Molden 1118m n.p.m.
Molden liczy 1118m n.p.m. i znajduje się w Luster Kommune w Vestlandet. Góra wznosi się nad Lustrafjordem, który jest najdalszą odnogą najdłuższego norweskiego fiordu, Sognefjordu. Wykorzystałem dwa wolne dni w pracy, 17 i 18 maja aby połazić trochę w tamtych rejonach i Molden właśnie miał pójść na pierwszy ogień.
Zanim dotarłem na miejsce głowiłem się ile śniegu zastanę na miejscu i czy będzie w ogóle możliwe jakiekolwiek łażenie po górach. Już podczas przeprawy promem z Fukkenes do Mannheller widziałem, że okoliczne szczyty wciąż skąpane są w bieli. Nie wyglądało to zbyt optymistycznie. Mimo wszystko podjechałem na parking w Krossen, pod szczytem. Kiedy przygotowywałem się do marszu, pojechało kolejne auto. Wysypały się z niego trzy Norweżki i pies. Każda z mała do plecaka przyczepione (oprócz tradycyjnych 17-majowych chorągiewek) rakiety śnieżne, co sugerowało, że tam w górze mogą być one potrzebne. Wyciągnąłem więc i swoje, zakupione niedawno na pozimowej wyprzedaży i jeszcze nie przetestowane. Przymocowałem je jakoś do plecaka i ruszyłem w ślad, za Norweżkami.
Śnieg na szlaku pojawił się dość wcześnie. Z rana był on jednak twardy i nie zapadał się przy każdym kroku. Rakiety więc dalej spoczywały na plecaku, a ja piąłem się coraz wyżej leśną drogą.
Las kończył się na niewielkim wypłaszczeniu z punktem widokowym na fiord. To tam dogoniłem cykające sobie selfie dziewczyny. Od tego miejsca szliśmy, mając się w zasięgu wzroku praktycznie aż na sam szczyt. Kolejne podejście i znów niewielki płaskowyż, na którym stała sobie stara, mająca lata świetności daleko za sobą stodoła. Przy budynku stał rozstawiony namiot. Przypomniałem sobie zaraz o pozostawionym na parkingu trzecim samochodzie. Para z namiotu miała jeszcze lepszy pomysł na spędzenie tego dnia niż ja, bo widok z tego miejsca był po prostu bajeczny.
Kolejne strome podejście a potem już w miarę płasko lecz wietrznie i zimno. Momentami z prószącym śniegiem. W końcu docieramy w okolice wierzchołka, na wschodnią krawędź góry. Warunki prawie zimowe ale widoki na fiord to prawdziwa bajka. Kamienny kopiec szczytu znajduje nieco dalej, zahaczam o niego machinalnie i znów wracam nad krawędź. Obowiązkowe zdjęcia i latanie dronem. Chwilę potem palce kostnieją mi z zimna i decyduję się wracać. Norweżki robią sobie piknik przy kamiennym domku z widokiem na fiord.
Droga powrotna mija szybciej niż się spodziewałem. Po drodze mijam kolejnych śmiałków zmierzających w górę. Nie wszyscy wyglądają na rodowitych Norwegów ale widać, że mają ten sam pomysł jak zagospodarować dzień wolny. Docieram w końcu na parking i mogę pomyśleć co robić dalej.
Molden is a mountain 1118m high. and it is located inLuster Kommune in Vestlandet. The mountain rises above the Lustrafjord, which is the farthest branch of Norway’s longest fjord, the Sognefjorden. I took advantage of 2 days off on May 17 and 18 to wander in the mountains a bit in those areas and Molden supposed to be my first dish.
Before I got there, I was wondering how much snow I would find there and whether it would be possible to hike in the mountains at all. Already during the ferry crossing from Fukkenes to Mannheller I saw that the surrounding peaks are still bathed in white. It didn’t look very optimistic. Despite everything, I drove up to the parking lot in Krossen, under the peak. As I was getting ready to walk, another car arrived. Three Norwegian women and a dog spilled out of it. Each of them (except the dog) had snowshoes attached to the backpack (apart from the traditional May 17th flags), which suggested that it might be needed up there. So I pulled out mine, recently purchased at the post-winter sale and not yet tested. I somehow attached them to my backpack and followed the Norwegians.
The snow on the trail came quite early. In the morning, however, it was hard and did not collapse with every step. So the snowshoes were still resting on the backpack, and I was climbing higher and higher along the forest road.
The forest ended on a small plateau with a viewpoint overlooking the fjord. It was there that I caught up the girls making some selfies. From there we walked, keeping in sight practically all the way to the top. Another approach and again a small plateau, on which stood an old barn, having years of splendor far behind it. A tent was set up by the building. I immediately remembered the third car left in the parking lot. The couple from the tent had an even better idea to spend the day than me, because the view from this place was simply fabulous. Another steep ascent and then quite flat but windy and cold. Occasionally with falling snow. Finally, we reach the summit, on the eastern edge of the mountain. The conditions are almost winter, but the views of the fjord are like from fairy tale. The stone cairn of the top is a little further away, I hook it just occasionally and go back over the edge again. Mandatory photos and drone flying. A moment later my fingers go numb from the cold and I decide to head back. Norwegian girls are having a picnic by a stone house overlooking the fjord.
The way back goes faster than I expected. On the way, I pass more daredevils heading up. Not all of them look like native Norwegians, but you can see that they have common ideas on how to organize a day off. I finally reach the parking lot and I can think what to do next.