Hovåsen
Na niedzielę zapowiadali silny wiatr i opady. Zamknąłem się więc w domu w oczekiwaniu na apokalipsę. Im dłużej jednak czekałem, tym bardziej pogodowy koniec świata nie nadchodził. Wręcz przeciwnie. Świat za oknem nęcił mnie przyjemną aurą i jedynie sporadycznymi porywami wiatru. I tak, około południa spakowałem plecak i ruszyłem zdobywać kolejne szczyty (a dokładniej jeden).
Dwa dni wcześniej przemierzałem autem dolinę Stokkadalen w poszukiwaniu szlaku na zachęcająco wyglądające góry Bukkanuten, Reset, Bårnuten i Høganuten (wszystkie leżą w jednym masywie). Niestety trasy nie znalazłem. Za to później, analizując w domu mapę, dostrzegłem po drugiej stronie drogi niewysoki szczyt Hovåsen, z którego, miałem nadzieję mógłbym dostrzec odległy Grytenuten oraz wody trzech fiordów: Yrkefjordu, Vindafjordu oraz Sandeidfjordu.
To właśnie Hovåsen obrałem sobie za cel. Na mapie trasa wydawała się prosta. Odchodziła niemal prostopadle od głównej drogi przecinającej dolinę i biegła prosto w kierunku szczytu, mijając po drodze brzeg jeziora Stokkadalsvatnet. Tuż pod samą górą droga urywała się, ale zapewne na miejscu znajdę jakąś ścieżkę, pomyślałem.
Zaparowałem auto na skrzyżowaniu, choć jak się później okazało, dalej przy drodze były nawet dwa miejsca odpowiednie do pozostawienia samochodu. Odludna okolica (zaledwie jedno gospodarstwo w zasięgu wzroku) sprawiała miłe wrażenie i spacer żwirowaną drogą po płaskim terenie był czystą przyjemnością. Minąłem jezioro i wkrótce dotarłem do podnóża góry. Tutaj spotkała mnie niespodzianka. Droga pokryta była grubą lodową skorupą. Wejście na lód było dość ryzykowne, stąpałem wobec tego po wystających kępach trawy, korzeniach lub przemykałem skrajem drogi, pokrytym cienką warstwą śniegu.
Wkrótce dotarło do mnie skąd ten cały lód na drodze. Na zboczu prowadzona była wycinka drzew. Obfite opady nie napotykały żadnej przeszkody w postaci drzew i woda swobodnie spływała drogą, która z wysokimi brzegami działała jak rynna odprowadzająca deszczówkę. To w połączeniu z mrozami, spowodowało powstanie tej gigantycznej zjeżdżalni.
Gdy droga się skończyła, wspinałem się po wykarczowanym zboczu i niedługo potem byłem na wzniesieniu. Na prawo ode mnie znajdował się jeszcze jakiś zalesiony pagórek. Wlazłem na niego. Ta część góry nie była karczowana, a więc nie obfitowała w jakieś szczególne widoki. I o ile mogłem się zorientować, znajdowałem się na najwyższym wzniesieniu w okolicy, co znaczyło, że właśnie zdobyłem szczyt. Upragnionych widoków Grytenuten oraz trzech fiordów niestety nie uświadczyłem.
Pokręciłem się jeszcze po okolicy, mając nadzieję, że jednak zdołam coś dostrzec pomiędzy drzewami, ale nic z tego. Postanowiłem wracać. Dobrze, że chociaż wykarczowane zbocze Hovåsen miało do zaoferowania przepiękną panoramę Stokkadalen, z wyróżniającym się szczytem Kjort.
Nie wróciłem rozczarowany. Dwie godziny marszu, świeżego, mroźnego powietrza były wystarczającą nagrodą za wyjście z domu.
It supposed to be windy, rainy and snowy Sunday. Waiting for weather apocalypse, I stayed at home. But end of the world didn’t come. It was even quite nice outside. And around the noon I had enough of this. I packed my backpack and went out for another mountain adventure.
Two days earlier I’ve been in Stokadalen valley and tried to find any way leading to summits Bukkanuten, Reset, Bårnuten and Høganuten (all of them are parts of one mountain massive). I didn’t find the path but later, when I studied the map, I realized, that on the other side of the road there is a smaller mountain, which looks interesting. Hovåsen has over 300 meters above sea level and I hoped that I could see from it Grytenuten mountain and three fjords: Yrkefjord, Vindafjord and Sandeidfjord.
The road to Hovåsen looks very simple. It started at main road goes through the Stokkadalen valley and goes south, passes the Stokkadalsvatnet lake and ends just before the mountain. I thought that I will find some path then, which will lead me up.
I parked my car at the crossroads where the road to Hovåsen starts. Going south I passed two spots for parking the car, but I didn’t care that I have to walk more. It was fantastic to breathe fresh, clean and frosty air and walk through nice area. When I came to the mountain the road became steep and I realized that it is covered by thick layer of ice. The trees on the slope have been cut and the rain water freely run down. Additional, the road with high sides was like gutter and when the cold came, everything froze. I stepped very carefully and soon, the road ended. Now I climbed among cutted trees.
When I finally stand on some flat ground, I could see on my right side that there is a wooded hill. It was the highest point in the neighborhood, so I guessed that I reached my goal for this day. Unfortunately, I couldn’t see from the top anything I wanted to see. All the amazing views I expected to see were veil by trees.
After several minutes I decided to retreat. Only the clearance area on the slope of Hovåsen gave me panoramic view on Stakkadalen valley and the majestic mountain of Kjort. I was not disappointed this trip. I had two hours of walking and breathing clear, fresh, frosty air. This was my reward for going out home.
Jeden komentarz
Eugeniusz
..i też pięknie!