia i aby go znów ujrzeć musiałem wrócić na stromą ścieżkę.
Do zachodu słońca wciąż miałem pewien zapas czasu. Zdążyłem zejść na parking, zabrać z samochodu większy plecak ze śpiworem i namiotem a następnie dotrzeć na wspomniane wcześniej wypłaszczenie terenu. Rozbiłem namiot, wsunąłem się do śpiwora i zmęczony zasnąłem jeszcze zanim zrobiło się całkiem ciemno.
Hiking trip to the Prest, summit 1478m above sea level, one of the many that surrounded the Auraldsfjorden, was supposed to be that day’s second trek. After walking 20 kilometers in the Aurlandsdalen valley, I could go home, but considering how far the journey was ahead and the fact that I will probably not return here soon, I wanted to take the most of the opportunities that surrounded me. These possibilities were precisely the Prest, a relatively easy trail, less than 4 kilometers from the parking lot on Route 5627 (slightly above the Stegastein viewpoint) to the stone-topped summit and about 650 meters height difference. I was hoping to get up and down and then find a suitable place to spend the night in a tent before it gets dark. This is why I was in such a rush for the bus as I walked through Aurlandsdalen Valley.
Finding the parking lot did not cause any major problems. A large bay for a several cars made me realize how popular this place must be. The parking lot was maybe half full, a few people were preparing backpacks with camping equipment next to their vehicles, which meant that not only I had plans to spend the night on this mountain. I ate something, packed a flashlight into my backpack, in case I had to go down after dark, and set off. A woman marching in front of me with big backpack turned left after a few minutes of walking. The entire campsite could easily fit into a large flat area, where she was heading. I decided that it is a perfect place and when I come back from the top, I will also find a spot for my tent there.
I turned to the right and on a steep climb I overtook a pair with large backpacks. As it turned out later, they were also looking for a tent place. I climbed up, taking breaks from time to time to catch my breath and take photos. And there was a lot to photograph, because the views of Aurlandsvangen, crouched down on a patch of flat terrain, and the steep walls of the mountains around, were breathtaking. The sun’s rays, breaking through the clouds, died in the leaden waters of the fjord or were dispersed with a bright fan on the mountain slopes.
I reached a flat area where I found a mound of stones set over a cliff. Contrary to my hopes, this was not the peak yet. I had to go further. I was climbing the hills and descending them when it turned out that it was still not the summit. But I finally found it. I didn’t stay long on it, especially since there wasn’t much to see. The Aurlandsfjord was not visible because of the neighboring hills and to see it again I had to go back to the steep path.
I still had some time until sunset. I managed to go down to the parking lot, take a larger backpack with a sleeping bag and a tent from the car, and then reach the aforementioned flattening of the area. I put up the tent, slipped into the sleeping bag and, tired, fell asleep before it got completely dark.