górskie wyprawy

Vesoldo & Tørvikenuten

W kolejny weekend, tym razem zwykły, nie długi, pojechałem w tym samym co ostatnio kierunku. A właściwie pojechaliśmy, bo tym razem zgadałem się na wspólną wyprawę z Danielem. Spotkaliśmy się w Seljord, gdzieś w połowie drogi, w piątek, grubo po 18.00 i kontynuowaliśmy podróż jednym autem. Mając w pamięci Danielowe przejścia z samochodem podczas naszej ostatniej wyprawy na zachód, teraz wybraliśmy mój środek transportu. Dojechaliśmy do Oddy, i na wieczór stanęliśmy na parkingu w Øyre. Tam zamierzałem spędzić pierwszą noc, a z samego rana ruszyć do Jondal, przeprawić się przez fiord i połazić po górach w tamtym rejonie. Celem były dwa szczyty: Vesoldo (1046m n.p.m) oraz Tørvikenuten (1028m n.p.m.), oba położone po sąsiedzku w jednym paśmie górskim.

Close
Wyznaczanie trasy
pokaż opcje ukryj opcje
Print Reset
Pobieranie wskazówek...
Close
Find Nearby Zapisz położenie znacznika Wyznaczanie trasy

Następnego dnia skoro świt udaliśmy się na prom do Jondal. Pierwszy odbijający do Tørvikbygd niestety nam uciekł (nie wspomnę przez czyje zwyczaje picia kawy zaraz po przebudzeniu). Ale dzięki temu skorzystaliśmy z okazji, żeby rozruszać nogi i pochodzić po miasteczku. Niebo nad Hardangerfjordem było zachmurzone, a okoliczne górskie szczyty tonęły w grubej warstwie chmur. Prognozy jednak zapowiadały ładną pogodę w ciągu dnia, więc nie martwiłem się zbytnio.

Doczekaliśmy się na prom, przeprawiliśmy się na drugą stronę fiordu, a tam, w Tørvikbygd należało znaleźć odpowiednią drogę, prowadzącą na parking przy szlaku. Odnaleźliśmy właściwe miejsce w Tveiten. Parking jest niestety płatny, ale to już jest norma w wielu miejscach. Wkrótce byliśmy już na szlaku. Niebo wciąż było zachmurzone, nie miałem na to jednak żadnego wpływu, więc po prostu szliśmy przed siebie. Początkowo prowadziła nas szeroka leśna droga, potem przy jakimś strumieniu zeszliśmy na ścieżkę. Ta zawiodła nas na jakąś starą farmę z uroczymi drewnianymi domkami. Jak się okazało nasz szlak ciągnął się od strumienia w zupełnie inną stronę, musieliśmy więc wrócić i go odnaleźć. Potem dość stromym odcinkiem doszliśmy do brzegu jeziora Finnhellersvatnet i wyszliśmy na otwartą przestrzeń.

Finnhellersvatnet

Dalsza droga to marsz wilgotną ścieżką przez górskie pustkowie. Brak spodziewanych widoków na fiord trochę zaczynał w tym miejscu dołować, zwłaszcza że prognozy wciąż pokazywały ładną, słoneczną pogodę. My jednak zmagaliśmy się z chmurami i ograniczoną widocznością. Szliśmy uparcie naprzód z nadzieją, że na szczycie będzie inaczej.

Vesoldo nie przywitało nas spektakularnymi widokami. Niebo wciąż było zasnute chmurami ale zdawało się, że może za chwilę się nieco przejaśni i ukaże się jakaś fajna panorama. Z taką nadzieją ułożyliśmy się na skale i czekaliśmy. I czekaliśmy… Minęła może godzina nim nasza cierpliwość powiedziała dosyć. Słońce momentami jakby miało przebić się przez zasłonę chmur, ale ostatecznie dało za wygraną. My również. Zebraliśmy plecaki i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Niecały kilometr dalej szlak się rozwidlał i jedna ze ścieżek prowadziła na kolejny ze szczytów, Tørvikenuten. Daniel miał już dość rozczarowań jak na jeden dzień, uznał więc, że pomału zacznie schodzić, a ja tymczasem pognałem na kolejną górkę. Ścieżka nie była długa i wkrótce zameldowałem się na szczycie. Warunki były tam identyczne jak na Vesoldo. Mleko totalne. Przywitałem się z paroma tubylcami, równie zawiedzionymi brakiem widoków i ruszyłem z powrotem. W drodze na dół minąłem parę kolejnych osób.

Daniela dogoniłem dopiero przy jeziorze Finnhellersvatnet. Razem zeszliśmy do auta. Dopiero wtedy chmury nieco się przerzedziły. Postanowiliśmy odwiedzić jeszcze dwa miejsca. Pierwsze to rysunki naskalne z epoki kamienia, w Salthammeren, tuż za Tørvikbygd. Drugie to wodospad Steinsdalsfossen w Norheimsund.

Mój początkowy plan zakładał znalezienie miejsca na nocleg gdzieś po tej stronie fiordu i kolejną wędrówkę w okolicznych górach nazajutrz, ale po tym średnio udanym dniu nie miałem ochoty szukać odpowiedniego miejsca na biwak. Wróciliśmy do Tørvikbygd na prom, a potem do sprawdzonej miejscówki w Øyre, gdzie ponownie rozstawiliśmy namioty.

The next weekend, I went in the same direction as last time. I agreed to go on a joint trip with Daniel. We met in Seljord, somewhere halfway, on Friday, after 6 p.m. and continued the journey in one car. Remembering Daniel’s experiences with his car during our last trip to the west, we have now chosen my vehicle. We reached Odda, and headed to the parking lot in Øyre. I planned to spend the first night there, and in the morning go to Jondal, cross the fjord and climb the mountains just outside the town of Norheimsund. The goal was two peaks: Vesoldo (1046m above sea level) and Tørvikenuten (1028m above sea level), both located next to each other in one mountain range.

The next day at dawn we went to the ferry to Jondal. The first one going to Tørvikbygd unfortunately escaped us (not to mention because of whose habit of drinking coffee right after waking up). But thanks to this, we took the opportunity to stretch our legs and walk around the town. The sky over the Hardangerfjord was overcast, and the surrounding mountain peaks were covered in a thick layer of clouds. However, the forecast showed the nice weather during the day, so I wasn’t too worried.

We waited for the ferry, crossed the fjord, and there, in Tørvikbygd, we had to find a suitable road leading to the parking lot next to the trail. We found the right place in Tveiten. Unfortunately, parking is paid, but this is the standard in many places now. Soon we were on the trail. The sky was still cloudy, but I had no control over it, so we just kept walking. Initially, we were led along a wide forest road, then we went down to a path near a stream. This took us to an old farm with charming wooden houses. As it turned out, our trail went from the stream in a completely different direction, so we had to go back and find it. Then, along a steep section, we reached the shore of Lake Finnhellersvatnet and emerged into an open area.

The further route is a march along a damp path through the mountain wilderness. The lack of the expected views of the fjord was starting to get a little depressing at this point, especially since the forecast still showed nice, sunny weather. However, we struggled with clouds and limited visibility. We stubbornly moved forward, hoping that things would be different at the top.

Vesoldo did not greet us with spectacular views. The sky was still covered with clouds, but it seemed that maybe it would clear up a bit in a moment and a nice panorama would appear. With such hope, we lay down on the rock and waited. And waited… Maybe an hour passed before our patience was over. At times the sun seemed to break through the clouds, but eventually it gave up. We too. We gathered our backpacks and started our way back.

Less than a kilometer later, the trail crossed and one of the paths led to another peak, Tørvikenuten. Daniel had enough disappointments for one day, so he decided to slowly start descending, while I rushed to the next mount. The path wasn’t long and I soon reached the top. The conditions there were identical to those on Vesoldo. Total milk. I said hello to a couple of locals, equally disappointed by the lack of views, and headed back. On the way down I passed a few more people.

I caught up with Daniel at Finnhellersvatnet Lake. We went down to the parking lot together. Only then did the clouds thin out a bit. We decided to visit two more places. The first are rock carvings from the Stone Age, just outside Tørvikbygd. The second was the Steinsdalsfossen waterfall in Norheimsund.

Rysunki naskalne | Salthammeren rock carvings

Steinsdalsfossen

My initial plan was to find a place to stay overnight somewhere on this side of the fjord and hike again in the surrounding mountains the next day, but after this moderately successful day, I had no desire to look for a suitable camping spot. We returned to Tørvikbygd for the ferry, and then to the proven spot in Øyre, where we set up our tents again.

Jeden komentarz

  • Renata

    Dzień dobry, przepiękne są te Pana relacje. Bajkowe. Wielu wspaniałych przeżyć w kolejnych wyprawach. Wszystkiego dobrego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *