Våbrekka 582 m n.p.m.
Weekendowe odwiedziny na wschodnim wybrzeżu Norwegii nie mogły obejść się bez chociaż jednej, krótkiej wycieczki w góry. O ile w środkowej części kraju (o północy nie wspominając) panują już prawdziwie zimowe warunki pogodowe, tak na samym wybrzeżu, niższe szczyty były ledwie przyprószone białym puchem. Sobotnie przedpołudnie zapowiadało się wietrznie ale przynajmniej bezdeszczowo. Wobec tego zbrodnią byłoby przegapienie okazji na jakiś krótki hiking.
Wyszukałem na mapie dość ciekawie prezentującą się górkę w okolicy miasteczka Vikebygd. Nazywała się Våbrekka i wznosiła się na 582 m n.p.m. W pobliżu znajdowała się góra, na której kiedyś postawiłem już stopę, Trollafjellet. Fajnie byłoby wejść i na nią oraz na sąsiadującą Trollanipę, ale wspinaczka na oba te szczyty to nieco większe wyzwanie. Lepiej na coś takiego nie porywać się zimą.
.
Do Vikebygd dotarłem w okolicach godziny dziewiątej. Dopiero się przejaśniało, a słońce miało wzejść jakieś pół godziny później. Zrezygnowałem z kurtki i w samym polarze, spodniach, czapce i rękawiczkach ruszyłem na szlak. Ten jest dobrze oznaczony, ale niestety wyłącznie na mapie (w aplikacji ut.no). W rzeczywistości cieżko odnaleźć ścieżkę odchodzącą z głównej drogi prowadzącej do chatki Vikastølen. Zgodnie z mapą na Våbrekka prowadzą dwie ścieżki. Obie rozpoczynają się przy tej samej drodze. Teoretycznie można więc zatoczyć pętlę wchodząc z jednej strony na szczyt a schodząc z drugiej. I tak też planowałem zrobić. Niestety jedna ze ścieżek zupełnie nie była widoczna i zrezygnowałem z błąkania się w podmokłym lesie w jej poszukiwaniu. Na szczęście drugi ze szlaków okazał się o wiele bardziej widoczny. Zejście z drogi znajdowało się tuż przy domku służby oczyszczania wody. Kierunek wskazywały wbite w ziemię patyczki pomalowane u góry na czerwono.
Początkowo szedłem dość szeroką drogą, porośniętą mokrą trawą. Potem już wąską ścieżką pomiędzy drzewami. Jakiś czas potem dotarłem na otwartą przestrzeń gdzie dopadły mnie dzikie podmuchy wiatru. Szybko zawinąłem się w lekką przeciwdeszczową kurtkę, która idealnie sprawdza się jako windstopper. Oznaczenia szlaku w postaci czerwonych patyczków z rzadka wskazywały mi kierunek marszu. Udało mi się jakoś nie zbłądzić. Przynajmniej dopóki nie dotarłem do jeziora Børkjevatnet. Tam, wciąż podążając za patyczkami skierowałem się w prawo i zacząłem iść wzdłuż brzegu. Ale w którymś momencie w głowie zapaliła mi się ostrzegawcza lampka.
Wyciągnąłem komórkę i uruchomiłem apkę ut.no. Okazało się, że idę w złą stronę. Przy jeziorze powinienem odbić w lewo a najbliższe wzniesienie to była już moja góra. Szybko zawróciłem. Faktycznie, w miejscu, gdzie dotarłem do jeziora znajdowało się rozwidlenie szlaków a ja przez nieuwagę poszedłem tym niewłaściwym. Gdy znalazłem się już na właściwej ścieżce wystarczyło tylko wspiąć się na ostatnie wzniesienie, pokonać kilkadziesiąt metrów i byłem na miejscu. Wiatr był dość silny ale głowy na szczęście nie urywał. Pozwolił mi wykonać kilka fotek za szczytu. Wróciłem tą samą drogą, mając w świadomości fakt, że ta druga ścieżka tam na dole jest słabo (albo w ogóle) oznaczona.
Wejście na Våbrekkę nie należy to trudnych. Dla mnie trochę kłopotu sprawiło wypatrywanie wyznaczających ścieżkę patyczków, które o wiele lepiej były widoczne podczas drogi powrotnej. Co do widoków, to lepiej ocenić samemu. Ja myślę, że lepiej prezentowałyby się w letniej scenerii, chociaż te lodowe dzieła sztuki, napotkane po drodze latem z pewnością by nie powstały.
In the middle of December, I went for a weekend trip on western coast of Norway. Except other things I had to do, I wishes to arrange some hiking as well. Saturday was supposed to be windy but fortunately it shouldn’t be rainy. The perfect weather for short mountain trip.
I found a quite interesting hill on the map near the town of Vikebygd. Its name was Våbrekka and it has 582 m a.s.l. Nearby was the mountain on which I was once, Trollafjellet. It would be nice to climb on it too, and the neighboring Trollanipa as well, but climbing to both peaks is a bit more challenging.
I reached Vikebygd around nine o’clock. It was just brightening, and the sun was about to rise about half an hour later. I didn’t wear my jacket and in the same fleece, pants, cap and gloves set off on the trail. The path to Våbrekka is well marked, but unfortunately only on the map (in the ut.no application). In fact, it’s hard to find the path that leaves the main road to Vikastølen. According to the map, two paths lead to Våbrekka. Both start on the same road. Theoretically, you can make a loop going from one side to the top and going down from the other. And so, I planned to do. Unfortunately, one of the paths was completely invisible and I gave up wandering in the wet forest, search of any mark. Fortunately, the second route turned out to be much more visible. The descent from the road was right next to the house of the water purification service. The direction was indicated by sticks painted red at the top.
Initially, I was walking along a wide road covered with wet grass. Then a narrow path between the trees. Sometime later I reached an open space where wild gusts of wind caught up with me. I quickly wrapped myself in a lightweight rain jacket that works perfectly as a windstopper. Trail markings in the form of red sticks rarely showed me the direction of the march. Somehow, I managed to not get lost. At least until I reached Børkjevatnet lake. There, still following the sticks, I turned right and started walking along the shore. But at one point in my head a warning light came on.
I took out my cell phone and launched the ut.no app. It turned out that I’m going the wrong way. At the lake I should turn left, and the next hill was already my mountain. I turned back quickly. In fact, at the place where I got to the lake there was a cross of the trails and I inadvertently went the wrong one. When I was on the right path, all I had to do was climb the last hill, make several dozen meters and I was on the top. The wind was quite strong but it let me take some pictures fror the summit. I came back the same way, being aware that the second path down there is poorly (or not at all) marked.
Climbing to Våbrekka is not difficult. For me, it was a bit of a problem to look out for sticks marking the path, which were much better visible on the way back. As for the views, it’s better to judge for yourself. I think that they would look better in the summer scenery, although those icy works of art encountered along the way in the summer would certainly not have been made.