górskie wyprawy
-
Zęby trolla, czyli Hårlandsnepane
Czym jest Hårlandsnepane zobaczyłem któregoś dnia przeglądając filmiki na serwisie youtube. Wysunięta ponad urwisko niczym mniejsza wersja Języka Trolla skała sfilmowana dronem robiła ogromne wrażenie. Szybko odszukałem na mapie gdzie toto się znajduje i odkryłem, że tę formację skalną już wcześniej widziałem. Hårlandsnepane to w rzeczywistości pięć podobnych, poszarpanych grani szczerzących się jak koślawe zęby zamienionego w kamień norweskiego trolla. Znajdują się one w Hårland, na przedłużeniu doliny Litedalen w górach na wschód od miasteczka Etne. Widziałem je już wcześniej z dołu, parę lat temu, wędrowałem w tamtej okolicy i już wtedy zwróciłem na nie uwagę. Ich charakterystyczny kształt przyciąga uwagę. Wtedy jednak nie wiedziałem, że można na tych zębach…
-
Håfjellet, 937m n.p.m.
Norwedzy mają kilka wolnych dni w maju. W tym roku ułożyły się one w taki sposób, że można było zorganizować sobie dwa następujące po sobie długie weekendy. Tak też zrobiłem. Przypadające na 9 kwietnia święto Wniebowstąpienia wypadało akurat w czwartek i już wtedy planowałem wyruszyć za zachód, gdzie nie spodziewałem się zastać zbyt dużo śniegu na górskich szczytach. Prognoza pogody jednak ostudziła mój zapał. Tego dnia miało nieźle padać, musiałem więc przesunąć swój wyjazd na następny dzień. Znalazłem w internecie kilka obiecujących tras, wydrukowałem mapki i mogłem ruszać. W piątkowy poranek (o ile czwartą nad ranem można uznać za poranek) wyruszyłem spod domu. Gdy dotarłem na zachodnie wybrzeże było pochmurno,…
-
Sundbøfjellet, 434 m n.p.m.
Ostatni zimowy weekend ze znajomymi z pracy w górach Jotunheimen nieco podładował moje akumulatory ale jednocześnie obudził we mnie głód kolejnych wędrówek. Na następny wypad i zdobywanie szczytów nie musiałem długo czekać. Zdzwoniliśmy się z Danielem i dowiedziałem się o jego planach wędrówki na najbliższy weekend oraz nocowania gdzieś na szlaku. Takiej okazji nie mogłem przegapić. Wprosiłem się w odwiedziny i mogłem już pakować plecak na wyjazd. Daniel zapewnił mnie, że w jego okolicy już właściwie nie ma śniegu. To stwierdzenie było jak miód na moje uszy. Spragniony górskich wędrówek spakowałem niezbędny ekwipunek i w sobotę wsiadłem do auta by pojechać do miasteczka Lunde, w sercu gminy Telemark. Zanim dojechałem…
-
Bitihorn & Sandhaugen
Kolejnego dnia naszej narciarskiej wycieczki wybraliśmy się w te same rejony co poprzednio, aby wejść na Bitihorn. To licząca 1600 m n.p.m. góra, na którą miałem już okazję kiedyś się wspiąć. Teraz, w całkowicie zimowych warunkach miało być zupełnie nowe doświadczenie. Po dotarciu na parking w sobotni poranek uświadomiłem sobie, że lekko wcale nie będzie. Mocny, zimny wiatr dawał się we znaki już tutaj. Tam, na górze musiało wiać z pewnością dużo bardziej. Założyłem na nogi swoje rakiety i poczekałem aż reszta ekipy przywdzieje narty. Ruszyliśmy do przodu. Dowiedziałem się przy okazji, że zimowy szlak nieco różni się od tego, którym wchodziłem na tę górę latem. Wiedzie nieco bardziej na…
-
Heimsdalshøe 1843m n.p.m.
Pamiętacie Hasana, prawda? Kolega z pracy i wielki fan snowboardu. Tak gdzieś na miesiąc przed Wielkanocą zaczął organizować wspólny wyjazd na narty dla chętnych. Zgłosiło do parę osób więc stwierdziłem, że może ja też bym pojechał. Wspominałem, że nie jeżdżę na nartach? Cóż, nadarzała się okazja, żeby wziąć w końcu parę lekcji. Mieliśmy jechać do Beitostølen, kurortu narciarskiego w Valdres, u podnóża gór Jotunheimen, więc znalezienie jakiegoś instruktora i wynajem sprzętu nie powinno być problemem. A od biedy mam przecież swoje rakiety śnieżne. Ostatnio całkiem nieźle się sprawdziły, prawda? Ostatecznie na wyjazd zapisało się siedem osób. Hasan znalazł odpowiedniej wielkości chatkę do wynajęcia na cały weekend i mogliśmy ruszać. Wyjazd…
-
Zimowa wyprawa na Høgevard (1460m n.p.m.)
Pamiętacie Hasana? To kolega z pracy, który pojawił się na blogu już parę razy z okazji jakichś wspólnych wycieczek. Hasan jest wielkim miłośnikiem nart, a konkretnie jazdy na snowboardzie. I tak oto któregoś dnia na początku grudnia Hasan zapytał mnie czy nie byłbym zainteresowany wspólnym wypadem na narty. Zaraz, zaraz, ale ja nie umiem jeździć na nartach. Mój kolega dobrze o tym wiedział i przewidział moją odpowiedź. Wiedział też, że mam rakiety śnieżne, więc zaproponował taki układ: on bierze swoją deskę, a ja swoje rakiety i razem jedziemy w góry. Na góry nie trzeba mnie specjalnie namawiać. Wiedziałem, że raczej będę go musiał gonić w tych swoich rakietach, ale nie…
-
Szukając Rjukanfossen
Rjukanfossen to jedno z tych miejsc, które chciałem odwiedzić już od jakiegoś czasu. Znajdujący się parę kilometrów za Rjukan wodospad, który zasila słynną hydroelektrownię Vemork, to prawdziwa atrakcja. Jednak za każdym razem będąc w okolicy wypadało mi z głowy by się zatrzymać i poszukać tej miejscówki. Położenie wodospadu nie jest bowiem oznaczone żadnymi tabliczkami wzdłuż drogi. Udało mi się go zlokalizować na mapie i ustalić prawdopodobne ścieżki, którymi można do niego trafić. I tak w pewną niedzielę, w drugiej połowie listopada, mając w planach jeszcze wizytę w Vemork, pojechałem w kierunku Rjukan. Korciło mnie jeszcze aby zorganizować sobie przy okazji jakiś lekki spacer po górach, jednak zbliżając się na miejsce…
-
Stasnibb 443m n.p.m.
To miała być zupełnie inna wyprawa. Bardziej ambitna i wciąż w jesiennych klimatach. Listopad okazał się dla Norwegii początkiem zimy i w wielu miejscach w górach leżał już śnieg. W wielu, ale nie na zachodnim wybrzeżu. Rzuciłem pomysł Danielowi, żeby wybrać się właśnie tam na weekend a ten ochoczo się zgodził. I wszystko już ustaliliśmy, ba, nawet byliśmy już w drodze. Ale coż… zwyczajnie nie dojechaliśmy. Plany mają to do siebie, że czasem wystąpi coś niespodziewanego i trzeba improwizować. Tak też zrobiliśmy. Udaliśmy się w Danielowe okolice, żeby wejść na niewielką górkę Stasnibb (443m n.p.m.). Południe Norwegii i obrzeża miasteczka Lunde również pokrywał już śnieg. Pozostawiliśmy auto niedaleko głównej drogi…
-
Haglebunatten 1278m n.p.m.
Gdzieś w połowie października otrzymałem na instagramie wiadomość od nieznajomej. Nazywała się Karolina i proponowała wspólny wypad gdzieś w góry. Później wydało się, że namiary na mnie otrzymała od Daniela, z którym ostatnio parę razy wędrowałem. Dzięki temu dowiedziałem się, że polska społeczność łażąca po górach w Norwegii jest liczniejsza niż przypuszczałem. Przez cały tydzień planowaliśmy z Karoliną gdzie pojechać. Wybór nie był prosty, bo prognozy na najbliższy weekend nie zapowiadały się dobrze. Szczerze mówiąc zapowiadały się tak, że gdyby nie namowy mojej nowej koleżanki, to na 100 procent pozostałbym w domu. Ostatecznie stanęło na wyprawie na Haglebunatten (1278m n.p.m.). Na sobotę zapowiadano sztorm, silne wichury i prawdziwą apokalipsę. W…
-
Roholtfjellet
Kolejny weekend i kolejna górska przygoda. Tym razem padło na szczyt Roholtfjellet w gminie Kviteseid, w okręgu Telemark, kawałek drogi za Seljord. Jakieś 3, może 3 i pół godziny drogi od Oslo. Poranek był mroźny, a jak się później okazało, w ciągu dnia też upałów nie było. A jednak słońce jasno świeciło na bezchmurnym niebie. Dotarłem na darmowy parking przy drodze 41 gdzieś po siódmej rano. Tam przywitał mnie, czekający na swoich ziomków myśliwy. Zapytał co tu robię i gdzie się wybieram, bo on z kolegami będą strzelać w okolicy. Zapewniłem go, że idę na szlak po drugiej stronie drogi, z dala od ich terenów łowieckich. Pozostawiłem auto, zabrałem plecak…