górskie wyprawy

Øljusjøane

Majowy weekend w Norwegii nie zapowiadał się dobrze. W każdym razie nie w Vestlandet, gdzie się wybierałem. Miało padać przez większość czasu, ale miałem nadzieję, że jak zwykle, prognozy okażą się przesadzone. Zanim dojechałem całkiem na zachód, w krainę fiordów, zatrzymałem się u ujścia doliny Mørkedalen, w okolicach jeziora Eldrevatnet. Wędrowałem tam niedawno, oraz w poprzednich latach. Tym razem jednak chciałem sprawdzić inną trasę, po zachodniej części drogi 52, która także wiodła do tamy na jeziorze. W tym wypadku było to jezioro Øljusjøoane (lub Øljusjøoen).

Close
Wyznaczanie trasy
pokaż opcje ukryj opcje
Print Reset
Pobieranie wskazówek...
Close
Find Nearby Zapisz położenie znacznika Wyznaczanie trasy

Podjechałem autem najbliżej jak się dało, parkując na poboczu, niedaleko zamkniętego szlabanu. Zmieniłem szybko buty i upewniłem się, że w plecaku mam kurtkę przeciwdeszczową. Mogłem ruszać. Trasa, podobnie jak w przypadku tych dochodzących do jezior Juklevatnet i Sulevatnet biegnie po szerokiej, żwirowanej drodze aż do tamy przy jeziorze Øljusjøoane, jakieś 5,5 km dalej. Łatwy i przyjemny spacerek, choć nie należy oczekiwać wielce rewelacyjnych widoków.

Pogoda była raczej średnia. Pochmurno, choć tu i ówdzie mogłem dostrzec błękit nieba, co rodziło nadzieję na jakieś ładniejsze zdjęcia. W kalendarzu widniał już 1szy Maja, ale wokół wciąż zalegało sporo niestopionego śniegu. Na szczęście na drodze nie było go wcale. Po kilku pierwszych zakrętach, później trasa biegła już prosto, jakby odmierzono ją od linijki.

Z chwilę, gdy dotarłem wreszcie do tamy zaczęło padać. Nie jakiś drobny kapuśniaczek, ale całkiem mocno. Dostrzegłem białe, zamarznięte i pokryte białym puchem jezioro po drugiej stronie zapory i zbocza niewysokich gór wokół. Nie byłbym sobą nie rozważając wcześniej ewentualnego wejścia na któryś ze szczytów ale przy takiej pogodzie lepiej było zawrócić.

Deszcz nie potrwał długo, droga powrotna nie była więc zbyt uciążliwa. W pewnym momencie, niedaleko drogi spostrzegłem, niewysoką górkę i od razu nabrałem chęci, żeby się na nią wspiąć. Oszacowałem, że dojdę na szczyt w jakieś 10 minut i niewiele się pomyliłem, byłem na miejscu 15 minut później. Ze szczytu dostrzegłem wylot doliny Mørkedalen na północy, ale znów, gdy tylko zacząłem się rozkoszować widokami, zaczęło padać. Trzeba było schodzić.

Po raz kolejny, deszcz przestał padać gdy tylko opuściłem strategiczne miejsce. Wróciłem na drogę i doszedłem do auta. W nogach miałem ponad 11 km i czułem, że pomimo całkiem łatwej trasy, mam dość na ten dzień.

The May weekend in Norway didn’t look good. At least not in Vestlandet, where I was going. It was supposed to rain most of the time, but I was hoping that, as usual, the forecast would be exaggerated. Before I drove all the way west, into the fjord country, I stopped at the mouth of the Mørkedalen valley, near Lake Eldrevatnet. I had hiked there recently, and in previous years. This time, however, I wanted to check out a different route, along the western part of road 52, which also led to the dam on the lake. In this case, it was Lake Øljusjøoane.

I drove as close as I could and parked on the side of the road, near a closed barrier. I quickly changed my shoes and made sure I had a rainproof jacket in my backpack. I was ready to go. The route, similarly to those leading to the lakes Juklevatnet and Sulevatnet, runs along a wide, gravel road to the dam at Lake Øljusjøoane, about 5.5 km away. An easy and pleasant walk, although you shouldn’t expect any spectacular views.

The weather was rather average. Cloudy, although I could see blue sky here and there, which gave me hope for some nice photos. The calendar already showed May 1st, but there was still a lot of unmelted snow around. Fortunately, there was no snow on the road at all. After the first few bends, the route went straight, as if it had been measured from a ruler.

The moment I finally reached the dam, it started to rain. Not just a little drizzle, but quite heavily. I saw a white, frozen lake covered in white fluff on the other side of the dam and the slopes of the low mountains around. I wouldn’t be myself if I hadn’t considered climbing one of the peaks earlier, but in this weather it was better to turn back.

The rain didn’t last long, so the way back wasn’t too difficult. At some point, not far from the road, I noticed a small hill and immediately felt like climbing it. I estimated that I would reach the top in about 10 minutes and I wasn’t far off, I was there 15 minutes later. From the top I could see the mouth of the Mørkedalen valley to the north, but again, just as I was enjoying the views, it started to rain. I had to go down.

Once again, the rain stopped as soon as I left the strategic location. I got back on the road and walked to the car. I had covered over 11 km and felt that despite the fairly easy route, I had had enough for the day.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *