Tordisnuten
Tordisnuten to niewielka (444m n.p.m.) górka położona jest na półwyspie, który otoczony jest wodami aż czterech fiordów. Na wschodzie od strony Sandeid i Vikedal jest to Sandeidfjord, na południowym wschodzie Vindafjord, od południa Yrkefjord i od zachodu Vatsfjord. Na północy półwysep graniczy również z wodą, tym razem z jeziorem – Gjerdesdalsvatnet. Najwyższe góry znajdujące się na półwyspie to liczący ponad sześćset metrów Kjort oraz szczyty Bukkanuten i Reset (oba po 554m n.p.m.). Tordisnuten jest więc dużo nizszy a wycieczka na szczyt i z powrotem zajęła mi niecałe dwie godziny.
Pierwotnie zamierzałem wejść również na sąsiedni Gaupefjellet, który leży dość blisko Tordisnuten, ale z uwagi na to, że następnego dnia czekała mnie podróż do Polski, do której musiałem się jeszcze przygotować, odpuściłem.
Na Tordisnuten wiodą dwie drogi (a przynajmniej dwie prowadzące z doliny Stokkadalen). Obie oddalone od siebie o nieco ponad kilometr. Mój plan zakładał pozostawienie auta na parkingu przy jednej z tras, wejście na górę i zejście drugą trasą. Po dojściu do głównej drogi miałbym jeszcze kawałek do pokonania aby dostać się do samochodu.
Niedzielny poranek był suchy lecz pochmurny. Prognozy zapowiadały ładną pogodę, przynajmniej do wieczora, kiedy to znów miało zacząć padać. Poprzedni dzień był ciepły i słoneczny, liczyłem więc na podobną pogodę podczas marszu, jednak chmury tylko gdzieniegdzie pokazywały kawałek nieba. Nie było sensu zrywać się z łóżka i liczyć na piękny wschód słońca. Nie miałem zresztą ochoty po raz kolejny maszerować po ciemku. Wyszedłem z domu jak tylko zrobiło się jasno i około godziny siódmej byłem już na trasie. Spodziewałem się podmokłej ścieżki i przedzierania się przez zarośla, ale zostałem pozytywnie zaskoczony. Po pierwsze na górę (no dobra, nie na samą górę ale gdzieś do połowy) mogłem iść szeroką wyłożoną kamieniami drogą. Po drugie oznaczenie całego szlaku było jeszcze lepsze niż w górach dookoła Vats (pomijam Moldebrekkę), gdzie szlaki są świetnie pooznaczane. Tutaj czerwone patyczki i tabliczki z nazwami były tak poustawiane, że ani razu nie miałem wątpliwości w którą stronę się kierować. Początkowo drogę otaczał gęsty las, który zrobił się mniej gęsty gdy wszedłem wyżej. Narzuciłem sobie dość ostre tempo i po kilkudziesięciu metrach dyszałem jak zarzynana świnia.
Wkrótce po tym jak droga się skończyła a dalej musiałem iść ścieżką (dobrze utrzymaną i widać, że często uczęszczaną) napotkalem na rozwidlenie szlaków. Jedna z dróżek wiodła na Nising, miejsce, które po sprawdzeniu mapy nie okazało się żadnym wzniesieniem a jedynie zejściem nad sam Yrkefjord. Skierowałem się na Tordisnuten i przez jakiś czas szedłem lasem. Kiedy wreszcie wyszedłem na polanę, mogłem zobaczyć za plecami charakterystyczne kształty gór Kjort oraz Lysenuten oraz blade, odbijające światło wody fiordu Sandeidfjord. Choć teren był podmokły i szedłem wśród mokrej trawy, moje buty tym razem sprostały wyzwaniu i jedynie zewnętrzna warstwa ściemniała i błyszczała od wilgoci.
Wędrowałem dalej i po pewnym czasie dotarłem na szyt Tordisnuten. Wbrew oczekiwaniom na szczycie nie znalazłem skrzynki z zeszytem do wpisów ale podążając dalej ścieżką natknąłem się na dodatkowy kopczyk kamieni, tuz na skraju góry, i właśnie tam mogłem się wpisać. Z tego miejsca mogłem sobie obejrzeć leżące w oddali Nedre Vats i ciągnący się fiord Vatsfjorden. Po przeciwnej stronie fiordu, niemal naprzeciwko miejsca, gdzie stałem znajdowała się niewielka stocznia Raudnes.
Posiłkując się mapą ruszyłem ścieżką dalej, chcąc znaleźć miejsce, gdzie szlak wiedzie w dół w dolinę Stokkadalen. Również tutaj nie miałem problemów z odszukaniem trasy. Ścieżka była oznaczona perfekcyjnie. Kierowałem się na Tjelltveit, gdzie miałem dotrzeć do głównej drogi. Ta trasa była bardziej sucha ale też i bardziej stroma niż ta, którą dotarłem na szczyt. Dobrze, że pokonywałem ją idąc w dół 🙂 Leśna ścieżka przypominała mi polskie klimaty.
Dotarłem do drogi. Musiałem jeszcze przejść obok dwóch jezior (większe z nich nosi nazwę Vatnakvamsvatnet). Po niecałym kwadransie byłem już przy aucie i mogłem wracać do domu.