górskie wyprawy

Grindane

Po zejściu ze szczytu Gråskarvet miałem kompletnie obolałe stopy, efekt kilkunastokilometrowej wędrówki w nowych, nierozchodzonych butach. Cały mój misterny plan polegający na wejściu na trzy góry w ciągu dwóch dni stanął nagle pod wielkim znakiem zapytania. Przy samochodzie zmieniłem buty i moje stopy mogły nieco odpocząć. Postanowiłem podjechać pod kolejny cel wyprawy i na miejscu zdecydować co dalej. Kontynuować eskapadę, czy wracać na tarczy do domu.

Jazda trwała zaledwie kilka, kilkanaście minut po szutrowej drodze przecinającej z północy na południe dolinę Smådalen. Dojechałem na parking przy szlaku prowadzącym na Grindane i moja decyzja mogła być tylko jedna. Idę. Góra wyglądała imponująco. Pionowa, południowa ściana, na którą spoglądałem robiła niesamowite wrażenie i mogłem sobie tylko wyobrażać jakie widoki czekają na mnie na górze.

Zmieniłem ponownie buty, zakładając na stopy swoje nierozchodzone Scarpy i chwile później byłem już na szlaku. Wydawało się, że tym razem idzie mi się lepiej, jednak wrażenie to znikło gdy wygodna ścieżka zamieniła się w dalszej części na kamieniste i nierówne zbocze.

Wciąż było bardzo wietrznie i wędrówkę rozpoczynałem w kurtce i z czapką na głowie. Gdy jednak rozgrzałem się marszem, musiałem zredukować ilość warstw odzieży.

Ścieżka już od samego początku prezentowała się niezwykle widowiskowo. Poza samym szczytem, który jak wspomniałem samym wyglądem przekonał mnie do założenia niewygodnych butów, mogłem zawiesić wzrok na innych, okolicznych górach oraz na ładnym jeziorku tuż pod Grindane, zwanym Grindetjernet. Trasę można podzielić na kilka etapów. Pierwszy to relaksacyjny spacerek po płaskim od parkingu do pierwszego podejścia. Etap drugi to właśnie to podejście, prowadzące na przełęcz Heimstølbotten. Jest stromo ale idzie się po wygodnej ścieżce. Dalej trzeba przejść na drugą stronę ogrodzenia (w tym celu postawiono drewnianą drabinkę), kawałek wzdłuż płotu i zaczyna się kolejny punkt programu czyli kamienie. Ostatni etap jest dość męczący. Kamieniste podłoże i strome zbocze do pokonania mogą dać w kość, ale gdy się je pokona, przed nami rysuje się już kamienny kopiec ustawiony na szczycie. Byłem zaskoczony, że to już, choć minęło półtorej godziny odkąd rozpocząłem wędrówkę.

Widoki ze szczytu? Wręcz obłędne. Stojąc tuż nad urwiskiem ma się nieograniczony widok na jezioro Grindetjernet w dole, dolinę Smådalen, jezioro Helin i okoliczne góry, w tym odwiedzony już przeze mnie Gråskarvet. Wąska linia drogi przecinająca dolinę wskazywała jak wysoko się znalazłem. Pomimo silnego wiatru porobiłem zdjęcia, polatałem chwilę dronem i trzeba było zbierać się z powrotem.

Droga powrotna nie była już tak męcząca. Wiadomo, trzeba było uważać na tych kamlotach, bo jeden nieostrożny krok i nieszczęście gotowe, ale szło się jakoś łatwiej. Nawet biorąc pod uwagę wciąż dające o sobie znać obolałe stopy.

Wkrótce dotarłem do samochodu. Biorąc pod uwagę zmęczenie, męczarnie jakie przeszły moje stópki i pogodę (cały dzień wiał silny, lodowaty wiatr) uznałem, że daruję sobie nocleg w namiocie i trzecią górę następnego dnia. Tym bardziej, że miała to być długa wędrówka. A tak miałem w perspektywie 4-godzinną jazdę i noc spędzoną we własnym, wygodnym łóżku.

Grindane
Widok z przełęczy Heimstølbotten. | View form Heimstølbotten Pass.
Oni już byli na szczycie, ja wciąż się wspinam. | They already been on th summit and I am on my way.
Na szczycie. | The summit.
Jezioro Helin. | Helin Lake.

After descending the Gråskarvet mountain, my feet were completely sore, the effect of a several-kilometer hike in new, non-worn shoes. All my plans to climb three mountains in two days was suddenly very much in doubt. I changed my shoes by the car and my feet were able to rest a bit. I decided to go to the next destination of the trip and see what to do next there. Continue the escapade or return home.

The ride lasted only a few minutes on a gravel road crossing the Smådalen valley from north to south. I arrived at the parking lot on the Grindane trail and there could only be one decision for me. I’m going up. The mountain looked impressive. The vertical, southern wall that I was looking at made an amazing impression and I could only imagine the views waiting for me up there.

I changed my shoes again, putting my unfortunate Scarpas on my feet, and moments later I was on the trail. It seemed that I was doing better this time, but the impression disappeared when the comfortable path turned further into a rocky and uneven slope.

It was still very windy and I started my hike in a jacket and a cap on my head. However, when I warmed up by walking, I had to reduce the number of layers of clothing.

The path was very spectacular from the very beginning. Apart from the summit itself, which, as I mentioned, convinced me to put on uncomfortable shoes, I could hang my eyes on other nearby mountains and on a nice lake just outside Grindane, called Grindetjernet. The route can be divided into several stages. The first is a relaxing flat walk from the parking lot until the first slope. Stage Two is this climb, leading to the Heimstølbotten Pass. It is steep but there is a comfortable path. Then you have to go to the other side of the fence (a wooden ladder has been placed for this purpose), a bit along the fence and the next point of the program begins, stones. The last stage is quite challenging. The rocky ground and the steep slope can be hard to overcome, but when you overcome them, a stone mound placed at the top is already visible in front of us. I was surprised to find it so fast, even though it’s been an hour and a half since I started the trek.

Views from the top? Just insane. Standing on the cliff, you have unlimited views of Lake Grindetjernet below, the Smådalen Valley, Lake Helin and the surrounding mountains, including the Gråskarvet I have already visited. The narrow line of the road across the valley showed how high I had been. Despite the strong wind, I took pictures, flew the drone for a while and it was necessary to get back. The way back was not so tiring. Obviously, you had to be careful with those chimps, because one careless step and misfortune were ready, but it was somehow easier. Even with still sore feet.

I got to the car finally. Taking into account the fatigue, torment my feet and the weather (strong, icy wind blew all day), I decided that I would spare myself a night in a tent and a third mountain the next day. Especially since it was supposed to be a long hike. And so I had a 4-hour ride and a night spent in my own comfortable bed.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *