górskie wyprawy

Øye – Tyinkrysset

Pamiętacie Kongevegen? Opisywałem swoje przejście trzema odcinkami tej trasy parę lat temu. Dla niewtajemniczonych, zapoznjacie się z tymi trzema wpisami. Kongevegen, a właściwie Kongevegen Over Filefjell (bo takich dróg królewskich jest w Norwegii więcej), tak mnie wtedy oczarowała, że postanowiłem sobie kiedyś na nią powrócić i przejść również pozostałe odcinki. Mój wybór padł tym razem na 12 kilometrową trasę między Øye a Tyinkrysset.

Szlak w zasadzie biegnie równolegle do drogi E16, łączącej Oslo z Bergen a ja nie chciałem przechodzić go w obie strony. Wymyśliłem więc, że dojadę do Øye, przejdę te 12 kilometrów a drogę powrotną przeprowadzę już w górskim terenie w górach Filefjell. Ostatecznie zmieniłem kolejność tras, słusznie zakładając, że na początek lepiej wybrać trudniejszą część trasy. Tym bardziej, że wg tego planu łączna ilość kilometrów do przejścia miała dochodzić do 30. Jak się później okazało taki wariant był strzałem w dziesiątkę.

Do Øye dojechałem w piątek nieco przed 22.00. Zaparkowałem tuż przy przepięknym kościółku klepkowym, Øye Stavkirke. Informacja przed świątynią głosiła, że w soboty jest możliwe zwiedzanie między 11.00 a 17.00. Pomyślałem, że fajnie byłoby następnego dnia wyrobić się z wędrówką i załapać na obchód czegoś tak pięknego. Bilet kosztował 60 koron, co nie było wygórowaną kwotą.

Było wietrznie i co jakiś czas przechodziły przelotne deszcze, wobec czego postanowiłem spędzić noc w aucie. Z drugiej strony nie chciało mi się szukać miejsca na rozstawienie tarpu. Było wciąż jasno, gdy zapakowany w śpiwór, na tylnym siedzeniu układałem się do snu. Pomimo niewygód związanych z podkurczonymi przez noc nogami, spało mi się zaskakująco dobrze.

Wstałem w pół do szóstej i od razu zacząłem przygotowania do wymarszu. Wciąż mocno wiało, więc tym razem założyłem długie spodnie, lekką bluzę i wysłużoną kurtkę przeciwdeszczową, która skutecznie służyła za wiatrochron. W obwodzie miałem jeszcze czapkę i rękawiczki, co jak się potem okazało okazało się niezbędne do przeżycia.

Vangsmjøse
Krótki postój w Vang
Początek trasy

Wyruszyłem o 6.00. Trasa wiodła przy Øye kirke, murowanym kościele, wchodziła w las a potem widowiskowo przechodziła nad drogą E16. Pokonałem leśny odcinek trasy, który początkowo łączył się ze szlakiem nazwanym Pilgrimsvegen. Jest to szlak utworzony w 2004 roku, prowadzący do kościoła św. Tomasza w Kyrkjestølen. Rozpoczyna się w Hydalen i biegnie przez cztery gminy, mijając pięć kościółków klepkowych, trzy średniowieczne kościoły kamienne a także inne, nowsze kościoły i zabytki kultury. Trasa liczy 163 km.

Odłączyłem się od Pilgrimsvegen zmierzając na południowy zachód. Minąłem kilka domków pasterskich i ostatnie podejście wyniosło mnie na płaskowyż Filefjell. Początkowo prowadziła mnie ścieżka, ale tę w końcu zgubiłem. Kierowałem się na południe, południowy zachód aby trafić na szlak DNT, który miał mnie poprowadzić do samego Tyinkrysset. Teren był podmokły nieźle wiało, ale dopiero jak dotarłem do oznaczonego szlaku i musiałem zwrócić się twarzą do kierunku skąd wieje, przekonałem się, że lekko nie będzie. Musiałem przyznać, że zabranie czapki i rękawiczek było dobrym pomysłem. Nawet okulary przeciwsłoneczne się przydały, bo dzięki nim oczy mi nie łzawiły na wietrze.

Doszedłem nad malownicze jezioro Nedre Geitskinn i tam spotkała mnie niemiła niespodzianka. Mój szlak przecinała szeroka, grzmiąca i wściekła rzeka. Spływała w stronę Øye, tworząc nad tą niewielką wioską całkiem malowniczy wodospad. W miejscu gdzie stałem, nie byłem w stanie przekroczyć tej rzeki. Przeszedłem kawałek wzdłuż jej biegu ale nie było szans na jakąkolwiek przeprawę. Na drugim brzegu widziałem doskonale kontynuację szlaku, ale jak miałem się tam dostać? Czy to oznaczało koniec mojej wędrówki? Cały plan wyprawy miał się posypać z takiego powodu? Gdyby tylko był tu jakiś most, nie byłoby problemu, a tak?

Jezioro Øvre Geitskinn

Postanowiłem obejść jezioro od południa. Wydawało się to jedynym słusznym rozwiązaniem, jeśli nie chciałem rezygnować z dalszej wędrówki. Ruszyłem w drogę. Na żadną ścieżkę rzecz jasna nie mogłem liczyć, przedzierałem się wiec przez krzaki, przechodziłem przez miejsca, w których wciąż leżał śnieg i szedłem po mokrym terenie. Natrafiłem w końcu na kilka wpływających do jeziora strumieni. Przez chwilę głowiłem się jak mam je przejść. Znów żadnego dogodnego miejsca. Wybrałem najkorzystniejsze miejsce (z tych wszystkich niekorzystnych) i po kamieniach udało mi się dotrzeć na drugą stronę. Moje buty były mokre już od jakiegoś czasu i zanurzenie stopy w strumieniu nie robiło na mnie większego wrażenia.

Doszedłem do miejsca, gdzie jezioro Nedre Geitskin łączyło się z kolejnym jeziorem, zwanym Øvre Geitskinn. Miałem nadzieję przejść wąski przesmyk i dotrzeć do szlaku właśnie tędy, ale ten przesmyk, łączący oba jeziora nie był aż taki wąski. Chciałem uniknąć obchodzenia kolejnego jeziora i pomyślałem, że mógłbym zdjąć buty i przejść na drugą stronę w tym miejscu. Wydawało się płytko. Zdecydowałem, że tak właśnie zrobię. Musiałem tylko sprawdzić czy zabrałem ze sobą ręcznik do wysuszenia stóp po drugiej stronie. Jak na złość wyglądało na to, że nie wziąłem ręcznika. Dziwne, bo zazwyczaj mam go przy sobie na każdej wyprawie. Wychodziło na to, że i Øvre Geitskinn muszę obejść. Ruszyłem dalej. Na zachodnim krańcu jeziora natrafiłem na kolejną rzekę do przekroczenia. Szeroką i wartką, rozdzielającą się na kilka strumieni. Żadne miejsce nie wyglądało na dobre do przeprawy, ale wyżej dostrzegłem grubą warstwę śniegu przykrywającą spływającą wodę. Nie było wyjścia. Musiałem przejść po śniegu, jeśli chciałem dotrzeć na drugą stronę. Miałem tylko nadzieję, że wytrzyma mój ciężar.

Wytrzymał. Znalazłem się wreszcie po właściwej stronie jeziora. Sięgnąłem po aparat, żeby zrobić fotkę i zgadnijcie co znalazłem pod spodem. Tak, leżał tam ręcznik, którego szukałem wcześniej.

Teraz wystarczyło tylko dotrzeć do szlaku DNT i spokojnie zejść do Tyinkrysset. Byłem już blisko ścieżki, wynurzyłem się zza wzniesienia i ujrzałem jak kilkadziesiąt metrów przede mną pomyka para reniferów. Tak, tak, żywych, dzikich reniferów. Były chyba tak samo zaskoczone tym niecodziennym spotkaniem jak ja. Zatrzymały się niedaleko i przyglądały z zaciekawieniem a po chwili odwróciły na pięcie (o ile renifery mają pięty) i pomknęły dalej. Wkrótce straciłem je z oczu ale to spotkanie tak mnie ucieszyło, że zapominałem o zmęczeniu.

Renifery

Prawdopodobnie tę samą parę reniferów spotkałem nieco później raz jeszcze. Tym razem nie pozwoliły się zaskoczyć i mogłem je obserwować jedynie z daleka. Szedłem dalej. Mijałem kolejne jeziorka, przeciąłem ciągnący się ze wschodu na zachód szlak Pilgrimsvegen i wreszcie zacząłem schodzić w kierunku Tyinkrysset. Zanim dotarłem do osiedla domków wypoczynkowych, minąłem kilku innych wędrowców. Gdzieś w międzyczasie zgubiłem jedną rękawiczkę, którą musiałem niezbyt uważnie wcisnąć do kieszeni spodni.

Na dole wiatr nie dawał już się we znaki, a nawet pojawiło się słońce. Idealna pogoda na drugi etap wędrówki, odcinek Kongevegen w kierunku Øye. Ale o tym będzie następnym razem.

Zejście do Tyinkrysset

Few years ago I spent one weekend walking on beautiful trails which were parts of Kongevegen over Filefjell historic route. I promised myself that one day I will come back in that area and take a closer look for other parts of this route. And that day already came.

Kongevegen over Filefjell is an old road that has been built in XVIII century as a part of the road connecting Oslo and Bergen. Total length of that trail is over 100 km and it is divided in several sections, so there is no need to go all the way from Lærdal to Vang. You can choose suitable distance or place and enjoy pleasant hike. Last time I’ve been on those three sections. Now, I wanted to take part between Øye and Tyinkrysset. This is a 12km long trail and I didn’t wanted to go to Tyinkrysset and back the same way. I found out that I can hike from Øye to Tyinkrysset using mountain trails and then go back to Øye by old King’s Road.

I arrived to Øye at the Friday’s evening. After night spending into the car I was ready on new adventure early in the morning. First my path led me together along the pilgrim trail, which is heading to Kyrkjestølen. My plan was t get on Filefjell plateau and using DNT marked patch go to Tyinkrysset. And I managed to find that DNT trail. The day was very windy and walking against strong wind was a big challenge. But finally I reached Nedre Geitskinn lake. Then I supposed to cross the river which goes down from the lake to Øye and continuous my trip, but I realized that there is no option I could get to the other shore of this river. It was too wide and stream was too strong to even think about it.

I decided to go around the lake then. It wasn’t easy and my shoes were totally soaked but finally I reach the trail again. Just before that I met two reindeers. From that point the rest of the hike was easy. Long but easy and with spectacular views in 360°.

Very soon I reached Tyinkrysset and I was ready for another phase of the trip. But this I will describe next time.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *